piątek, 1 lipca 2016

Podróże z ogrodem w tle... Drugie życie manekina...

Kalisz i okolice obfitują w miejsca nietuzinkowe.
Jednym z nich jest wiejska "posiadłość" miejscowego artysty, który bytuje tu w okresie letnim wraz
z aktualną żoną i kręgiem przyjaciół.

Artysta człowiekiem przemiłym jest, serdecznym i otwartym a dama jego serca (skądinąd była żona Żakowskiego czy Najsztuba ;-) to kobieta urody wielkiej i ogromnego, wewnętrznego ciepła.

Lekko waląca się chałupa
z "przydatkami" wypełniona jest przydasiami wszelkiego autoramentu:

książki, krawaty, stare meble, mundury milicyjne, zegarki, aparaty fotograficzne, garnki, elementy scenografii teatralnych, abażury, motki kolorowych nici i wełen...

Fortepian zepsuty i dachówki...
No i oczywiście manekiny. Normalne, sklepowe zdjęte z geesowskich wystaw i wywleczone z magazynów.
Z
włosami, bez włosów, damskie, męskie i dziecięce.
Uszkodzone w sposób mniej lub bardziej widoczny i... zaaranżowane 

w rupieciarniowych przestrzeniach w sposób... artystyczny oczywiście ;-)
A to jako Zeus z wyskakującą z głowy Ateną, a to jako instruktorka PO (przysposobienia obronnego - informacja dla młodych ;-), a to jako ofiara cyklopa co to ludzi pożerał w kęsach...
A tych  pomysłów jest ze 40...

Zastanawiam się co wolałabym  mieć w swoim ogródku... betonowego aniołka z parasolką czy manekina-zombie...

Odpowiedź nie jest oczywista...
Margita

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czy Twój komentarz przejdzie przez filtry:
1. Prawdy (czy to co chcesz napisać jest zgodne z prawdą?)
2. Dobra (czy to co chcesz napisać jest dla mnie dobre?)
3. Pożyteczności (czy to co chcesz napisać jest dla mnie pożyteczne?)
Jeżeli tak - pisz :-)