Wystrzelone oko Jana Żiżki z Żiżkowa
(a właściwie z Trocnova) wyleciało wielkim łukiem i znalazło się na podwórku jednej z pierdyliarda świetnych żiżkowskich hospudek ale... ponieważ sam mistrz Szczygieł o niej raczył wspomnieć i my skusiliśmy się na nią podczas pewnej weekendowej praskiej wizyty.
Hospoda godna, lokalna, z dala od traktów turystycznych, bez spinki i udawania czegoś czym nie jest. Pełna Czechów w wieku różnym (na pierwszy rzut oka zaprzyjaźnionych
z barmankami), przyjazna gościom chcącym napić się piwa, czymś przekąsić i zostawić parę koron.
Sama wędrówka do niej to przygoda (zwłaszcza po zmroku). Metro tam nie dojeżdża a uliczki biegną w dół, ku rzece i każdy krok uświadamia, że trza będzie wracać już pod górkę. Ciekawe czy Szczygieł doginał na piechtę
czy go wieźli?
Doszliśmy po ciemacznych uliczkach pod oświetlony szyldzik i jest... To znaczy nie ma... To znaczy...
Jest Żiżka na koniu, nie ma oka!
To znaczy oko jest ale w podwórku...
Ale na podwórku o tej porze roku średnio i stoły w stos poskładane więc do środka raczej choć tam oka brak.
Za to rybki są i dwie przefajne barmanki oraz dobry stolik na podwyższeniu niby punkt obserwacyjny.
A nad stolikiem zegar... Niby zwykły taki za
2 dychy ale... Moment... Coś tu nie gra???
O rany - sekundnik leci odwrotnie do ruchu wskazówek zegara, to znaczy nie tego zegara tylko standardowego zegara. Bo ten akurat też chodzi do tyłu!
A w wierszyku poniżej jest coś o języku jak młotek, radości z powodu perspektywy wypicia piwa i posłuchania muzyki, oraz o rybach pod nalewakiem:-)
Zasiadamy więc - stołowy blat wiele już przeszedł przed nami i pewnie jeszcze wiele przejdzie po nas i, może dzięki temu, wzbudza porządne knajpiane zaufanie.
Miejscowe menu pełne smaczków - na razie językowych :-)
Hrabanolky, Herr"Melin", Hrambory...
I żadnego śladu Szczygła?!??
Skusilismy się żeby skusit* to i owo - to najčesciejsze ;-) i najvyčapniejsze ;-)
+ cudowne, czeskie lekkie, miejscowe piwo :-)
Konsekwencje wyborów nie dały na siebie długo czekać :-)
Telefon w dłoń i kierunek zachod* :-)
Dobrze, że człowiek (czyli ja) doświadczenie ma w kiblowej materii - bo taki bez doświadczenia to pewnie
by się zdziwił obscenią niejaką...
Jednakowoż w Czechach to zupełnie nie dziwi.
Przynajmniej mnie :-)
Drzwi nie pozostawiają wątpliwości co do tego co za nimi ma być...
čurani pro kluky*
čurani pro dívky*
Idę dalej gdzie droga się rozdziela
i cóż widzę?
Nieco pomazany čurák*
a i wnętrze
jak po ataku sprzedawców nalepek i mazaków
Nic to - w końcu do któregoś z tych pisuarów čural sam miszcz Szczygieł ;-)
a dalej kočička*
Uchylam drzwi łapiąc za...
kielnię w roli klamki :-)
Coś dla przodownic pracy?
Lustro znowu dla intelektualistek - przytrzymywane przez oświeconego ludzia...
i lampa Ilumninatka
W "oczku" kolejny sojusz inteligencko-robotniczy czyli kielnie - klamka
i trzymacz do srajtaśmy - czyżby w okolicy likwidowali sklep dla majsterkowiczów?
Eeeee... chyba nie - bo "nowoczesna" zasuwka nefunguje* i zastąpiona została poczciwym haczykiem
a drzwi wyglądają jak ofiara szalonej skrobaczki pisanek... A Wielkanoc tuż tuż :-) Można się zainspirować ;-)
A mnie już nie wypełnia ...moč*...
Popłynął do tej samej kanalizy co miszcza Szczygła...
Może się spotkają?
Czego i Wam zyczę
Margita

*
skusit - spróbować
zachod - toaleta, kibel
čurani pro kluky - sikanie dla chłopców
čurani pro dívky - sikanie dla dziewczyn
čurák - fiut, siusiak
kočička - cipka
nefunguje - nie działa
moč - mocz
Prameny:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_%C5%BDi%C5%BEka#/media/File:Jan_Vil%C3%ADmek_-_Jan_%C5%BDi%C5%BEka_z_Trocnova.jpg
http://www.uvoka.cz/popitka/j-czech.html