środa, 13 grudnia 2017

Nieuporządkowany ranking kibli...Piechur bez głowy...

Kalisz... 
- najstarsze polskie miasto...
- niegdyś stolica guberni ekumenicznie łącząca wiele wyznań...
- miasto Asnyka - ach te sałatki w Lewym profilu...
- miasto wspominane (w domyśle) przez Starszych Panów"...jak dobrze jest wiosną podumać nad Prosną..."
- miasto Konopnickiej Marii... "Kto w więzach słabnie, jest godzien swej niedoli"


Kalisz...
Nazwa pochodzi od archaizmu "kał" oznaczającego  bagno, mokradło... (za Wikipedią :-)

No dobra archaizm, archaizmem a kał kałem...
A kał to kibel :-0
 
Właśnie w PraKale na ulicy Śródmiejskiej trafiłam gościnnie na kibel niezwykły,
kibel z duszą!!!


Z duszą, z duszą - nie z du..ą!

W kamienicy starej jak świat,
w gigantycznym mieszkaniu - niemała łazienka.

Ponieważ wszystko stare więc instalacja wije się po ścianach niczym węże kuszące Ewę...

Blaszana wanna malowniczo otulona białymi welonami i... 
Zawadiacko zakotwiczony o jedną z rur stoi sobie bezpierśny i bezgłowy manekin. 
Stoi - więc jeźdźcem bez głowy być nie może .. Chyba, że spieszonym ;-)

Owa dolna, bezwstydnie naga połowa, daremnie usiłuje krok do przodu uczynić - wszak zakotwiczona jest. Jedyny kontakt ze światem umożliwia, nadziana nań, rolka papieru toaletowego...
Papier toaletowy niczym taśma telexu, może
w świat (za pomocą rur) zanieść przesłanie od bezgłowca... 


No dobra - głowa jakaś obok - niczym trofeum z safari meksykańskiego - trwa na warcie i taksuje potencjalnych wytwórców kału... Ale tak jakby...
z pewną taką nieśmiałością... 


Ech Kalisz - PraKał... Dekadencja...Vintage...Hipsteryzm...
Czas na powrót :-)
Margita

poniedziałek, 4 grudnia 2017

Nieuporządkowany ranking kibli... Angielska logika...

Anglicy są dziwni.
O angielskich spłuczko-klamkach pisałam już swojego czasu tu KLIKNIJ


 Ale dziś wzięłam na warsztat inny angielski kiblowy fenomen: dwa wodne kurki (kurka wodna???) jeden od wrzątku i kilometr od niego drugi od zimnej wody. W angielskim domu to rozumiem: umywaleczka, koreczek
 zatyka odpływ, wlewamy ciut wrząteczku, dodajemy kapkę zimnej, mamy odpowiednią temperaturkę, myjemy buziunię, rączunie, uszka a na koniec nogi. Oszczędnie i ekologicznie. Niech im tam.
 

Ale w publicznym kiblu na dworcu????

 Spróbowałam karkołomnej sztuczki
z przekładaniem rąk. Najpierw pod zimny kranik, później... hmm...
ale czym mam nacisnąć / odkręcić wrzątkowy kurek, skoro w małdrzyku rączek oczko zimnej wody spoczywa?!?






No to może odwrotnie???
Auć!!! Małpą w kąpieli nie będę!

Wyparzać łapek nie muszę choć to dworzec i zima!

No i bądź tu mądry i dbaj o higienę!

Proszę waszej królewskiej szanowności - o co chodzi tobie królowo, i twoim poddanym???





Za to patent z automatem do sprzedaży podpasek ujął mnie za.. serce, choć nas - klimaxowych to już nie dotyczy, doceniam każdy gest dla kobiecej wygody.






No i jeszcze to - po prostu balsam na moje bystre - upierdliwe oczka.
 Czeski (KLIKNIJ) patent w brytyjskim wykonaniu na modłę Misia :).
Wniosek - czasem się i u nas uda spełnić staroeuropejskie standardy ;-)


Tylko co z tymi kranikami?

Margita





źródełka:
http://nie-wierzcie-zegarom.blogspot.com


piątek, 1 grudnia 2017

Kochajcie ludzi... Nierozgrzana Kalina...

Kochajcie ludzi takich jakimi są... Innych nie ma...
 
Bożenka wyciągnęła mnie na kulturę.
Tą razą do Kameralnego.
Człowiek się zapomina i dopiero w foyer teatru oświeciło mnie, że to przecież odnoga Polskiego i placówka podległa niejakiemu M. A na M. nikt porządny nie łoży! No ale - stało się.
Na widowni pustki... No dobra - środa!
"10 przykazań dla Kaliny" rozpoczęło się słabo. Monika Bolly aktorsko zupełnie niezła (choć trudno było mi jej fizis zbliżony do MM przypasować do Kaliny Jędrusik) wokalnie zupełnie nie podołała. Co i rusz chwiała się na linii melodycznej i wycinała koguty a jakość techniczna, towarzyszącego jej, elektronicznego bandu była, po prostu,  "żenuła". Z czasem spektakl się rozkręcił. Aktorka rozgrzała struny głosowe i, w końcowych sekwencjach, dawała radę ale...
- Choć przedstawienie ciekawie opierało się na bardzo osobistych wydarzeniach z życia Kaliny, choć interpretacje piosenek były niebanalne i nienaśladowcze (za co im chwała) to ten nieciekawy, choć pod koniec mocny, głos Moniki Bolly był ciągłym i irytującym dysonansem...
- Wciąganie widowni w gierki słowne - średnio udane
- I ten Gomółka z Cyrankiewiczem i orłem... w garderobie??? Jednakowoż coś z tych lat pamiętam więc takiego kitu proszę mi tu nie wciskać!

Chcecie to idźcie - nie zachęcam nie zniechęcam ;-)

Margita
PS.
Niestety -  się podejmuje flirt z nowym dyrektorem Polskiego to nic dobrego z tego nie wychodzi.
- Spektakl (jako taki) podobno nie był wcale premierowy gdyż 5 lat temu wystawiano go we wrocławskim Teatrze Małym (tak, tak - mamy taki prywatny teatr) choć ja śladów po tym nie znalazłam :-(
- ze środków masowego "rażenia" wynika, że tekst Dygata został, w niejasny sposób, pozyskany z prywatnych archiwów Kaliny. Na dodatek wykorzystano go publicznie bez zgody spadkobierczyni praw autorskich. 

Taka sytuacja

źródełka:
https://www.facebook.com/Teatr.Polski.we.Wroclawiu/?hc_ref=ARQeQ2XsYL8SHGsWv4BLQW6-W9T1_98B2r4Y3teH9__NV4odkhCoeE7gYYJILJVwNUg
http://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/7,35771,21683784,teatr-polski-wykorzystal-tekst-na-ktory-nie-dostal-zgody.html 
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/240191.html