Salon Wyjących Pięćdziesiątek to podróże kobiety >50 po życiu i świecie…
Wpadajcie więc kobiety aktywne, kobiety dojrzałe (i niedojrzałe) emocjonalnie, kobiety >50
i 50<, globtroterki, kinomanki, czytelniczki, filozofki, fotografki i fotograficzki, kobiety ciekawe świata
Faceci j.w. wpadajcie również. Blog >50 działa!
Natkniecie się tu na podróże, ogrody, hlavni mesto Praha (Praga), książki i diabeł wie co jeszcze. Tu wszystko jest możliwe…
Za oknem majóweczka uśmiecha się słoneczkiem i temperaturami iście letnimi. wszystko kwitnie jak oszalałe, grille pracują pełna parą, ptaszki świergolą w miłosnym szale a ja tu wyciągam jakieś zimowe wspomnienia z zaprzyjaźnionej Czeskiej Republiki. Jak zwykle powodów jest wiele ale wymienię dwa: A. dzień flagi B. porównawcze skojarzenia Ad.A Patriotyczny dzień flagi, wetknięty pomiędzy 1-go maja (ech to zdobywanie szturmówek na pochodach :-) a 3-go maja ("W szczerej chęci ratunku ojczyzny, w okropnych na Rzeczpospolitą okolicznościach(...), flagę czcić ma oraz inne insygnia... Kto żyw flagę powinien z pokrowca wywlec i wywiesić, machać, wetknąć flagową kokardę w klapę itd. itp. - darmo pomysłów udostępniać nie będę ;-) A w Czechach polska flaga czczona jest pochodem przez rok okrągły, a zimą szczególnie, co na poniższej fotce jest uwidocznione...
Rzecz się dzieje w okolicach najwyższej na świecie latarni morskiej (KLIKNIJ). A może nie powinnam podawać miejscówki bo jeszcze kto intencji nie zrozumie (o co dziś akurat nietrudno) i wypowie Czechom wojnę albo interwencją zagrozi za (domniemaną) profanację? Wojna polsko-czeska pod flaga biało-czerwoną... Ad.B Wracając do meritum - czyli kibli. W tymże samym miejscu, stok narciarski i trasy biegowe są - jedne z wieeeeeelu. W odróżnieniu od Jakuszyc KLIKNIJ mają tu kible - ogólnie dostępne, i na miejscu ... Drewniany budyneczek ozdobiony vintażowymi tabliczkami stoi tuz przy stoku...
Zachęca stylowymi winietami dla narciarek....
i narciarzy.....
A w środeczku... Ciepło, czysto, pachnąco i na temat... Każdy użytkownik wchodzi tu w narciarskich czy turystycznych butach, niosąc na nich śnieg a pomimo to podłoga nie utytłana jak w.... (daruję sobie)
Całe wnętrze wyklejone "tapetą" ze starymi ogłoszeniami, artykułami i reklamami dotyczącymi narciarstwa. Papier toaletowy jest... Kolejki nie ma bo oczek jest kilka, czynnych...
Umywalka czysta, mydło jest, suszarka działa i błyszczy się jak...ech... Żebyż tak w Jakuszycach, pod flagą biało-czerwoną... Ale to chyba niepatriotycznie tak myśleć... Zwłaszcza na początku maja...
Tak się jakoś składa, że kible są w knajpach... często. Opis tychże łączy się z opinią moją na temat macierzystej kibelkowi knajpy. Tak i tym razem będzie :-) O knajpie, w której kibel był najlepszą jej ofertą ;-) Wybralismy się ostatniej niedzieli do Capitolu na Trzech muszkieterów. Jako, że czasu było jeszcze sporo a w capitolowej knajpie dzikie tłumy, weszliśmy vis a vis do Galicji. Pierwsza knajpiana zasada mówi - nikogo nie ma w knajpie NIE WCHODŹ! Ale nie! chłodek w środku milusi i NIKOGO! Zasiedliśmy, kelner i owszem podszedł, kartę podał. Ceny w miarę> Wybraliśmy pozycję "Lody pod kopułą" i zaznaczyliśmy, że spieszymy się na spektakl. Ile czasu, wg. Was, może zająć przygotowanie 2 (słownie dwóch) porcji lodów. W lodziarni parę minut. W restauracji (pustej jak czaszka posła partii panującej) trwało to minut 25. Zastanawialiśmy się czy kelner (z powodu tej pustki) nie ściągał czasami kucharza z chaty... Wiecie - telefon, kucharz się budzi, cza się umyć, ubrać, dojechać... Ogarniał nas śmiech pusty (jak i Galicja). W końcu przylazł i przynosi na tacy dwa talerze a na nich brązowe pół balona leży. Oki - zobaczymy co dalej. Stawia i, z namaszczeniem godnym lepszej sprawy, polewa te czekoladowe "kopuły" gorącym sosem z malin. Brzmi nieźle - wygląda gorzej. Do walki z tą kuriozalną konstrukcją dostaliśmy po łyżeczce. Te pierońskie kopuły były zamarznięte i grube jak pancerz Rudego 102! Żaden gorący sos malinowy niczego tu nie zmienił. Jak, do cholery, zaatakować Rudego łyżeczką??? Żeby chociaż widelczyk! Z łyżeczkami podano dwie malunie papierkowe serwetunie a walka zapowiadała się na krwawą! Co dziabniesz kopułę łyżeczką to juchowaty rozbryzg malinowego sosiku chce sięgnąć eleganckiego krawacika. W końcu Z. podał się i odwrócił kopułę do góry dnem, w desperackiej próbie dostania się do lodów. I tu ukazała się naga dupa... Sorki...prawda... Sorki....lód!
Obśmialiśmy się jak norki i poczuliśmy się jak w starodawnej PRLowskiej knajpie. Pod "kopułą" żałośnie leżał kawałek, twardej jak kamień, buły cassate! A tu "mało casu kruca bomba"!. Zaatakowaliśmy lód łyżeczką. Pracowicie, wiórek po wiórku jakoś dało radę. Kopułka strzelnicza Rudego została na talerzu. Jeszcze skok do kibla - z nadzieją na brak pancernych przeszkód w sikaniu i obmycie łapek po walce.
I tu miła zaskoczka. W Galicji kibel bez kopuły, z papierem i bieżąca wodą. Tradycyjnie... Nie nie tradycyjnie! Standardowo, czysto miło. Może Galicja powinna zmienić profil i trzymać się tej oferty w której czuje się najlepiej??? Margita
Kochajcie ludzi takich jakimi są... Innych nie ma...
Lato dawno już minęło... Serio! Idzie kolejne... A ja znalazłam takie, oto, fotki z bardzo upalnych czasów :-) Trzeba sobie jakoś radzić - jak powiedział Góral :-D
Pan w kiosku sobie też poradził, chociaż rura od klimy nieco przeszkadzała w wydawaniu reszty i zapodawała klientom dodatkowe ogrzewanie.
Ale co tam... Nie bądź pan rura i nie pękaj pan :-) Margita