czwartek, 10 października 2013

Z mojej półki z książkami... Pessoa - poeta z Lizbony


Fernando António Nogueira Pessoa

 Niesamowita rzeczywistość rzeczy 


Niesamowita rzeczywistość rzeczy
Jest moim codziennym odkryciem.
Każda rzecz jest tym, czym jest,
I trudno mi wytłumaczyć, jak bardzo mnie to cieszy,
I jak bardzo mi to wystarcza.
Wystarczy istnieć, by być kompletnym.
Napisałem dość wierszy.
Rzecz jasna, napiszę ich jeszcze więcej.
Każdy mój wiersz mówi właśnie o tym,
A każdy jest inny,
Bo każda istniejąca rzecz to sposób na wyrażenie tego.
Czasem wpatruję się w jakiś kamień.
Nie zastanawiam się nad tym, czy on czuje.
Nie zatracam się, nazywając go bratem,
Lecz lubię go za to, że jest kamieniem,
Lubię go, bo on nic nie czuje,
Lubię go, bo w niczym nie jest do mnie podobny.
Kiedy indziej słucham, jak wieje wiatr,
I myślę, że warto urodzić się choćby po to, by słyszeć, jak wieje wiatr.
Ja nie wiem, co będą myśleć inni, gdy to przeczytają;
Lecz zdaje mi się, że tak jest dobrze, bo myślę to bez wysiłku,
Nie sądziłem, że ktoś może słyszeć moje myśli;
Bo myślę to bez myśli,
Bo mówię to tak, jak moje słowa mówią.
Kiedyś nazwano mnie poetą materialistą,
A ja się zdumiałem, bo nie sądziłem,
Że można mnie nazwać w jakikolwiek sposób.
Ja nawet nie jestem poetą – widzę.
Jeśli to, co piszę, ma jakąś wartość, to nie ja mam tę wartość –
Wartość jest tam, w moich wierszach.
Wszystko to jest całkowicie niezależne od mojej woli.

(przeł. W. Charchalis)Portugalia-spacer po Lizbonie - Dom Fernando Pessoa to muzeum jakiego jeszcze nie widziałam m.in. dlatego , że  cały budynek na zewnątrz i w środku jest pokryty cytatami z jego utworów.Portugalski noblista José Saramago poświęcił Pessoi powieść Rok śmierci Ricardo Reisa.

Praga o 6 sennie jeszcze ziewa... Zakamarki, zaułki, kąty


 Praga, jak każde miasto, ma swoje zakamarki, gdzie turyści zaglądają rzadko lub wcale, bo tyle innych miejsc do oglądania. My z Z. te zakątki uwielbiamy dla ich niepocztówkowości, nieskończonej ilości i bezwstydnej niekomercyjności.
Nie trzeba się zbytnio oddalać
od centrum - chociaż im dalej tym ciekawiej.



Tu natknęliśmy się na secesyjne drzwi urody przecudnej, które, w trybie natychmiastowym, wstawilibyśmy do naszego domu (gdybyśmy takowy posiadali)...

 




Ówdzie Z. wypatrzył, ponad 70-letnią reklamę mydła firmy Otta, malowniczo wpisująca się w ścianę lekko zrujnowanej kamienicy...



http://www.hudeckovi.com/index.php?page=main




Przy wyjściu z jednej (z niecentralnych) stacji metra zachwyciłam się ceramiczną fontanną (dziś chyba nie działającą) autorstwa Olgi
i Miroslava Hudeckovych, czeskich rzeźbiarzy-ceramików. Długo staliśmy, podziwiając urodę miejsc zwykłych... a może by tak u nas na tarasie...













Podczas włóczęgi po Starym Mieście trafiliśmy na portal z napisem
" Niech oknami wchodzi zdrowie
a drzwiami życzliwość" - piękne i jaka szkoda, że takich makatkowych sentencji nie umieszcza się teraz na nadprożach. 
W końcu każdy z nas lubi zaklinać rzeczywistość - a to taka prosta forma zaklinania....




http://www.sochy-krystufek.cz/


Przy jednej z praskich szkół podstawowych leży sobie przekrojone jabłko Jireho Krystufka. Kąsek sztuki rzucony w codzienne życie. Zwykłość - niezwykłość formy, ot tak,  dla dzieci, przechodniów, mieszkańców ...


https://www.facebook.com/pages/Olbram-Zoubek/67885205066
aNiektóre praskie blokowiska to mają szczęście... Jak choćby to, gdzie lokatorzy codziennie mogą obcować z Nocą i Dniem Olbrama Zoubka. Fantastyczny kontrast połyskującego złota i matowego, prawie czarnego cementu(??), lekkość formy,elf (iczność) postaci... Zwyczajne, lekko zarośnięte chwastami miejsce, gdzie artyzm koegzystuje z powszedniością, wrzucając do niej iskierkę wszechświata...



A w innym miejscu...
Ale o tym w następnym odcinku :-)

Margita

wtorek, 8 października 2013

Uroda życia... Czeszka balerina

Czeszki - najpiękniejsze
i najwygodniejsze na świecie ćwiczki, trumniaki, baleriny... Czy ktoś jeszcze pamięta??? Ich zdobycie graniczyło
z cudem.
Trza było jechać do Czechosłowackiej Republiki Ludowej lub polować
w sklepach obuwniczych lub Składnicy Harcerskiej. Były tylko białe i tą białość utrzymywało się, skrupulatnie nakładając kolejne warstwy pasty do zębów Lechia. Jakiż to był szpan i sznyt.



Dziś mamy znowu (kolejny raz) modę na baleriny. Chwalę to sobie codziennie :-). Wszędzie, w każdym sklepie i na straganie baleriny elegantki, czeszki ćwiczki, czeszki biegaczki, cycle baleriny... Kocham je miłością namiętną, gdyż wygodne są niebiańsko, a powszechna, na modowych blogach opinia, że noga w tym niedobrze wygląda, a chód kaczkowaty, wywołuje u mnie tylko wyrozumiały uśmiech. Mojej nodze (zarówno lewej jak i prawej) należy się ta balerina jak psu zupa. Moje obie nogi zachwycone są odnowieniem przyjaźni z czeszkami, czeszkami we wszystkich kolorach tęczy, z kokardką, klamerką, flagą i HGW czym jeszcze. I zupełnie mnie nie wzrusza fakt chińskiego pochodzenia czeszek


Jako, że jesień i przecena goni okazję zrobię sobie ogromny zapas - bo kto wie kiedy znowu wrócą do modowych łask?

Do zobaczenia w czeszkowym klubie
Margita