Edgar Degas |
Czy nie macie tak, że ni z tego ni z owego zaczynają swędzieć was plecy?
I to nie w okolicach pasa albo szyi tylko dokładnie tam, gdzie dosięgalność jest słaba lub wręcz zerowa. Prawie zawsze ten wredny świądek usadowi się między łopatkami... dokładnie centymetr poniżej lub powyżej dosięgu. Siedzi menda jedna i śmieje się giglając to niedostępne miejsce swoją nieogoloną brodą.
No bo, że to menda płci męskiej nie mam najmniejszej wątpliwości!
Państwo E.J. wysługiwała się koleżankami i kolegami studentami (czytaj http://wyjace50.blogspot.com/2014/11/uroda-zycia-drapanie-po-plecach.html ), niektórzy nabywają i używają z powodzeniem drapaczek. Jednak, choć taka drapaczka byłaby nie wiem jak teleskopowa, to do torebuni wieczorowej się nie zmieści a poza tym jak tu wyciągać taki odblaskowy artefakt i wrażać go sobie za suknię!?! No fuj ;-). A i w robocie nie bardzo. A teraz już nie uchodzi poprosić koleżanki a już boże broń - kolegi z pracy o podrapanie. Nie dość, że zaraz molestowanie to jeszcze mobbing albo inna ruja i porubstwo by się z tego urodziło, że cho, cho, cho (jak Mawiał Św. Mikołaj na amerykańskich filmach).
No i dlatego co rano sprawdzam. Gdy się te moje dłonie schodzą za plecami znaczy, że sobie sama podrapię swędzące pleczne miejsce i pogonię tego nieogolonego. Oby jak najdłużej.
P.S.
Okazuje się, ze Degas tez się tym fascynował....
źródełka:
commons.wikimedia.org
Dzień dobry, fajny wpis. Ja, mimo chorego kręgosłupa (kto po 50 ma zdrowy?) ćwiczę trochę inaczej i nie rano a w ciągu dnia, kiedy już jestem rozruszana. Dłońmi staram się dotknąć łokci za plecami (nie daję rady, ale próbuję) i na plecach składam dłonie. Polecam!
OdpowiedzUsuńDzień dobry,
Usuńsprawdziłam - daję radę :-)
A co z blogiem czarnoporzeczkowym? Wskoczyłam i....
A tak lubię czarnoporzeczkową nalewkę :-P
Pozdrawiam ciepluteńko