1. Strąki chleba świętojańskiego zerwane wprost z drzewa, jeszcze gorące od południowego słońca...
pokroić (karaty można odrzucić) - wrzucić do słoja
2. Listki laurowe - też prosto z krzaka - dorzucić
3. Figi - lekko obsuszone na słońcu - mięsiste i słodkie - pokroić i... dorzucić
4. Rodzynki... a właściwie winogrona suszone na słońcu ale jeszcze nie będące rodzynkami - dorzucić :-)
5. Zalać to wszystko wódką. Rakii nie polecam, chyba ze ktoś lubi ten bimbrowy zapaszek.
6. Wstawić słój pod stół i co pewien czas potrząsać. Po 3 tygodniach spróbować...
7. Jeżeli wszystko idzie dobrze - słodki zapach chleba świętojańskiego upojnie wypełnia nozdrza a słodycz fig uwalnia się do alkoholu... zostawić na następne 3 tygodnie :-). Zlać, zakorkować, odstawić na ile się da!
8. Jak się nie da to jedną butelkę schować a resztę smakować od razu :-)
9. Zapomniana butelkę otworzyć po roku... hmmmm... i delektować się, delektować... 10. Acha - ingrediencje można zalać znowu - zwłaszcza strąki. Figi i rodzynki zjeść albo dodać do ciasta. Taka dobroć nie może się zmarnować!
Margita
"figi i rodzynki dodac do ciasta".. hmm... rozumiem, że tegoroczny sernik moge sobie odpuścić? :D
OdpowiedzUsuńNoooooo... niby tak...ale może by tak nalewkę na serniku??? ;-)
OdpowiedzUsuń