sobota, 29 kwietnia 2017

Czechy w dzień i w nocy... Czeski Raj... Sursum corda czyli odwrócone dzwony...

Rok 2016 :-)
Młody żonkoś Jarosław, przy okazji ostatniej, przedwielkanocnej, u nas wizyty, spytał czy byliśmy 
w Rovensku pod Troskami na odwróconych dzwonach... no więc... nie byliśmy! 
A ponieważ Czeski Raj w tym roku był naszym wielkanocnym gniazdem - Rovensko znalazło się na liście rankingowej.
Dzwony fungują wyłącznie w niedzielę - jedyna dostępna - Niedziela Wielkanocna... Jedziemy.
Nie ma, że boli - hamulec trze bo coś się oderwało... i nawet odpadło...
Nic to - jak mawiał Mały Rycerz :-)
Rovensko - miejscowość nie-za-duża więc dzwonnicę drewnianą znaszliśmy szybko.
Stoi sobie ona mimo kościółka... z którym ma niewiele wspólnego. Zwłaszcza pod względem finansów.  
Kościółek własną dzwonnicę z dzwonem ma
i se dzwoni kiedy mu tam pasi. 

Natomiast zabytkowa dzwonnica z 1630 roku jest bytem społecznym... dosłownie.
U
trzymuje się z datków i biletów wstępu
a dzwonnicy dzwonią w czynie społecznym






Niezwykłość tego miejsca, polega na tym, że dzwony, zgodnie z zawołaniem "Sursum corda", zamontowane są sercami w górę :-). 
A było to tak:


Gdy został zbudowany kościół wraz z dzwonnicą dyndały w niej normalne dzwony. Okoliczna ludność wyznawała sobie protestantyzm i rzeczone dzwonki dzwoniły na msze i inne imprezy gdzieś do początków XVII w kiedy to rozpoczęła się rekatolizacja. 

Mieszkańcom Rovenska nie było to
w smak i nadal oddawali się modłom w obrządku protestanckim.


Za panowania Ferdynanda II Habsburga pewien nawiedzony jezuita Burnatius postanowił ukarać krnąbrnych Rovenszczan za opór przeciw "prawdziwej" wierze i podpalił dzwonnicę z wrednymi dzwonami.
Podobno podczas pożogi dzwony uległy stopieniu.

 Rovenszczanie odbudowali jednakowoż swoją dzwonnicę w 1630 r. ale... władza nie zgodziła się na normalne zawieszenie dzwonów
i zarządziła ich ukaranie. Aby zapobiec, na przyszłość, wykorzystywaniu dzwonów
do zwoływania obywateli na protestanckie msze albo na jakieś inne antywładzowe knucie, nakazano zamontować rebelianckie dzwony "do góry nogami.


 Władza dekret wydała i dumna ze swojej "inteligencji" otrzepała łapki. Tylko, że w efekcie wyszło... jak zwykle... Pomysłowi mieszkańcy Rovenska podnieśli, i owszem, w górę serca dzwonów, tyle tylko, że wymyślili alternatywny-zbuntowany sposób dzwonienia przy pomocy deptania.
A władza... jak w przypadku Drzymały, mogła się pocałować w d...zwon :-).

Dzwony są 3 - Wacek, Janek i Jurek. Przetrwały, bez szwanku, do dziś bo, gdy inne, podczas różnych wojen, szły często do pieca, z którego wychodziły w formie np. armat, one były oszczędzane jako kuriozum.


Jak widzać bunt często się po prostu opłaca:-)
Margita

czwartek, 13 kwietnia 2017

Kochajcie ludzi... Altruitki na Wielkanoc...

Że Wisława Szymborska na Nobla zasługuje utwierdzam się co dnia :-)

Dziś dwie Altruitki
(z bogatego repertuaru),
które pełnić będą tu "robić"
za życzenia świąteczne...


Życzenie dla władzy:

"Oszczędzając wstydu damie
lepiej cicho siedź, ty chamie."

Życzenie dla obywatela:

"Urlop naszym posłom daj.
Sam, gdzie możesz, groź i plwaj."


WESOŁYCH ŚWIĄT :-D

Margita

Źródełka:
Sip + Play: Things to do in Charlotte

piątek, 7 kwietnia 2017

Nieuporządkowany ranking kibli... Pałacowe stylowe...

Sikanie w pałacu raz jest OK a raz błeeee. Zależy na co się trafi...

Gdy jechaliśmy do Kalisza na Bieg Ptolemeusza (w którym startowała Państwo EJ), zahaczyliśmy o Pałac Tłokinia. 
No... nie na sikanie...
C
oś wszamać chcieliśmy i kawy się napić może. 

Pechowo (dla nas, nie dla obiektu) okazało się, że wesele jest i nici
z żarcia. 

Nikt, jednakowoż, nie bronił po okolicy się rozejrzeć a na finał wysikać się,
i owszem, w pałacowej tualecie.





 Śliczniusio, czyściusio, stylowo
bez przegięcia na staroć...














 Moje serce podbiła śliczna paczuszka (która ma pewnie jakąś konkretną nazwę) z chusteczkami.... 
Słodziaczek :-)






i prawdziwy, żeliwny kaloryfer
z ornamentem...




no i oczusio samo -  prosto, schludnie, funkcjonalnie...

No nie ma się do czego przyczepić :-(

Margita



czwartek, 6 kwietnia 2017

Kochajcie ludzi.... Kopciuszki w filharmonii...

Kochajcie ludzi takich jakimi są...Innych nie ma.
 

Do Nowej Filharmonii wybrałam się z Bożenką. No, niech będzie - do Forum Muzyki (niestety to słowo na N, które na początku jest, nie przechodzi mi w tych czasach przez gardło).
Koncert lekki, niemocno wymagający ale piękny:
Prokofiew  + Romeo i Julia
Czajkowski + Romeo i Julia
Musorgski + Obrazki z wystawy 
No nic lepszego na przyjemny, piątkowy wieczór. A... i jeszcze dyryguje Ruben Gazarian - piękny, żywiołowy Ormianin.

 Stosownie odziane w wyjściowe kiecki udałyśmy się na miejsce wystarczająco wcześnie, żeby bez zadyszki kawę wypić i ponapawać się (czytaj poplotkować)...
W czerwonej, wąskogardłowej (o tym kiedy indziej) kawiarence spotkała nas pierwsza niespodzianka - kartka z informacją "płatność tylko gotówką". Witajcie w Europie... Miało być tak pięknie a wyszło jak zwykle... Ech... 

Druga zaskoczka - ponury i burkliwy "pan kelnero/barman. Taki dość niechętny przyjaznej obsłudze klienta. Fakt - mamy razem 100+,
no ale bez przesady ;-).
Facet ma taki job... ale może o tym nie wie... Na nasze dociekliwe pytania
o płatność tylko gotówką, zaczął coś tłumaczyć o zakłócaniu falami terminala fal urządzeń nagłaśniających orkiestrę... Ciekawa teoria... Tyle kasy wydane na różne różności a tu taki zong... ktoś powinien za to beknąć...

Starsze panie gotowiznę miały (zawiniętą w chusteczkę z haftem
i monogramem RB - dla wtajemniczonych), zapłaciły, kawę dostały... Można plotkować... Miałyśmy o czym innym a tu... Trzecia niespodziewajka... Większość napływającej widowni odziana jest w...  swetry! Jak na rajdzie jakimś! 
Od koszmarnych męskich,  tureckich, rozpinanych... brrr (w sieci znalazłam coś podobnego pod hasłem 80 "ugly sweaters"  :-)), do damskich - powyciąganych lub nie ale obowiązkowo szarych. 
O CO CHODZI???
Idziesz człowieku na kulturę to się trochę ogarnij!
No nie wierzę, że ludziska w wieku różnym nie mają w szafie JEDNEGO stroju "na wyjście". NIE WIERZĘ! 
Nie wierzę również, że barierą jest niedobór kasy. W second handzie, całkiem przyzwoitą marynarkę można i za 10 zeta nabyć - jak się ze ślubnej wyrosło.
A w to, że kobieta nie ma przyzwoitej kiecki lub spódnicy z bluzką to nikt mnie nie przekona!
Ja wiem, że znów się czepiam :-) ale jeżeli idziesz do eleganckiego miejsca gdzie występują elegancko ubrani ludzie to... no właśnie... to wyciągnij
z szafy stosowny strój... 
 
Naprawdę? W sweterku pójdziesz na komunię do wnuczka albo na ślub
do kuzynki
??? Serio??? 
Aaa - jednak nie! Czyli masz w szafie coś wyjściowego tylko ci się nie chce tego czegoś z tej szafy wywlec!
Kinder sztubę dawno szlag trafił, savoir vivre stał się niemodny się a dobre wychowanie jest passe - tak - to widać.
I naprawdę nie przekonuje mnie zdanie, że lepiej żeby ludzie w ogóle chodzili do filharmonii, nieważne w czym...
Uczestnictwo w koncercie to pewien komplet - ciąg wydarzeń - a nie wyskoczenie do sklepu po piwo.
Dla tych, którzy nie wiedzą, stworzono nawet w sieci poradniki jak opędzić różne imprezy jedną kiecką.

No to sobie ulżyłam :-D

Margita

źródełka:
http://concertetiquette.weebly.com/what-to-wear.html The Odyssey Online