środa, 8 października 2014

Uroda życia... Jeżyce, osiołki i Black diamond...

Jak wcześniej wspominałam (http://www.wyjace50.blogspot.com/2014/10/uroda-zycia-tanczyc-brzuchem.html ) Państwo E.J. wywlekła mnie (nie żebym się opierała ;-) do Poznania na spektakl baletowy "Black diamond" Duńskiego Teatru Tańca. Pognałyśmy kultową Micrą wprost na, równie kultowe Jeżyce (no "wprost" to lekkie przekłamywanie historii ale koniec końców dotarłyśmy).

Miejscówka na Jeżycach w studenckim mieszkaniu pełnym luster, z rezydującym w każdym zakątku,  czarnym kotem despotą, była przyczynkiem do dodatkowych przeżyć... 

Zaczać trza od Jeżyc :-). Dzielnica znana mi wyłącznie z Jeżycjady wydawała się brać nazwę od swojskiego Jeża (skądinąd naszego godła itd...). Jakież było moje zdziwienie gdy okazało się, że nic z tych rzeczy. Nazwa Jeżyce (dawniej Yssycz, Issyce, Giżyce, Gyżyce, Iżyce, Jerzyce, Jersitz) pochodziła najprawdopodobniej od imienia własnego Jerzy mimo iż w ciągu wieków pisana była różnie... No niech będzie, że Jerzy... W końcu nie to dla Jeżyc najgorsze ale te bzykające się osiołki, które brutalnie rozdzielono na wniosek radnego opętanego manią seksualną (wszystko mu się kojarzy...). Nigdy chyba jeżycki ogród zoologiczny nie był tak popularny, a został założony już w 1871 w miejscu likwidowanego dworca kolejowego....

 Złożywszy osiołkom należny im hołd i zrobiwszy się na bóstwa powędrowałyśmy, zahaczając o dania obiadowe i przeuroczą knajpkę "Ptasie radio" gdzie zgrzeszyłyśmy straszliwie szarlotką i ciastem czekoladowym ale cóż to za grzech w porównaniu z.... osiołkami :-). No i czas wielki był aby udać się do Teatru Wielkiego (nomen omen). 

Po wejściu na widownie powstał spór, która opera jest większa - poznańska czy wrocławska. Racja była po stronie Państwa E.J. - poznańska....









Kurtyna poszła w górę.
Napiszę za źródłami : "Choreograf Tim Rushton osnuwa swą opowieść o złożoności ludzkiej natury w klimacie konceptualnym i futurystycznym, kładąc akcent na wysmakowaną, niemal graficzną estetykę scenografii i układów choreograficznych."
Jednym słowem - na tle diamentowego tła, do muzyki a właściwie mozaiki dźwięków, Alexandra Balanescu, Philipa Glassa i duńskiego DJ’a i producenta muzycznego Trentemøllera, zespół tańca współczesnego w Danii, składający się z najlepszych tancerzy z całego świata przedstawił dość ciekawe widowisko. 


Akt pierwszy, dość ponury i smutny mnie nie przekonał. Akt drugi zdecydowanie tak, zwłaszcza duet taneczny nazwany przeze mnie Państwem Chałką (ze względu na charakterystyczne splecenie ciał) a przez Państwa E.J. życiową substancją, pulpą (ze względu na treść), dał fantastyczny popis choreografii tak trafiającej w emocje , że łzy były tu sprawą naturalną. To było przejmujące, przepiękne i, jak dla mnie, wystarczyło za cały spektakl.
Ale to jeszcze nie koniec...
                                                                                                        Margita

źródełka:
news.o.pl
www.taniecpolska.pl


wtorek, 7 października 2014

Uroda życia.... Tańczyć brzuchem...


Manolya
Państwo E.J. zafundowała mi very zróżnicowany kulturalny weekend...
W piąteczek WrocLOVEs Bellydance - czyli energetyczne kobitki wprawiające swoje różne partie ciała w płynny, szybki, ekstatyczny, erotyczny, molekularny ruch. Wszystkie razem i każdą z osobna (o partiach ciała piszę!).
 Bardzo to było pouczające bo... na oko wszystkie krążenia itd. da się łatwo zrobić. Postanowiłyśmy z Państwem E.J. spróbować i... hmmm.... Efekt był... Zarzućmy na to zasłonę milczenia :-).

Jednakowoż uważam, że dla naszej grupy wiekowej ćwiczenie rzeczonego tańca to zbawienie - rozruszywuje wszak każdy staw i stawik a ile przy tym zabawy!
No i te stroje - nie ma kiczu! Tony brylantów, błyszczących tkanin, dzwoneczków... Co wymyślisz i przywołasz z dziecinnych marzeń o zaklętych księżniczkach to jest O.K.!

Co ciekawe część z tańczących dziewczyn była szczuplutka a część pulchniutka. Leciały tymi środkowymi partiami ciała (pomiędzy szyją a kolanami) równie szybko i wdzięcznie (okazuje się, że tusza wogóle w tych balansach nie przeszkadza - czasem wręcz przeciwnie). Ale... wniosek jaki mi się nasunął to taki,  że taniec brzucha nie odchudza brzucha!!!
Wypytałam fachowców i... faktycznie tak jest!
No i kicha - trza się zaakceptować albo zacząć biegać (powyżej 20 minut)...
Margita

P.S. O poznańskiej sobocie baletowej w następnym odcinku....






poniedziałek, 6 października 2014

Podróże z ogrodem w tle... Uroki oznaczania roślin - rośliny Chorwacji...


Mikołajek polny
Eryngium campestre
 
Przywieziona z Chorwacji torba z nierozpoznanymi na miejscu roślinkami wzywa. Na początek biorę niezawodny, do tej pory, klucz/atlas "Lernt Pflanzen kennen" i bingo!
Hej, Państwo E.J. - jednak był to mikołajek tylko mikołajek polny!!!! Niestety w Polsce rzadki.  Lata nauki nie poszły na marne i wyćwiczone, choć nieco zużyte oko wychwytuje pewne charakterystyczne cechy :-).



 
I na dodatek zbawczych właściwości ma, że hej!
"Zioło to wykorzystywane jest w medycynie ludowej i homeopatii jako środek wykrztuśny, rozkurczający mięśnie gładkie, moczopędny, żółciopędny i żółcio-twórczy, przeciwgorączkowy, przeciwkrwotoczny, poprawiający trawienie, przy schorzeniach prostaty oraz w chorobach skórnych o podłożu zapalnym.
Wyciągi, napary, nalewki i odwary znalazły zastosowanie w leczeniu kamicy nerkowej i żółciowej, schorzeń prostaty, schorzeń skórnych, kolki nerkowej, kaszlu, kataru, schorzeń układu oddechowego, stanów skurczowych, stanów zapalnych nerek, moczowodów i pęcherza moczowego, obrzęków, retencji moczu i wody, zapalenia wątroby, żółtaczki. Roślinom przypisuje się również działanie afrodyzjakalne, ze względu na obecność cynku i miedzi . Korzeń tych gatunków podawany jest również w schorzeniach nowotworowych. Saponiny występujące w  E. campestre wykazują też słabe działanie cytotoksyczne na komórki raka ludzkiego jelita grubego."

 No niestety, z jednej główki napar będzie wątpliwej mocy a i nalewka taka sobie :-(. Jednak nic straconego :-).



Włóczydło polne
Caucalis platycarpos

Kolejnym kłującym osobnikiem wychylającym kolczaste łebki z torby okazało się być włóczydło. W Polsce też nieczęste - głównie na wyżynach (w Chorwacji też w górach je znalazłam) a na dodatek roślinka ta umieszczona jest na Czerwonej liście roślin i grzybów Polski w grupie gatunków wymierających, krytycznie zagrożonych. Hmmm - tego nie wiedziałam - sprawdziłam! Niestety włóczydło znajduje się n czerwonej chorwackiej liście jako gatunek zagrożony. Cholerka - dobrze, że tylko jedną, suchą gałązkę zachachmęciłam. Może mnie nie podadzą. Obiecuję poprawę!
Włóczydło ginie wskutek intensyfikacji rolnictwa. Szkoda wielka bo różnorodność gatunkowa stanowi o urodzie i kondycji świata. A w tradycyjnej medycynie ekstrakt  wodny był używany jako lek na nowotwory jelita grubego... podobnie jak mikołajek.

Na dziś przerwa...
Margita
źródełka:
http://www.herbapolonica.pl/magazines-files/3364929-11_artyku%C5%82.pdf
www.mdpi.com/journal/molecules
http://www.wigry.win.pl/ros_obce_cz1a.pdf
http://www.eko.org.pl/kropla/31/kwiaty.html

http://www.agr.unizg.hr/smotra/pdf_70/acs70_06.pdf
http://tropengarten.net/epages/fa1d8f89-ebac-457b-9b8f-5c1ade364cda.sf/de_DE/?ObjectPath=/Shops/fa1d8f89-ebac-457b-9b8f-5c1ade364cda/Products/%22Cyclamen%20hederifolium%22
www.wikipedia.com