wtorek, 10 czerwca 2014

Praga o 6 sennie jeszcze ziewa... Praskie powidoki...



Znów wróciłam z Pragi. Właśnie wczoraj zamknęłam pod powiekami ostatnie powidoki. Tym razem moja kochanka mało nie zabiła nas temperaturą swojego uczucia. Jednak 39oC - jak na miasto - choćby było stolicą europejską na P. z wieżą Eiffla - to troszkę dużo. Słońce odpuszczało pod wieczór wynagradzając nas klimatycznymi iluminacjami. W niektórych przypadkach wyręczało się (słońce znaczy) swoimi elektrycznymi siostrami. Jednak efekt końcowy można stanowczo zaliczyć do koronnych landszaftów sezonu :-).

cdn. Margita

środa, 4 czerwca 2014

Z mojej półki z książkami... Głęboka rzeka....

Po literaturę japońską sięgnęłam za sprawą Pana Murakamiego, którego powieści absolutnie mnie zauroczyły i wciągnęły jak wyżymaczka. 

Zaczęłam szukać innych autorów i trafiłam na Pana Endo.
"Głęboka rzeka" to pierwsza z jego książek, która wpadła do mojego Kindla. Jeszcze jej nie skończyłam ale już mnie urzekła historia podróży Japończyków do Indii nad świętą rzekę Ganges. Historia ludzi z różną, czasem mroczną przeszłością, których motywacje do wyjazdu były równie, jak oni sami odmienne. Historia poszukiwania egzotyki i wrażeń, nadziei na spotkanie, dążenia ku zrozumieniu przeszłości, akceptacji odmienności rozwija się niespiesznie odsłaniając coraz to nowe aspekty ludzkiego ducha.

Mam wrażenie, że bohaterowie sami są zdumieni swoimi zachowaniami i z równym zdziwieniem odnajdują w sobie gotowość do  kolejnych zmian.

A wszystko to w dusznej i mistycznej atmosferze Waranasi -świętego miejsca rytualnych kąpieli w Gangesie.  

Jeden z bohaterów - Otsu - zawędrował do tego miejsca idąc śladami "Cebuli"...
więcej nie opowiem ale podrzucę dość ciekawy cytat:

"Istnieją rozmaite religie, lecz są one po prostu różnymi ścieżkami prowadzącymi do tego samego punktu. Czy zatem ma znaczenie, którą z tych wielu ścieżek obierzemy, skoro i tak dążymy do jednego celu?"
Były to ulubione słowa Otsu. Czuł podobnie, zanim poznał poglądy Gandhiego. Były to bowiem słowa, które ściągnęły nań dezaprobatę przełożonych w seminarium a w nowicjacie budziły antypatię i pogardę.
- Skoro tak myślisz to dlaczego pozostajesz w naszym świecie? Dlaczego natychmiast nie opuścisz Kościoła? Wszak naszym zadaniem jest bronić chrześcijańskiego świata i chrześcijańskiego kościoła!"

Hmmm... miłego czytania :-)
Margita

niedziela, 1 czerwca 2014

Nieuporządkowany ranking kibli... Usiąść na kaktusie...



 Meksyk kojarzy mi się z egzotyką, kolorami, gorącym słońcem i ogromnymi kaktusami
i od razu przypomina mi się
taka piosenka:





"W kawiarni meksykańskiej raz
Siedziałem i spędzałem czas,
Cowboye grali w pokera
Przy dźwiękach bolera - CARRAMBA!!!


Wtem Stary Pedro wstał,
Nie będę więcej z wami grał
Bo szuler jest między nami,
szukajcie go sami -
CARRAMBA!!!"



 Kiedy trafiłam na te okazy pomyślałam, że w takiej, meksykańskiej kawiarni byłyby jak najbardziej na miejscu... choć dziś cena miski, najprawdopodobniej, przewyższałaby cenę budy... kawiarni znaczy...
Tak czy siak zapałałam do nich gorącym, jak meksykańskie słońce, entuzjazmem.


Meksykańskie wzornictwo ma w sobie tyle pozytywnej energii, że siadając...nie tylko na kaktusie... wyjdziemy z miejsca gdzie król chodzi piechotą opróżnieni z ;-) za to pełni optymizmu i nowych pomysłów...

czego i Wam życzę
Margita



 P.S. A swoją drogą ciekawe czemu np. Bolesławiec niczego takiego nie produkuje? Czyżby znowu syndrom polskiego smutasa pozbawionego poczucia humoru???

 źródełka
http://mexican-tile.net