
O angielskich spłuczko-klamkach pisałam już swojego czasu tu KLIKNIJ
Ale dziś wzięłam na warsztat inny angielski kiblowy fenomen: dwa wodne kurki (kurka wodna???) jeden od wrzątku i kilometr od niego drugi od zimnej wody. W angielskim domu to rozumiem: umywaleczka, koreczek
zatyka odpływ, wlewamy ciut wrząteczku, dodajemy kapkę zimnej, mamy odpowiednią temperaturkę, myjemy buziunię, rączunie, uszka a na koniec nogi. Oszczędnie i ekologicznie. Niech im tam.

Ale w publicznym kiblu na dworcu????
Spróbowałam karkołomnej sztuczki
z przekładaniem rąk. Najpierw pod zimny kranik, później... hmm...
ale czym mam nacisnąć / odkręcić wrzątkowy kurek, skoro w małdrzyku rączek oczko zimnej wody spoczywa?!?


Auć!!! Małpą w kąpieli nie będę!
Wyparzać łapek nie muszę choć to dworzec i zima!
No i bądź tu mądry i dbaj o higienę!
Proszę waszej królewskiej szanowności - o co chodzi tobie królowo, i twoim poddanym???

Za to patent z automatem do sprzedaży podpasek ujął mnie za.. serce, choć nas - klimaxowych to już nie dotyczy, doceniam każdy gest dla kobiecej wygody.
No i jeszcze to - po prostu balsam na moje bystre - upierdliwe oczka.
Czeski (KLIKNIJ) patent w brytyjskim wykonaniu na modłę Misia :).
Wniosek - czasem się i u nas uda spełnić staroeuropejskie standardy ;-)
Tylko co z tymi kranikami?

Margita
http://nie-wierzcie-zegarom.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czy Twój komentarz przejdzie przez filtry:
1. Prawdy (czy to co chcesz napisać jest zgodne z prawdą?)
2. Dobra (czy to co chcesz napisać jest dla mnie dobre?)
3. Pożyteczności (czy to co chcesz napisać jest dla mnie pożyteczne?)
Jeżeli tak - pisz :-)