"Od urodzenia nie spotkałem
rozkoszniejszego miejsca od tbiliskich bani"
Aleksander Siergiejewicz Puszkin
rozkoszniejszego miejsca od tbiliskich bani"
Aleksander Siergiejewicz Puszkin
No i co? Nie spróbować takiej atrakcji???
Skorom w Tbilisi i czasu mam wiele a ciało umęczone podróżą wzroczek mój tęsknie ku łaźniom spogląda.
Z internetowych doniesień "hardkor" to nie lada być musi. Sandra wymiękła na widok "masażystki wielkości słonia" (to cytat), inni opowiadali różniste historie o kiblach... Hmmm... Już mnie wabią ;-)
Kto nie ryzykuje w ciupie nie siedzi i nie ma liszajów. Raz Margicie śmierć. W końcu lepiej pod uciskiem masażystki niż wrażego ustroju.
Idziemy!
Po sprawdzeniu cennika (ostatni to nasz dzień w Gruzji więc i ostatnie lari) postanowiłysmy wziąć prywatny gabinet bez sauny (woda wszak ma 46 oC więc jeszcze większej rozgrzewki nam nielzja.)
Kobieta za ladą niczego sobie - tłumaczy spokojnie w języku dawno (podobno słusznie) zapomnianym. Hmm - Madre rusycystka mogła być ze mnie dumna - dałam radę wykopawszy z zakamarków pamięci okrągłe zdanka :-)
Wypożyczono nam (odpłatnie oczywiście ale to groszowy wydatek) trzy prześcieradła + jedną rekawicę na trzy ciała. :-O. Luksus - normalnie masażystka ma swoją rękawicę, którą leci całe Tbilisi bez względu na przynależność partyjną, religijną czy jaką tam inną.
Rękawica nasza cudna - ze starego dywanika (głowy nie dam, ze już nie była wielokrotnie reanimowana). Jak eko to eko nie ma co... eko-ekstramalne
Idziemy do przyznanej nam kabiny.
Łaziebna pukaniem przypomina poprzednim użytkownikom, że ich czas minął. Wychodzą - czerwoniutcy, upoceni ale szczęśliwi jak szczypiorek na wiosnę.
Od tej chwili, przez godzinę, gabinecik jest nasz!
Gabinecik nie byle jaki - salonik ze stołem, fotelami, kibelkiem (wyjątkowo czystym choć na Małysza i bez papieru?!?) i wieszakiem a obok pokój kąpielowy z basenikiem, do którego nieustannie wlewa się woda z gorącego źródła, marmurowym katafalkiem do masaży i prysznickiem
Wszystko w mozaikach, naturalnym kamieniu spowite upojną wonią zgniłych jajek. Ale... od czego habituacja * chwilę bolało i organizm zaakceptował sytuację :-)
Łaziebna oznajmiła nam że "вы должны раздеться" **i do baseniku a za 15 minut "девушка придет, чтобы сделать пилинг и массаж"***
Diewuszka przyszła z własną rękawicą, wiadrem oraz butelką. Oba naczynia wypełnione były tajemniczą zawartością. Halinka odważnie poszła na pierwszy ogień.
Masażystka, bez oporu zgodziła się na naszą, "prywatną" rękawicę. Ogrzała katafalk chlustami wody z baseniku, polała rękawicę tajemniczym zajzajerem z butelki i dawaj Halinie zdzierać skórę ruchami zamaszystymi i kolistymi od podbródka do pięt i z obu stron. Czarne ruloniki wszystkiego schodziły z niej (jak i później z nas) na całej obrabianej powierzchni.
Jak wyznała девушка, zajazajer to
виноградный сок, który w reakcji z siarkowymi wodami daje niezły zmiękczacz.
Halina opłukana wiadrem gorącej wody z baseniku został poddana działaniu kolejnej substancji - tym razem z wiadra. Była to piana z szarego mydła za pomocą której девушка robiła świetny masaż (jaki poślizg!!!) równocześnie neutralizując poprzednie mikstury.
Opłukana kolejnym chlustem z wiadra, Halinka dopłukała się pod prysznickiem, owinęła w prześcieradło i zasiadła aby пить чай****, który, w międzyczasie przyniosła łaziebna.
Ona w spokoju już stygła a nas obrabiała девушка.
Oczywiście nie zabrałyśmy ze sobą żadnych balsamów. Byłam przekonana, że skóra niemowlaka jaką uzyskałam po zabiegu za chwilę zacznie się ściągać bez mazideł. A tu сюрприз!***** Nic podobnego?!?!
Gładka, sprężysta, nawilżona...
Tak mi dobrze tak mi rób :-)
Szkoda, ze we Wro nie mamy takich źródełek a zamiast tego reumatyczne klimaty :-(
Ale... zawsze można się machnąć do Tbilisi i zażyć siarkowych przyjemności.
Acha... koniec końców zapach zgniłego jajka się za nami nie ciągnął... no chyba, ze habituacja ;-)
Margita
* habituacja– jedna z form nieasocjacyjnego uczenia się, proces poznawczy polegający na stopniowym zanikaniu reakcji na powtarzający się bodziec jeżeli nie niesie on żadnych istotnych zmian (informacji). Zmysł węchu: ludzie dłużej utrzymujący na sobie jakiś zapach przestają zwracać na niego uwagę; mogą nie czuć zapachu własnego, na który inni reagują z obrzydzeniem.
Jednak wspomnienia to wspomnienia - zostaną na zawsze :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiam.. gorąco :-)
OdpowiedzUsuń