Co robicie z ingrediencjami po zlaniu nalewki??? Ja najczęściej pożeram (wiśnie, porzeczka itd) albo... dodaję do kolejnych nalewek :-).
Tak właśnie powstała DUSZA CHO-CHO-SAN
1. Zostały mi figi i rodzynki z innej nalewki, zalałam je ponownie wódką,
2. Dodałam kilka goździków (nie mam tu na myśli kwiatów),
3. Trochę soku z pigwy,
4. Plasterek świeżego imbiru,
5. Sok z pomarańczy (oczywiście chwilę wcześniej wyciśnięty),
6. Skrawek skórki pomarańczowej (z nią trzeba bardzo ostrożnie, ma baaaaaardzo intensywny smak i zapach, acha i trzeba ją porządnie wyszorować - chociaż to tylko częściowo usunie chemię :-(... ale rzadko mamy dostęp do pomarańczy prosto z ekologicznego drzewa - hmmm - nie poradzisz :-),
7. Trochę miodu i...
8. Chochosan... tak, tak - wermucik, który z wielkim sentymentem wspominam z czasów licealnych, gdy jedną butelką zlała się w trupa cała nasza klasa na wycieczce w Krakowie...słowo daję - wszyscy byli pod wpływem... cud czy co?
Teraz Chochosan nie ma takiej wydajności energetycznej ale jest doskonałym dodatkiem łamiącym smak.
Odstawić na trochę dłużej... Hmmm... DOBRE :-)
Margita
Niestety... w temacie kibli, w końcu, coraz lepiej się dzieje w naszej (już nie ludowej) ojczyźnie.
Wynajdywać kurioza coraz trudniej
i poszydzić coraz rzadziej można...
Nie... no w sumie to super jest. W końcu można się oddać czynnościom fizjologicznym w przyzwoitych warunkach. Trzeba się tylko bardziej przyłożyć w eksploracyjnej działalności ;-)
Pod Wro, w miejscowości mającej wilka w rdzeniu nazwy, pewien gość odziedziczył po ojcu gorzelnię.
Gorzelnia, jak się okazuje, może w tym kraju nie przynosić zysków.
Za litra spirtu w skupie płacą 3 złote - rzecze spadkobierca. No nijak się z tego nie da wyżyć (Jak żyć panie premierze?)
Zamknął człek gorzelnię otworzył knajpę. A w knajpie, jak to w knajpie i kibel jest...
Jak na gorzelnię, królewski,rzekła bym :-).
Wrzucam go tu gwoli kronikarskiej rzetelności.
Margita
Czas kanikuły w pełni więc i lektura raczej lekka i niewymagająca ale świetnie nadająca się na czytadło pod słonecznym parasolem, gdy uwaga nieco rozleniwiona a chciałoby się jakiejś
sensacji.
"Spisek Franciszkanów" - nieźle osadzony w średniowiecznych chrześcijańskich zabobonach, relikwiach, "urokach" klasztornego i pustelniczego życia oraz kościelnych intrygach i polityce spełnia z naddatkiem te wymagania.
A na dodatek te prawdziwie boskie perełki:
"Przez lata uważałem, że tym Antychrystem jest cesarz Fryderyk. Jego zwyczaj codziennych kąpieli, nawet w niedzielę, dowodził,że nie przestrzega ani przykazań Boga, ani świąt i sakramentów kościoła".
I oto wszystko jasne!Latem, zwłaszcza w środkach komunikacji miejskiej bez trudu rozpoznamy kto Antychrystem nie jest.
Margita