środa, 5 marca 2014

Uroda życia.... Li chen...

Tak mi się skojarzyło,
że ta nadałaby się i do Lichenia ;-)
Uwielbiam gierki słowne a ta wyszła nad podziw dobrze...
Nie Licheń (tradycyjne miejsce histerii narodowej) tylko Li Chen... no właśnie kto zna Li Chena?

Nie, żebym znała go osobiście ale jego obłe rzeźby absolutnie podbiły moje serce.
Dodatkowym jego atutem jest to, że należy do klubu - jest osobnikiem 50+ (rocznik 1963).




To rodowity Tajwańczyk, któremu bliskie jest pojęcie "uważności". Ma własną interpretację chińskiej tradycji buddyjskiej i taoistycznej zmieszaną z myślą współczesną. 






Jego prace nawiązujące do Zen,odkrywają ducha dziecięcej niewinności i bogactwo radości z prostego życia.  Humor, który metaforycznie zmienia duchową przestrzeń, wymiata z rogów duszy pył żalu spowodowany stratą, która wszak polega tylko na przeniesieniu własności...


W naszej epoce niepewności i zmian, jego ciężkie, obłe rzeźby, wykonywane tradycyjnymi technikami, z których emanuje duch humanizmu, bujnej intymności i harmonii, niwelują odległość kulturową Orientu i Zachodu i przemawiają do odbiorcy jak zabawne, rzeźbione kołysanki..

Na słynnym Placu Vendome w Paryżu, jesienią 2013 roku były zupełnie na miejscu :-)

Margita 






źródełka:
http://www.lichensculpture.org/about.php?lang=en 
www.editshows.com
http://www.zimbio.com

poniedziałek, 3 marca 2014

Z mojej półki z książkami... Harfa traw...

"(...) Pamiętam, jak chciała przebudować cmentarz, wystawić coś w rodzaju mauzoleum dla siebie i dla was wszystkich Talbów. Jedna z tutejszych pań przyszła do mnie i powiedziała" "Sędzio, czy pan nie uważa, że Verena Talbo ma chorobliwe pomysły jak nikt w naszym mieście; bo żeby projektować taki ogromny grobowiec dla samej siebie?" A ja odpowiedziałem: "Nie, jedyną chorobliwą rzeczą jest to, że chce wydać tyle pieniędzy, kiedy ani przez chwilę nie wierzy, że kiedykolwiek umrze"(...)"

Truman Capote Harfa Traw
Czytelnik 1962

tłumaczył Bronisław Zieliński
seria Nike

Poza powodami intelektualnymi, wróciłam do tej serii z bardzo trywialnego powodu: format książek jest idealny, aby bez problemu włożyć go do torebki, co daje możliwość czytani w autobusie i nie obciążania ramienia w międzyczasie (od czytania).

Wolność jednostki i jej wyborów, świadomość konieczności ponoszenia odpowiedzialności zarówno za decyzje aktywne jak i pasywne, interes silniejszego, zbiorowa "moralność" - wszystko tu jest, jak w życiu...
 

Miłej lektury
Margita


źródełka:theagencyreview.wordpress.com 

niedziela, 2 marca 2014

Uroda życia... Wiosna w kościach...

Wiosna... czuję ją w kościach. W sobotę wybrałyśmy się z Bożeną na spacero-wycieczkę w poszukiwaniu wiosny. Bożenka zabrała wałówkę, dobry humor oraz masę wiadomości z ostatniej chwili, ja aparat fotograficzny i resztę j.w. Wg google maps zrobiłyśmy ok. 10 km (co prawda po Wrocławiu ale zupełnie nie dyskredytuje to rozpoczęcia sezonu :-).

Wiosenne, już marcowe, słoneczko wydobyło, jeszcze zimową nagość pergoli...



Wciąż bezlistne drzewa, już przeglądają się w zwierciadle wody przygotowując się wewnętrznie do wiosennej zmiany...

















 


A na niektórych gałązkach, nieśmiało zakwitają pierwsze kwiaty - jeszcze skromniutkie, ale już pewne swej urody i pionierskiego znaczenia...  






 



Słońce, które przez cały dzień nas ogrzewało i pompowało w nas energię i dobre wiosenne myśli, dało mistrzowski popis u schyłku dnia...





Ale w kościach i mięśniach czuję każdy kilometr :-)
Margita (50+)

Fotki : Margita Wiercipieta

Też o wiośnie :-)
http://wyjace50.blogspot.com/2013/03/zaklinanie-wiosny-podroze-z-ogrodem-w.html
http://wyjace50.blogspot.com/2013/04/podroze-z-ogrodem-w-tle-4-nareszczie.html