Nie lubię streszczać książek. Bo jak mam napisać, że książka jest o czymś tam. Dla mnie o tym a dla kogoś zupełnie o czymś innym. I taki jest "Kot alchemika" a właściwie krot przeraźnika ;-).
Tak, tak - podobnie jak w Cieplarni (http://wyjace50.blogspot.com/2013/04/z-mojej-poki-3-cieplarnia.html) "Kota..." zaludniają (a raczej zazwierzają czy zarośliniają) mityczne stwory - krotki(z dwiema wątrobami), przeraźnice, skóroperze, cierpiące człeki, bolejące świece, liściołaki, dumające jaja...
A tych dziwadeł jest ze 40...
No i oczywiście gastronomia - wyrafinowanie oszukańcza - bo gdy już, już masz zamiar zabrać się do przygotowywania jakiejś potrawy wg. książkowej receptury, okazuje się, że ingrediencje, przynajmniej niektóre, też są bardziej mityczne i magiczne niż kuchenne.
Ech... Trzeba obejść się smakiem :-(.
"Kot" wciąga, bawi się z czytelnikiem, wyprowadza go na manowce i pozwala nieźle się bawić... Pod warunkiem, że nie będziemy go traktować zbyt serio :-)
Margita
Uwielbiam Moersa :-)
OdpowiedzUsuń