Jakieś 20 lat temu moi rodzice wraz ze swoimi przyjaciółmi spod Oleśnicy sadzili, u nich na polu, drzewa: świerki, sosny, dęby itd. Sadzili gęsto bo wszak nie wszystkie się przyjmą itd. Mieli "pecha"... Deszcz padał, było ciepło, znów deszcz padał - wszystkie france się przyjęły. Las urósł gęsty choć oko wykol, w równych rzędach. Dnia pewnego nadleśnictwo przysłało pismo, że trza część rzeczonego lasu wyciąć bo cośtam wyszło na satelicie. To przyjechali my pomóc i tak mamy choinkę. Nie powiem - całkiem ładnie pachnie, jak za dawnych, ekologicznych czasów tylko... duża jest...
No i wczoraj , ta pięknie ubrana choinka sobie stała, światełkami mrygała i oko cieszyła. Z. co prawda napomknął, że cosik krzywo stoi...alem zgasiła go jenem spojrzeniem.... Krzywo... no i co jeszcze!
Przyjechała my friend Bożenka, pije naleweczkę limonkową, zakąsza alkoholizowanymi kokosowymi ciasteczkami -zasłużyła, bo:
a/ czyta mojego bloga - kochana Bożenka!
b/ upiekła rzeczone ciasteczka i twierdzi, ze jej nie wyszły, bo duże czy coś...
No więc siedzimy i oddajemy się plotkom i przyjemnościom podniebienia, nad nami choinka... No świątecznie już tak i miło a tu nagle, nasza choinka, bez ostrzeżenia, płynnym ruchem obaliła się, z wielkim hukiem, na sam środek biesiadnego stołu! Woda z podstawki sie wylała, bombki w drobiazgi, szkło stołowe = skorupy. No armagiedon! Akcja ratownicza została przeprowadzona szybko i skutecznie. Stary Harcerz + 2 dojrzałe organizatorki i byłe przewodniczące, to dobra ekipa na sytuacje "kryzysowe". A cośmy się naśmiali to nasze :-). Choinka została karnie przeniesiona na podłogę i ponownie ubrana...
Ale, al - ja nie o tym miałam!
O kutii miało być!!!
No więc okazuje się, ze nie mam maku a mam ochotę upiec z makiem właśnie ciasteczka. Przypomniałam sobie (tym razem się udało pomimo wieku ;-). W szafce pokutuje od zeszłego roku puszka z kutią. Szuka, szukam... jest! Termin ważności... uffff! Wsio OK.
Pytanie - czy z tego da się zrobić ciasteczka?
Odpowiadam - jak najbardziej! Do kutiowej masy (a właściwie do tego co zostało, bo siedzę przy otwartej puszce i piszę) dodałam mąki, proszku, trochę oleju i jajko... Z masy kuleczki, spłaszczyć, wetknąć na "czubek" orzecha włoskiego (BEZ SKORUPKI!!!) i pieczemy.
Dam znać jak wyszło :-P
Margita
P.S. Choinka stoi i ani drgnie :-)
P.S.2 Ciastka wyszły SUUUUPER!!! Im dłużej leżą tym są lepsze :-)
P.S. 3 WESOŁYCH ŚWIĄT :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czy Twój komentarz przejdzie przez filtry:
1. Prawdy (czy to co chcesz napisać jest zgodne z prawdą?)
2. Dobra (czy to co chcesz napisać jest dla mnie dobre?)
3. Pożyteczności (czy to co chcesz napisać jest dla mnie pożyteczne?)
Jeżeli tak - pisz :-)