wtorek, 30 kwietnia 2013

Z mojej muzycznej półki... grając w misce - steel pan



Świat jest piękny, różnorodny i pełen dźwięków. Istnieje, naprawdę, tak wiele obszarów, które mnie zadziwiają, zachwycają i dają możliwości poszukiwań coraz to nowego piękna
i własnego rozwoju, że z politowaniem patrzę na to co się dzieje w mediach (patrzę - jest przekłamaniem gdyż nie mam telewizora).


Jak jednak widać, nie jest mi on potrzebny bo i tak znajduję coraz to nowe, interesujące i niesamowite obszary ludzkiej aktywności.  
STEEL PAN stanął po raz pierwszy na mojej drodze około 1989 roku w Amsterdamie. Z zafascynowaniem słuchałam dźwięków, które jakiś czarnoskóry, uliczny grajek wydobywał z, jak mi się wtedy wydawało, instrumentu zrobionego z beczki.


 Ta muzyka, jak i instrument, wywodzący się z Trynidadu i Tobago daje zaiste karaibskiego czadu. Słuchasz i przenosisz się pod palmy ....


Czego i Wam życzę
Margita


Źródełka dźwięków:
http://www.youtube.com/watch?v=103gyumTrwg
http://www.youtube.com/watch?v=hPpmpNGHAgI
http://www.youtube.com/watch?v=rb8BpdoVdl8
http://www.youtube.com/watch?v=SisUWArnlGg

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Z mojej półki z książkami.... - "Smażone, zielone pomidory"



Hmm, pogoda na dłuuuuugi majowy weekend zapowiada się tak sobie, więc wrzucam książkę - idealną do poprawienia sobie nastroju... Bo powodów do poprawiania nastroju nigdy za wiele...
Smażone zielone pomidory
Smażone zielone pomidory - Fannie FlaggKsiążka o odzyskiwaniu wiary w siebie...
Główne zalety to niesamowite poczucie humoru, mnóstwo poetyckich anegdot, cudowni bohaterowie, mądrość i klimat! Jest wciągająca i naprawdę prześmieszna.

 Margita

  • Autor: Fannie Flagg (właść. Patricia Neal) 
  • Tytuł oryginalny: Fried Green Tomatoes at the Whistle Stop Cafe
  • Język oryginalny: angielski
  • Tłumacz: Aldona Biała 
  • Rok pierwszego wydania: 1987
  • Rok pierwszego wydania polskiego: 1997
Nota wydawcy:
Jest to opowieść o zwykłych ludziach, pełna humoru, wzruszeń i dramatyzmu.
Kiedy siwowłosa Cleowa Threadgoode opowiada historię swego życia Evelyn Couch, kobiecie w wieku średnim, przenosi się myślami do Alabamy lat trzydziestych. We wspomnieniach wraca kawiarnia Whistle Stop, która ma dla swych gości dobrą pieczeń, mocną kawę, namiętności, uczucia, śmiech, a nawet zbrodnię...

Ta sfilmowana powieść ciągle cieszy się ogromną popularnością. 
[Zysk i S-ka 1997]


wtorek, 23 kwietnia 2013

Praga o szóstej sennie jeszcze ziewa... Dzieci-Kwiaty pod ścianą

Równie dobrze mogłam to wrzucić do worka "Podróże z ogrodem
w tle..." bo ściana Johna Lennona to Ogród Dzieci-Kwiatów w którym każdy może zasiać co tylko chce...

http://www.przewodnik
popradze.pl/fotka35/john_lennon


Ściana Johna Lennona (Lennonova zed')
na praskiej Malej Strane,
vis a vis francuskiej ambasady(liberte, egalite, fraternite), to po prostu ściana, mur, na którym, od lat 80 XX wieku prażanie oraz przybysze malowali i wypisywali wraże hasła, wołania o wolność, skargi i zażalenia, cytaty z piosenek Beatlesów i co tylko leżało im na sercu oraz wątrobie. Swoisty praski, pisany Hyde Park (bo jest w Pradze jeszcze inny ale o tym innym razem).

Niejaki Gustav Husák, strasznie się wkurzał przez rzeczoną ścianę i skutkiem tego nerwu, niejeden graficiarz (czyli antykomunistyczny "alkoholik, psychicznie chory, socjopatyczny agent zachodniego kapitalizmu")miał rozbitą głowę lub załzawione gazem oczy od starć ze służbą bezpieczeństwa. 

Przez pewien czas na ścianie wisiał żeliwny odlew twarzy Lennona (obok na historycznym zdjęciu) - patrona ściany, ale komuś się w międzyczasie przydał (mam nadzieję, że nie polskim złomiarzom). Ściana żyje własnym życiem i ciągle się zmienia (zupełnie jak ogród). Miejsce "Lennonistów"  zajęli turyści. Każdy , kto chce, może zostawić swój ślad i dziś nikogo to nie irytuje. Zdarza się natomiast często, że pod ścianą organizowane są kreatywne heppeningi podczas których przechodnie dostają puszki z farbą aby tak, ad hoc, mogli dać coś od siebie. 

Ja zawsze zahaczam o to miejsce (Velkopřevorské náměstí), bom ciekawa co nowego wyrosło na ścianie. A i znajomi, których do Pragi wożę zauroczeni są zwykle odmiennością tego miejsca i niezwykłym sąsiedztwem (ambasada, hotel, kościół, Rycerze Maltańscy i takie tam)

Pozdrówcie ode mnie Lennona gdy będziecie w Pradze.

Margita




piątek, 19 kwietnia 2013

Z mojej półki z książkami... - "Cieplarnia"


Cieplarnia - Brian W. Aldiss
  Intrygująca wizja Ziemi po diametralnym rozkładzie wszelkich cywilizacji.
Pomysłowość autora w wymyślaniu nowych gatunków i ich nazw ( szacunek dla tłumacza!) np.: glistoglut, wierzbomord, trawersery, zaskącze itd., zaskakuje a równocześnie porusza wyobraźnię.

Polecam - choćby na najbliższy weekend (podobno znowu ma padać?!)

Tyle mówiłam o tej książce, że na któreś urodziny dostałam ją w prezencie od moich przyjaciół z G (firma której nazwy-nie-wolno-wymawiać-błeeee) z bardzo osobistymi dedykacjami.
Jeszcze raz dziękuję Sandrze, Marcinowi i Remikowi.

Margita
 

  • Autor:  Brian Wilson Aldiss
  • Tytuł oryginalny: Hothouse
  • Język oryginalny: angielski
  • Tłumacz: Marek Marszał
  • Rok pierwszego wydania: 1962
  • Rok pierwszego wydania polskiego: 1983
Nota od wydawcy:
"Brian Aldiss w wizji przyszłości odmalowanej w "Cieplarni" zaszedł chyba najdalej spośród twórców science fiction. Ziemię, tkwiącą nieruchomo pod palącym światłem Słońca, które wchodzi właśnie w pierwsze stadium nowej, pokrywa nieprzebyta dżungla rozrośniętego do planetarnych rozmiarów figowca. Walki z bogactwem roślinnych form życia nie przegrały tylko nieliczne zwierzęta, a także cofnięty w swym cywilizacyjnym rozwoju - człowiek. Czy jego związek
z myślącym grzybem pozwoli mu przetrwać w nowym eonie"


"Choć wizja życia na Ziemi ukazana w »Cieplarni« jest przeważnie ponura - na przemian makabryczna, sardoniczna i elegijna - sama pomysłowość, z jaką ta powieść została napisana, od komicznych nazw do kosmicznych panoram, napawa optymizmem".
z przedmowy Josepha Milicii

"Magiczna, niepokojąca z tym misternym obrazem piekielnego, pogrążonego w oparach lasu i jego fantastycznych mieszkańców. To owoc niezwykle twórczej wyobraźni".
Kingsley Amis

[Rebis, 1998]

środa, 17 kwietnia 2013

Praga o szóstej sennie jeszcze ziewa... Na stacji Jerzego z Podiebrad

Praga... temat wytarty jak stary dywanik przed drzwiami... A my wracamy do niej kilka razy do roku za każdym razem odkrywając coś nowego.
Nieoceniony Mariusz Szczygieł uosobiścił to miasto, i dobrze. Bo Praga każdemu odsłania co innego. Z niektórymi się zaprzyjaźnia i dopuszcza do swoich tajemnic a innych traktuje jak oficjalną delegację rządową, która może zobaczyć ją tylko w pełnym makijażu i najwytworniejszych szatach .

File:Plecnik Prag lores-2.jpgJakiś czas temu byłam zmuszona, przez chwilę, zwiedzać Pragę
z przewodniczką (a nienawidzę zorganizowanych wycieczek).
Jedziemy autokarem w pobliżu fantastycznej bryły kościoła.
Pada więc pytanie - co to za budowla?
Pani przewodniczka niefrasobliwie rzuca okiem i stwierdza :
To dworzec stacji metra - Jerzego z Podiebrad !!!


Czad, że weź! (jak mówi sekretarka w jednym z urzędów).


I tak pomyślałam, że praskie impresje opatrzę cytatem z utworu Jaromira Nohavicy - "Na stacji Jerzego z Podiebrad" w tłumaczeniu Antoniego Murackiego - tu śpiewa Zbigniew Zamachowski:
 
"Widzimy się co dzień na schodach w metrze,

gdy ona jedzie na dół – ja na powierzchnię

Ja wracam z nocnej zmiany,

a ty pracujesz rano

Ja jestem niewyspany,

ty z twarzą zatroskaną


A schody jadą, choć mogłyby stać

na stacji Jerzego z Podiebrad

 

Praga o szóstej jeszcze sennie ziewa

i tylko my naiwni – robimy co trzeba

Ja spieszę się z kliniki,

gna do kiosku ona

Zmęczone dwa trybiki,

dwie wyspy wśród miliona


A schody jadą, choć mogłyby stać

na stacji Jerzego z Podiebrad(...)"
 
Po wyjściu na powierzchnię, stajemy na placu Jerzego z Podiebrad vis a vis
"stacji metra Jerzego z Podiebrad" - czyli kościoła Najświętszego Serca.
  

"Przenikanie się tradycji
i nowoczesności to motyw często powracający w architekturze sakralnej XX w. i w twórczości nazywanego „słowiańskim Gaudim”, architekta Jože Plečnika (1872-1957). Ten pochodzący z Lubljany absolwent wiedeńskiej Akademii Sztuk Pięknych, jeszcze przed wybuchem I Wojny Światowej, związał swoją karierę
z Pragą, gdzie w latach dwudziestych na prośbę Tomáša Masaryka, pierwszego prezydenta Czechosłowacji prowadził prace mające przystosować zamek na Hradczanach, dawną monarszą rezydencję do potrzeb demokratycznego państwa.
Jože Plečnik był też autorem innych, reprezentacyjnych gmachów publicznych, wśród których możemy odnaleźć także kilka przykładów architektury sakralnej, min. wzniesiony w praskiej dzielnicy Vinohrady monumentalny kościół p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa. 



Historia jego powstania sięga początku lat dwudziestych i konkursu architektonicznego na nową świątynię w Pradze. Rozczarowanie wynikami prestiżowej rywalizacji sprawiło, że  grupa czołowych architektów Czechosłowacji postanowiła powierzyć zadanie przygotowania autorskiej koncepcji najlepszemu projektantowi, który działał w tym czasie w stolicy.
Za takiego uznali Plečnika, do którego wystosowali oficjalne zaproszenie. Rozpoczęta w 1928 r. budowa trwała cztery lata i zaowocowała powstaniem nowego ważnego elementu w sylwecie miasta.

Kościół Najświętszego Serca został umieszczony w centrum obszernego placu, położonego na vinohradzkim wzgórzu. Bryła świątyni została skomponowana z trzech części, nawy główniej, wieży oraz baptysterium połączonego z zakrystią. Ponad główną, masywną
i przysadzistą częścią, której proporcje przypominają antyczną świątynię wyrasta wysoka na 42 metry, wieża o szerokości równej całości bryły. Sylwetę wieży przepruto dwoma okrągłymi oknami mieszczącymi tarcze zegarowe o średnicy 8m. W oknach widoczne są pochyłe rampy pełniące funkcję tarasów służących do oglądania panoramy miasta.

Elementem wyróżniającym świątynię na Vinohradach są jej nietypowa, podzielona na dwie kontrastujące części elewacja.
W dolnej części wypełnia je ciemna cegła klinkierowa, ułożona tak aby tworzyć dekoracyjny, rytmiczny wzór.

Na tym tle wydobyte zostały białe portale oraz wzniesiony nad pasem kwadratowych okien masywny gzyms. Kompozycja ścian wewnątrz powtarza zabieg zastosowany na zewnątrz. Ceglane płaszczyzny zostały odcięte od ozdobnego, sklepienia jasnym pasem okien.
Sklepienie wypełniają ozdobne drewniane kasetony. Prostota użytych przez Plečnika skromnych środków ekspresji, subtelnie podkreśla sakralną atmosferę wnętrza.  

Kościół Najświętszego Serca na Vinohradach stanowi udany przykład połączenia antycznej formy z oryginalnym, wyrastającymi z lokalnej, średniowiecznej tradycji dekoracjami ścian oraz symbolizującymi nowoczesność przeszkleniami wieży. 
Zapomniana prze lata twórczość Jože Plečnika została odkryta na nowo w 1986 r. za sprawą retrospektywnej wystawy zorganizowanej
w paryskim Centre Pompidou. Od tego czasu artysta uznawany jest za prekursora postmodernizmu w architekturze, a kościół na Vinohradach za zapowiedź tego gatunku w budownictwie sakralnym."
Michał Wiśniewski


Dworce jak kościoły ... to lepszy pomysł niż kościoły jak dworce...

O słowiańskim Gaudim zbieram teraz materiał na następnego posta.
Zapraszam niebawem do lektury.
Margita


 

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Z mojej półki z książkami... - "Życie biurowe"

Właśnie sobie przypomniałam o tej książce. Trafiłam na nią zupełnie przypadkowo w bibliotece (takiej z półkami i książkami w okładkach i z papierowymi kartkami). Było to tak dawno, że "tak długo ludzie nie żyją".

Ni to kryminał, ni to opowieść o biurowych absurdach, ni to obraz społeczeństwa. Razem SUPER!!!


Życzę miłej lektury, jeżeli uda się Wam polowanie na "Życie biurowe"


Margita
  •  Autor: Keith Waterhouse
  • Tytuł oryginalny: Office life
  • Język oryginalny: angielski
  • Rok pierwszego wydania: 1978
(Nota z okładki) 
"Każdy, kto kiedykolwiek pracował w jakimś urzędzie, rozpozna przedstawione w tej książce nonsensy biurokracji. Niektórzy potraktują ją jako powieść kryminalną, inni mogą ją uznać za okrutny pamflet obrazujący symptomy tzw. choroby brytyjskiej. Można też dopatrzyć się w niej komicznej alegorii współczesnego stylu życia.
Keith Waterhouse urodził się w 1929 r. Był synem kramarza w Leeds. Pracował u szewca, w przedsiębiorstwie pogrzebowym i w warsztacie samochodowym, po czym zaczął próbować szczęścia w dziennikarstwie i został pisarzem.

Jego druga powieść, "Billy kłamca", odniosła duży sukces w kraju i za granicą. Sfilmowano ją, adaptowano na sceny teatralne. W Polsce "Billy kłamca" ukazał się w 1974 r. "Życie biurowe" jest piątą powieścią Waterhouse'a.

[Książka i Wiedza; 1985]"



 

niedziela, 14 kwietnia 2013

Podróże z ogrodem w tle... NARESZCIE WIOSNA

Od wczoraj SŁONECZKO świeci jak oszalałe. Czyżby chciało nadrobić swoje wielomiesięczne lenistwo? Jestem za! "Odpalamy" rowery i w drogę.

Podobno od dziś wrocławski Ogród Botaniczny otworzył swe podwoje.
W 2009, dokładnie o tej samej porze wyglądał tak poetycznie,
że, poezją właśnie, troszkę
pozaklinam aby wszystko szło
w kwitnącym kierunku.



Margita
 
 
 
                                                                          "Zielono nam w głowie i fiołki w niej kwitną,
Na klombach mych myśli sadzone za młodu,
Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu.
 
Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną."
 
Kazimierz Wierzyński 
"Ptaszek na sztachecie
sąsiedniego ogrodu
piłuje szklaną piłą
piosenkę żałosną.

Przed chwilą grał na flecie
z melodyjnego lodu,
lecz słońce flet stopiło
i w kroplach rozniosło.

Tam znowu inny, wyżej,
uparcie jak Chińczyk
kiwający głową
trzęsie dzwonkiem ze szkła.


Krokusy rosną, chyże,
w kolorowej słodyczy,
jakby na ziemię płową
cała tęcza zeszła.

Trawa wzrasta nagle,
jak ciągnięta ręką,
pachną niewidne kwiaty,
powietrzne balsaminy,

a kos w czarnym gardle
toczy nutę miękką,
zaczerpniętą przed laty
w studni Meluzyny."

 
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

piątek, 12 kwietnia 2013

Z mojej filmowej półki... - "Atanarjuat, biegacz"

Atanarjuat, biegacz
 reż. Zacharias Kunuk 

http://9mff.enh.pl/film.do?id=3612 
   
Co mnie urzekło w tym filmie?
Aktorzy mówią językiem Inuitów, który ma tak przedziwną melodykę,  
że z zafascynowaniem słuchałam najbardziej dramatycznych dialogów wypowiadanych (dla mojego ucha) w dziwnym, trochę sennym tempie.

Scenografia - cały film dzieje się w białej scenerii północnej Kanady,która jednakowoż mieni się odcieniami i przedziwną różnorodnością idealnie współgrając z dramaturgią filmu.
Obyczaje - kapitalny sposób wejrzenia do igloo, do prywatności, do unikalnych obyczajów Inuitów.


 Atanarjuat to bite 3 godziny fascynującej przygody w inuickim świecie, rządzonym, tak jak wszystkie inne, przez dramatyczne emocje.
Szkoda, że nie znalazłam nigdzie kopii z polskimi napisami.

 I niech to będzie ostatni zimowy akcent tej wiosny... czary...mary..
 Margita

Myślownia na dziś...

"Co z te­go, że ma­my XXI wiek
i co­raz lep­sze technicznie cy­wili­zac­je, 

kiedy nie pot­ra­fimy dot­rzeć do dru­giego człowieka, 
 a rozwój emoc­jo­nal­ny i ducho­wy większości ludzi 
po­zos­ta­je w epo­ce ka­mienia łupanego."

Woody Allen

czwartek, 11 kwietnia 2013

Podróże z ogrodem w tle... Wiszące ogrody Semiramidy za 50 zeta



Za oknem ciągle Wiosna przegrywa walkę z Zimą. Mam zresztą wrażenie, że wcale nie walczy.
W kościach łupie a wzdłuż kręgosłupa pełzną dreszcze (czy dreszcze mogą pełznąć?). I gdzie tu znaleźć zielony, choć trochę, ogród???
Proponuję krótki wypad do Paryża (jak się dobrze trafi to i lot za 50 zeta można nabyć drogą kupna).
Po krótkim rzucie okiem na zamgloną i mokrą wieżę pana E....








...robimy parę (dosłownie) kroków w bok
i stajemy przed zielonym ogrodem, tyle, że… pionowym! 



http://www.flowersway.com/visite/musee-du-quai-branly-566
To Musée du Quai Branly – Muzeum Sztuki Kultur Pozaeuropejskich (Paryż, Quai Branly 37) - najsłynniejsza, zielona fasada w Europie pokazująca, że soczysta zieleń może,
z powodzeniem, rosnąć  również
w niespotykanych, dość karkołomnych miejscach i położeniach a wiszące ogrody Semiramidy są w naszym zasięgu.


Zielone panele na ścianach tego bajkowego budynku (wzniesionego według projektu Jean'a Nouvel'a) zapewniają roślinom odpowiednie nawodnienie
i niezbędne składniki odżywcze a dla wszystkich, którzy są wewnątrz, nie bez znaczenia są świetne właściwości izolacyjne (tak zimą jak i latem). Dzięki dużej lekkości, "Le Mur Vegetal" jest niezwykle praktycznym materiałem wykończeniowym stając się integralnym elementem architektury paryskiego muzeum
i podkreślając jego walory.


A co  kryje się w środku tego niezwykłego ogrodu?
Myślę, że wiele wyjaśni wizyta na stronie  http://www.quaibranly.fr/en/


Muzeum posiada około 267 000 eksponatów z których 3500 jest wystawiana. Zbiory rozdzielone są na kolekcje gromadzące skarby ludów Azji, Afryki, Ameryki i Oceanii unikalne dzieła Majów, Inków, Azteków, Aborygenów czy Papuasów. W muzeum znajduje się również Wieża Muzyki, gdzie eksponowane są instrumenty muzyczne z całego świata

Ja radzę rzucić okiem na dość niezwykłą niezwykłość - KRYSZTAŁOWĄ CZASZKĘ

Mierzy 12,7 cm wysokości, 17,8 cm długości oraz 12,7 cm szerokości. Została wykonana z jednego kawałka kryształu górskiego, z wielką dbałością o szczegóły anatomiczne - posiada wewnętrzne otwory i kanały na naczynia krwionośne, jej żuchwa jest ruchoma. W łukach jarzmowych wydrążono kanaliki dla wpadających promieni światła, a podstawa czaszki jest pocięta, tworząc pryzmat, co daje wspaniałe efekty optyczne.


Czaszkę tę znalazła rzekomo, pod gruzami ołtarza Majów, w 1927 r. Anna Mitchell-Hedges, przybrana córka brytyjskiego archeologa amatora i łowcy przygód, Fredericka Mitchella-Hedgesa. Podobno na widok tego zdumiewającego przedmiotu 300 Indian biorących udział w wykopaliskach padło na kolana, a potem modliło się przez dwa tygodnie. Mieszkający w okolicy potomkowie Majów powiedzieli jakoby dziewczynie, czaszka ta pochodzi bezpośrednio od bogów a kapłani za jej pomocą sprowadzali śmierć na swych wrogów. Nie ma dowodów, że Anna rzeczywiście uczestniczyła w wykopaliskach. Pewne jest natomiast, że Frederick nabył tę czaszkę w 1943 r. za 400 funtów w londyńskim domu aukcyjnym Sotheby\'s. Anna, aż do śmierci w 2007 r. w wieku 100 lat, była właścicielką rzeźby i w wygłaszanych referatach z upodobaniem opowiadała o jej cudownych właściwościach i kosmicznym pochodzeniu czaszki.  W 1970 r. czaszkę tę przebadano w laboratoriach koncernu Hewlett-Packard w Santa Clara, jednak inżynierowie koncernu nie zajmowali się datowaniem ani technologią wykonania tajemniczego artefaktu. Mimo to rozniosły się pogłoski, że jeden ze specjalistów HP powiedział: - Ta przeklęta rzecz jest tak niezwykła, że ogóle nie ma prawa istnieć
 
Co ciekawe, detektyw Frank J. Domingo z wydziału zabójstw nowojorskiej policji, zrekonstruował twarz właścicielki czaszki (a przynajmniej jej pierwowzoru).
Czy jest podobna do Semiramidy? No może troszeczkę... i też ma swój wiszący ogród...


                                                                                                        Margita