i szlag mnie trafia na samą myśl, że w XXI wieku, ja Wyjąca 50, będę musiała wyjść na ulicę z morderczą chęcią przywalenia parasolką w pusty łeb, paru "włodarzom" oszalałym z powodu małych fiutów i nienawiści do kobiet...
Takie czasy nadejszły, że należy znowu stanąć do walki z naszymi wrogami...
Wielu z nich, na co dzień, też ubranych jest (nomen omen) na czarno...
Jednakowoż chyba nie chcę ich widzieć po naszej stronie! Ba, wcale ich nie chcę oglądać... Niech sobie wracają do swojego malutkiego kraiku w cholewce buta
i niech tam się kotłują we własnym sosie. Mogą zabrać ze sobą parę osób stąd - płci obojga... Od razu zrobi się luźniej i będzie okazja do świętowania :-)
Póki co będę się przygotowywać :-)
Ponieważ w kuchni urzęduję rzadko, gotowanie idzie mi średnio (więc staram się tego nie robić) ale nalewki wychodzą mi świetne...
A cóż lepszego do podlania #Czarnego protestu i celebrowania naszych mniejszych lub większych zwycięstw niż czarne nalewki :-)
Czarne jak nasze myśli, dusze i serca :-D

NALEWKA CZAROWNIC z owoców czarnego bzu
(Sambucus nigra)
Czarny bez jest jednym z "najświętszych" ziół czarownic. Mądre czarownice mieszkają w pniu drzewa i, jeżeli zasadziłaś drzewo obok domu, chronią go przed piorunami, gryzoniami i innym złem.
Jeżeli nie masz ogrodu powieś bzową gałązkę nad drzwiami i oknami co zapobiega inwazji złych sił.
Może trzeba powiesić ogromną gałąź nad wejściem do sejmu! Ciekawe czy jedna dałaby radę, czy raczej należałoby cały sejm obsadzić gęsto sambucusami!?!
Warto też nosić ze sobą bzową gałązkę :-) i pamiętać o tym, że uderzenie nią niegrzecznego dziecka powoduje, że przestaje ono rosnąć! (jakieś skojarzenia ;-). W końcu z bzowego drzewa robi się magiczne różdżki i fletnie (jak choćby fletnia Pana).
Czeskie czarownice mają takie powiedzenie: "Przed rumiankiem się pokłoń przed czarnym bzem uklęknij".
Ale... wracamy do NALEWKI CZAROWNIC.
Gdy zbieramy kwiaty lub owoce czarnego bzu musimy pamiętać aby odwdzięczyć się czarownicy zamieszkującej pień, zostawiając pod drzewem mleko, chleb lub wino... Tak, tak! Zresztą powinnyśmy to robić pozyskując jakiekolwiek rośliny czy owoce, bo wszystkimi opiekują się wszak elfy i inne duszki... Ale to zupełnie inna historia...
Znajduję miejsce odległe od szos, ulic, spalin i innych zanieczyszczeń
(np. w lasach koło Sobótki). Zbieram bardzo dojrzałe, już lekko pomarszczone owoce czarnego bzu i, dokonawszy rytuału podziękowania, przynoszę je
do domu. Odrywam same kulki od razu odrzucając niedojrzałe. Zamrażam na,
co najmniej, 2 tygodnie (aby zdezaktywować ewentualne szkodliwe składniki np. sambunigrynę).
Wkładam owoce do słoja i czekam aż rozmarzną. Dodaję korę cynamonowca, wanilię, kwiat muszkatołowy i... kilka ziaren kawy. Zalewam alkoholem
i stawiam na 3 tygodnie pod kuchennym stołem, gdzie znajduje się moje centrum dojrzewania nalewek.
Oczywiście zaglądam tam często i wstrząsam :-) jak James Bond.

Owoce czarnego bzu są słodkie ale dość mdłe w smaku(pomimo dodatków). Czasem trzeba więc go trochę wyostrzyć (np. sokiem z cytryny).
Jeżeli uważam, że jednak słodyczy jest za mało, zasypuję kulki cukrem i zostawiam na kolejne 3 tygodnie. Po tym czasie zlewam to co cukierkowi udało się wyciągnąć jeszcze z owocków
i dolewam do pierwszej porcji.
Rozlewam do butelek, etykietuję i wstawiam do skrzyni... Niech czeka na kolejny #czarny protest i nabiera czarodziejskich mocy.
I wtedy wzniesiemy pierwszy toast: NA POHYBEL WROGOM KOBIET!
Margita
źródełka:
http://zelenacarodejka.blogspot.comaubrieta.cz
vilcakul.extra.hu
Dreamstime.com
http://www.studio1.nazwa.pl