Jeżdżę czasami komunikacją miejską we Wrocku. Głównie w zimie bo zimno jest... na dworze. W lecie też czasami, jak ma padać albo co... Moje spotkania z komunikacją miasta Wrocławia nie napawają mnie optymizmem. Chyba jedyną osobą, którą napawają jest jaśnie oświecony, niezatapialny prezydent niejaki Rafał D. Chociaż, mam wrażenie, że po ostatniej wczesnoporannej wizycie w kurwi gdy wjechał w sposób tyleż centralny co nieuprawniony pod koła, jak najbardziej uprawnionego w tym miejscu, przedstawiciela komunikacji miejskiej - czyli tramwaju, te uczucia neico się wychłodziły. Moje, natomiast, w stosunku do tramwajów, się ociepliły... ale do rzeczy.
Wczoraj miałam jechać jak zwykle rowerem. Zleniwiałam i stwierdziłam, że zaryzykuje i pojadę autobusem 128. Wakacje, myślę, ruch mały, korków nie ma (choć dużo remontów), luzik... No i zostałam ukarana za lenistwo! 128 nie przyjechało!!! Zadzwoniłam więc pod wskazany na przystanku numer aby zasięgnąć informacji czy mam stać czy szukać połączeń alternatywnych. Spokój miałam w sercu bo i tak do roboty już się spóźniłam. Takiego spokoju nie mieli współstacze przystankowi. Zadzwoniłam jednak ja nie oni (jak zwykle). Po wysłuchaniu mechanicznej sentencji o dobru klienta i nagrywaniu, oraz wytrzymaniu 36 sygnałów, doczekałam się kontaktu z doradcą a właściwie doradczynią. Miła pani na początku nie mogła się zorientować o który przystanek mi chodzi.. ale spoko - po dłuższej chwili przeorganizowała zawartość czaszki i na moje pytanie czy mam stać i czekać na następne 128 , którego czas przyjazdu również bezefektywnie minął czy ...itd. odrzekła, że na ekranie komputera wszystkie 4 autobusy 128 ( na godzinę jadą raptem 2 więc 4 sztuki to full wypas) stoją w jakimś "utrudnieniu drogowym" w kierunku Psiego Pola.
- Ale ja w kierunku Legnickiej!
- No to tam nic nie jedzie bo one stoją. O pojawił się jakiś? A skąd on się wziął? Ale już przejechał pani przystanek!
- Jak przejechał?!? Toż stoimy tu stadkiem i mało prawdopodobne, żeby choć jeden jego członek nie zauważył dość dużego i wyczekiwanego autobusu!
- To może on awaryjny jest i gdzieś po drodze stał się 128?!?
- ?!?!?!
- Eeee lepiej niech pani jedzie czym popadnie- nie ma co czekać :-)
- A co z biletem - mam czasowy i już czas jakby minął bo autobus nie przyjechał.
- No bilet to pani nowy musi skasować :-)
- Jak nowy?!? W rozkładzie stoi jak byk, że podróż ma zająć mi tyle a tyle czasu i taki bilet nabywam a że MPK się nie wywiązuje to nie moja brosz.
- No jak panią kontroler złapie i wystawi mandat to może się pani odwołać.
Tu opadło mi wszystko wobec tułowia...
Wyższość mojej kochanej, czerwonej ramy, kierownicy, pedałów i koszyczka nad hybrydowym, klimatyzowanym i stojącym "w utrudnieniach drogowych" taborem MPK objawiła mi się w pełnej jaskrawości. Nawet gdy jadę pod górę i pod wiatr mam max kwadrans w plecy.
Żegnaj MPK - do zimy... a może nie będzie zimy ;-)
źródełka:
rowerowy.com
Salon Wyjących Pięćdziesiątek to podróże kobiety >50 po życiu i świecie… Wpadajcie więc kobiety aktywne, kobiety dojrzałe (i niedojrzałe) emocjonalnie, kobiety >50 i 50<, globtroterki, kinomanki, czytelniczki, filozofki, fotografki i fotograficzki, kobiety ciekawe świata Faceci j.w. wpadajcie również. Blog >50 działa! Natkniecie się tu na podróże, ogrody, hlavni mesto Praha (Praga), książki i diabeł wie co jeszcze. Tu wszystko jest możliwe…
- Strona główna
- Nieuporządkowany ranking kibli...
- Podróże z ogrodem w tle...
- Praga o 6.00...+ Czechy w dzień i w nocy...
- Z mojej półki z...
- Wrocław, Wrocek, Wroclove... odkrycie...
- MRUGAWKI
- Uroda życia...
- Kochajcie ludzi...
- Myślownia na dziś...
- Pret a porter 50+
- Na pohybel wrogom kobiet.... spirytualia ;-)
czwartek, 17 lipca 2014
czwartek, 10 lipca 2014
piątek, 4 lipca 2014
Pret a porter 50+.... To już lato....

A ja mam zapalenie krtani i nie mogę słowa rzec - co bardzo cieszy niektórych ;-). Mają w końcu szanse na wypowiedź. Cóż - niech korzystają póki mogą :-).
Skoro nie mogę gadać znalazłam sobie zajęcie i wyszukałam parę fajnych stylizacji na lato, które o sklerozo, do tej pory nas specjalnie nie rozpieszcza.
Generalnie jestem zwolenniczką spodni, co niektóre frakcje polityczne wprowadza ostatnio w stan niezdrowego podniecenia i motywuje do wypowiedzi tyle śmiesznych co głupich ale to już ich (tych frakcji oraz ich członków (sic!) problem.
Wracając do nogawek - lubię je i latem i zimą i już.

No właśnie, białe... ten kolor na spodniach nie da się nosić zimą. Dlatego latem eksploatuję go do upadu. Biały, ecru, beżyk... nudne? Być może... ale stylowe mające "ten" luz i eleganckie - o co przy upałach nie łatwo.

Każda z tych stylizacji jest do zastosowania natychmiast, prosto z szafy. Tylko tkaninka naturalna bardziej ;-)

W sukienkach letnich biały też jest świetny a i troszkę hippisowskiego stylu, w formie, nie zaszkodzi jak choćby


w tej dzianej, długiej spódnicy. Kapitalnie byłoby znaleźć coś takiego w szafie z czasów.... licealnych, ale niestety szafę mam nie za wielką a poza tym akurat takiego cudu nie posiadałam.
Byłam raczej zwolenniczką kolorów i nadal uważam, że lato kolorami stoi. Te dwie kolorowe kiecki są tego najlepszym przykładem. Ta po lewej rewelacyjna na wieczór a ta po prawej to prawdziwy kombajn: na plażę, do miasta, do pracy - zawsze lubiłam ten model. O przeznaczeniu decyduje ilość zapiętych (rozpiętych) guziczków :-)


Zresztą "matka" tego modelu z lat 50 do dziś
wyznacza kanony.
Cóż - idę leczyć gardło i szukać w szafie białych spodni... a może nie tylko...
Margita

www.dailymail.co.uk
http://ilona1.squidoo.com/summer-fashion-for-over-50
www.pinterest.com
http://www.wehotflash.com/crochet-skirts-trendy-spring-summer-2014/
www.stylingbuzz.com
www.fabsugar.com
www.overstock.com
retrorack.blogspot.com
www.fabsugar.com
Subskrybuj:
Posty (Atom)