Salon Wyjących Pięćdziesiątek to podróże kobiety >50 po życiu i świecie… Wpadajcie więc kobiety aktywne, kobiety dojrzałe (i niedojrzałe) emocjonalnie, kobiety >50 i 50<, globtroterki, kinomanki, czytelniczki, filozofki, fotografki i fotograficzki, kobiety ciekawe świata Faceci j.w. wpadajcie również. Blog >50 działa! Natkniecie się tu na podróże, ogrody, hlavni mesto Praha (Praga), książki i diabeł wie co jeszcze. Tu wszystko jest możliwe…
- Strona główna
- Nieuporządkowany ranking kibli...
- Podróże z ogrodem w tle...
- Praga o 6.00...+ Czechy w dzień i w nocy...
- Z mojej półki z...
- Wrocław, Wrocek, Wroclove... odkrycie...
- MRUGAWKI
- Uroda życia...
- Kochajcie ludzi...
- Myślownia na dziś...
- Pret a porter 50+
- Na pohybel wrogom kobiet.... spirytualia ;-)
wtorek, 30 grudnia 2014
Kochajcie ludzi... Rozciąć w pół po długości...
Kochajcie ludzi takich jakimi są...
Podlewałam właśnie kwiatki stojąc na drabince.
Mogłabym zawołać "wow" ale mnie to brzydzi więc po prostu spytam:
źródełka:
niedziela, 28 grudnia 2014
Pret a porter 50+... Zimowa torebka....
Do takiej torebki aż proszą się wysokie skórzane kozaki i cieplutki blezer. Noszenie jej latem byłoby czysta obrazą dla trawy, kwiatów i słońca. Najlepiej jej będzie w otoczeniu płatków śniegu (cha, cha, cha) a przynajmniej w towarzystwie mrozu, bo sama jest cieplutka i ptrzytulaśna. I pojemna na dodatek
Margita
źródełka:
www.craftsy.com
Etykiety:
50+,
blog 50+,
kobieta 50+,
kobiety 50+,
ładne rzeczy,
moda,
pret a porter,
Salon Wyjących Pięćdziesiątek,
street style,
torebka,
wyjące 50,
Wyjące Pięćdziesiątki
poniedziałek, 22 grudnia 2014
Uroda życia... Drugie życie kutii...
Noo tak... Nawet z Last Christmas można przesadzić... Wczoraj z zapałem ubierała choinkę przywiezioną przedwczoraj z... i tu historia też ciekawa:
Jakieś 20 lat temu moi rodzice wraz ze swoimi przyjaciółmi spod Oleśnicy sadzili, u nich na polu, drzewa: świerki, sosny, dęby itd. Sadzili gęsto bo wszak nie wszystkie się przyjmą itd. Mieli "pecha"... Deszcz padał, było ciepło, znów deszcz padał - wszystkie france się przyjęły. Las urósł gęsty choć oko wykol, w równych rzędach. Dnia pewnego nadleśnictwo przysłało pismo, że trza część rzeczonego lasu wyciąć bo cośtam wyszło na satelicie. To przyjechali my pomóc i tak mamy choinkę. Nie powiem - całkiem ładnie pachnie, jak za dawnych, ekologicznych czasów tylko... duża jest...
No i wczoraj , ta pięknie ubrana choinka sobie stała, światełkami mrygała i oko cieszyła. Z. co prawda napomknął, że cosik krzywo stoi...alem zgasiła go jenem spojrzeniem.... Krzywo... no i co jeszcze!
Przyjechała my friend Bożenka, pije naleweczkę limonkową, zakąsza alkoholizowanymi kokosowymi ciasteczkami -zasłużyła, bo:
a/ czyta mojego bloga - kochana Bożenka!
b/ upiekła rzeczone ciasteczka i twierdzi, ze jej nie wyszły, bo duże czy coś...
No więc siedzimy i oddajemy się plotkom i przyjemnościom podniebienia, nad nami choinka... No świątecznie już tak i miło a tu nagle, nasza choinka, bez ostrzeżenia, płynnym ruchem obaliła się, z wielkim hukiem, na sam środek biesiadnego stołu! Woda z podstawki sie wylała, bombki w drobiazgi, szkło stołowe = skorupy. No armagiedon! Akcja ratownicza została przeprowadzona szybko i skutecznie. Stary Harcerz + 2 dojrzałe organizatorki i byłe przewodniczące, to dobra ekipa na sytuacje "kryzysowe". A cośmy się naśmiali to nasze :-). Choinka została karnie przeniesiona na podłogę i ponownie ubrana...
Ale, al - ja nie o tym miałam!
O kutii miało być!!!
No więc okazuje się, ze nie mam maku a mam ochotę upiec z makiem właśnie ciasteczka. Przypomniałam sobie (tym razem się udało pomimo wieku ;-). W szafce pokutuje od zeszłego roku puszka z kutią. Szuka, szukam... jest! Termin ważności... uffff! Wsio OK.
Pytanie - czy z tego da się zrobić ciasteczka?
Odpowiadam - jak najbardziej! Do kutiowej masy (a właściwie do tego co zostało, bo siedzę przy otwartej puszce i piszę) dodałam mąki, proszku, trochę oleju i jajko... Z masy kuleczki, spłaszczyć, wetknąć na "czubek" orzecha włoskiego (BEZ SKORUPKI!!!) i pieczemy.
Dam znać jak wyszło :-P
P.S.2 Ciastka wyszły SUUUUPER!!! Im dłużej leżą tym są lepsze :-)
P.S. 3 WESOŁYCH ŚWIĄT :-)
Jakieś 20 lat temu moi rodzice wraz ze swoimi przyjaciółmi spod Oleśnicy sadzili, u nich na polu, drzewa: świerki, sosny, dęby itd. Sadzili gęsto bo wszak nie wszystkie się przyjmą itd. Mieli "pecha"... Deszcz padał, było ciepło, znów deszcz padał - wszystkie france się przyjęły. Las urósł gęsty choć oko wykol, w równych rzędach. Dnia pewnego nadleśnictwo przysłało pismo, że trza część rzeczonego lasu wyciąć bo cośtam wyszło na satelicie. To przyjechali my pomóc i tak mamy choinkę. Nie powiem - całkiem ładnie pachnie, jak za dawnych, ekologicznych czasów tylko... duża jest...
No i wczoraj , ta pięknie ubrana choinka sobie stała, światełkami mrygała i oko cieszyła. Z. co prawda napomknął, że cosik krzywo stoi...alem zgasiła go jenem spojrzeniem.... Krzywo... no i co jeszcze!
Przyjechała my friend Bożenka, pije naleweczkę limonkową, zakąsza alkoholizowanymi kokosowymi ciasteczkami -zasłużyła, bo:
a/ czyta mojego bloga - kochana Bożenka!
b/ upiekła rzeczone ciasteczka i twierdzi, ze jej nie wyszły, bo duże czy coś...
No więc siedzimy i oddajemy się plotkom i przyjemnościom podniebienia, nad nami choinka... No świątecznie już tak i miło a tu nagle, nasza choinka, bez ostrzeżenia, płynnym ruchem obaliła się, z wielkim hukiem, na sam środek biesiadnego stołu! Woda z podstawki sie wylała, bombki w drobiazgi, szkło stołowe = skorupy. No armagiedon! Akcja ratownicza została przeprowadzona szybko i skutecznie. Stary Harcerz + 2 dojrzałe organizatorki i byłe przewodniczące, to dobra ekipa na sytuacje "kryzysowe". A cośmy się naśmiali to nasze :-). Choinka została karnie przeniesiona na podłogę i ponownie ubrana...
Ale, al - ja nie o tym miałam!
O kutii miało być!!!
No więc okazuje się, ze nie mam maku a mam ochotę upiec z makiem właśnie ciasteczka. Przypomniałam sobie (tym razem się udało pomimo wieku ;-). W szafce pokutuje od zeszłego roku puszka z kutią. Szuka, szukam... jest! Termin ważności... uffff! Wsio OK.
Pytanie - czy z tego da się zrobić ciasteczka?
Odpowiadam - jak najbardziej! Do kutiowej masy (a właściwie do tego co zostało, bo siedzę przy otwartej puszce i piszę) dodałam mąki, proszku, trochę oleju i jajko... Z masy kuleczki, spłaszczyć, wetknąć na "czubek" orzecha włoskiego (BEZ SKORUPKI!!!) i pieczemy.
Dam znać jak wyszło :-P
Margita
P.S. Choinka stoi i ani drgnie :-)
P.S.2 Ciastka wyszły SUUUUPER!!! Im dłużej leżą tym są lepsze :-)
P.S. 3 WESOŁYCH ŚWIĄT :-)
Etykiety:
50+,
blog 50+,
blog osobisty,
blogi,
choinka,
gotowanie,
kobieta 50+,
kobiety 50+,
kutia,
Last Christmas,
Margita Wiercipięta,
święta,
uroda życia,
wyjące 50,
życie
piątek, 19 grudnia 2014
Uroda życia... Last Christmas...
Mówcie sobie co chcecie, że kicz, że rzygać się chce, że komercha...
W dniu, kiedy pierwszy raz w roku zaczynają grać w RMF Classic "Last Christmas" wstępuje we mnie świąteczny nastrój i zaczynam piec ciasteczka na Święta.
Do wczoraj wyprodukowałam kilka rodzajów:
1.
W każdą kulkę wciskamy wisienką.
Pieczemy ok 15 minut w 180 st C.
Po upieczeniu należy odczekać 5 minut aż przestygną – ja nieczęsto czekam
Gotowe!
Ślimacznice czekoladowo - cytrynowe
Ślimacznice robię co roku, nie mam pojęcia skąd wziął się przepis, jest to chyba modyfikacja ślimaczków serowych. nie mniej jednak wyglądają zarąbiscie a i smakują nie najgorzej ;-)
Składniki (nigdy nie trzymam się gramatury więc nie miejcie pretensji tylko korzystajcie z własnych doświadczeń )
Rano - odziać dłonie w rękawiczki j.w. Margarynę rozpuscić i ochłodzić, utrzeć z cukrem i jajkiem. Dodać mąkę z solą i z odrobiną proszku. Wymiąchać. Ciasto jest dość luźne i tłuste ale daje radę. Podzielić na dwie połówki. Do jednej dodać skórkę pomarańczową i curry dla koloru, do drugiej rozpuszczoną i schłodzoną czekoladę i... rum. Wymiąchać. Rozwałkować obie części osobno i na dość cienko i na kształt zbliżony do prostokąta. Położyć jedną na drugą, zwinąć na podobieństwo dywanu i do lodówki albo na balkon (ale tam chyba za ciepło). Po powrocie z pracy nagrzać piekarnik do 180-190 stopni Celsjusza. Rulonik położyć na desce, pokroić w plastry - na blachy i piec jakieś 10-15 minut... no i już..
Resztę następnym razem opiszę bo muszę miąchać kolejne ciasta ;-)
http://nastole.pl
http://pinkcake.blox.pl
W dniu, kiedy pierwszy raz w roku zaczynają grać w RMF Classic "Last Christmas" wstępuje we mnie świąteczny nastrój i zaczynam piec ciasteczka na Święta.
Do wczoraj wyprodukowałam kilka rodzajów:
1.
Nalewki i likiery robię namiętnie. Co i rusz coś po nich
zostaje. Po malibu zostały nasączone alkoholem wiórki kokosowe a po wiśniówce…
no wiadomo….
Miałam chwile czasu przed pójściem do pracy więc pogrzebałam
w sieci i wynalazłam, pomodyfikowałam, wymiąchałam upiekłam i są:
![]() |
Skorzystałam z oryginalnego przepisu ze strony http://nastole.pl, który zmodyfikowałam :-) Ta fotka pochodzi z tej właśnie strony |
Alkoholizowane ciasteczka kokosowe z wiśniami z nalewki
Składniki;
- 3/4 szklanki mąki (pszenna + owsiana)
- płaska łyżeczka proszku do pieczenia
- 2 łyżki oliwy
- pół szklanki cukru
- 1 jajko
- kilka kropel aromatu śmietankowego
- szczypta soli
- garść wiśni BEZ PESTEK
- szklanka wiórków kokosowych ( odcedzonych z malibu lub nasączonych alkoholem, lub zwykłych ;-)
Przygotowanie:
Dla wygody (ja tak robię zawsze) odziewamy dłonie w rękawiczki jednorazowe i smarujemy olejem (rękawiczki oczywiście). Wszystkie składniki miąchamy na gładkie ciasto. Ciasto się nie przylepia!!! Z ciasta formować kulki wielkości orzecha włoskiego, lekko splaskujemy i kładziemy na wyłożoną papierem blachę, zachowując spore odległości między ciastkami. Urosną.W każdą kulkę wciskamy wisienką.
Pieczemy ok 15 minut w 180 st C.
Po upieczeniu należy odczekać 5 minut aż przestygną – ja nieczęsto czekam
Gotowe!
Wszystkie składniki oprócz czereśni mieszamy ze sobą na gładkie ciasto. Może nam się wydawać, że jest za tłuste.
Z ciasta formować kulki wielkości orzecha włoskiego i kładziemy na wyłożoną papierem blachę, zachowując spore odległości między ciastkami. Urosną.
W każdą kulkę wciskamy czereśnię bardzo lekko spłaszczając. Posypujemy wiórkami kokosowymi.
Pieczemy ok 15 minut w 180 st C. Po upieczeniu należy odczekać 5 minut aż przestygną.
Gotowe!
- See more at: http://nastole.pl/2011/06/ciasteczka-kokosowe-z-czeresniami.html#sthash.ytfh1xuD.dpuf
Z ciasta formować kulki wielkości orzecha włoskiego i kładziemy na wyłożoną papierem blachę, zachowując spore odległości między ciastkami. Urosną.
W każdą kulkę wciskamy czereśnię bardzo lekko spłaszczając. Posypujemy wiórkami kokosowymi.
Pieczemy ok 15 minut w 180 st C. Po upieczeniu należy odczekać 5 minut aż przestygną.
Gotowe!
- See more at: http://nastole.pl/2011/06/ciasteczka-kokosowe-z-czeresniami.html#sthash.ytfh1xuD.dpuf
Ślimacznice czekoladowo - cytrynowe
Ponieważ moje wyglądają tak samo wykorzystałam fotkę zrobioną przez autorkę bloga http://pinkcake.blox.pl :-) |
Składniki (nigdy nie trzymam się gramatury więc nie miejcie pretensji tylko korzystajcie z własnych doświadczeń )
- mąka - ok 2 szklanek
- cukier - nie więcej niż 3/4 szklanki
- margaryna - 3/4 kostki
- jajko (może być lub nie)
- sól do smaku
- tabliczka gorzkiej czekolady
- otarta skórka z cytryny (ewentualnie aromat cytrynowy)
- curry dla koloru
- troszku proszku ;-)
- może kropla rumu?
Rano - odziać dłonie w rękawiczki j.w. Margarynę rozpuscić i ochłodzić, utrzeć z cukrem i jajkiem. Dodać mąkę z solą i z odrobiną proszku. Wymiąchać. Ciasto jest dość luźne i tłuste ale daje radę. Podzielić na dwie połówki. Do jednej dodać skórkę pomarańczową i curry dla koloru, do drugiej rozpuszczoną i schłodzoną czekoladę i... rum. Wymiąchać. Rozwałkować obie części osobno i na dość cienko i na kształt zbliżony do prostokąta. Położyć jedną na drugą, zwinąć na podobieństwo dywanu i do lodówki albo na balkon (ale tam chyba za ciepło). Po powrocie z pracy nagrzać piekarnik do 180-190 stopni Celsjusza. Rulonik położyć na desce, pokroić w plastry - na blachy i piec jakieś 10-15 minut... no i już..
Resztę następnym razem opiszę bo muszę miąchać kolejne ciasta ;-)
Margita
źródełka:http://nastole.pl
http://pinkcake.blox.pl
Etykiety:
50+,
blog 50+,
blog osobisty,
ciasteczka,
gotowanie,
kobieta 50+,
kobiety 50+,
kokoski,
Margita Wiercipięta,
nalewki,
pieczenie,
ślimaczki,
święta,
uroda życia,
wyjące 50,
życie
poniedziałek, 15 grudnia 2014
Wrocław...Wrocek...Wroclove... odkrycie ... Noc dla wytrwałych...
![]() |
Macondo |
Zaczęliśmy od Macondo - galerio-kawiarni, która, obciążona nazwą marquezowskiej wioski z, kultowej za moich czasów, powieści "100 lat samotności". Ciekawe jak to miejsce poradzi sobie z takim bagażem? Faktem jest, że ma duże szanse bo króluje w nim Julia Wernio znana reżyserka teatralna (Teatry: Witkacego-Zakopane, Słowackiego - Kraków, Współczesny i Polski - Wrocław). Pani Julia - Wrocławianka zresztą postanowiła wrócić i zająć się innym rodzajem sztuki, równocześnie tworząc przestrzeń dla twórczości innych. Kobieta jest niesamowita - fantastycznie kontaktowa i gaduła straszna (tak pozytywnie). Wypiliśmy kawę przygotowaną przez córkę pani Julii. Moja, o wdzięcznej nazwie "Agnieszka Osiecka" była z... lawendą. Spodziewałam się czegoś innego trochę. Lawendy była kupka na czubku pianki (miałam nie mieszać i wdychać). Hmmm - jednak zapach zbyt mydlany jak na kawę... a i te kwiatki, których nie udało mi się przecedzić przez zęby zalatywały no... mydłem. Ale... wszystkiego trzeba w życiu spróbować. Na koncercie nie zostaliśmy bo kilka następnych galerii było jeszcze przed nami.
W poszukiwaniu kubka (o którym innym razem) zajrzeliśmy do Piecowni
Gdzie na odmianę dwie panie o zupełnie odmiennych typach urody - Violetta Ciach-Melewska - egzotyczna południowa brunetka i jej koleżanka wysoka, długowłosa blondynka, szalały udzielając odpowiedzi, pokazując, doradzając. Sklep pełen fajnych drobiażdżków mniejszych i całkiem dużych. Wypatrzyłam nawet fajny kubek ale... nie miał uszka bo to była miseczka!
![]() |
Piecownia |
Najbardziej przypadło mi do serca naczynie używane przez artystki jako... wzornik wypalanych kolorów.
To było TO! Ale... (znowu jakieś ale!!!) było za ogromniaste. Dla Z. by się nadało ale dla mnie nie.
Postanowiłam zamówić rzeczony kubeczek i mam go mieć... po Nowym Roku...
![]() |
4 sztuki |
Jednak ciekawość i pożądanie
(może jednak znajdę kubeczek NATYCHMIAST) pociągnęło nas przez ciemne zaułki na Jagiellończyka, do piwnicznej galerii 4 sztuki. Gdyby nie to, że byłam tam rok temu i wiedziałam gdzie się mieści "przechadzka" w ciemnościach nie byłaby miła.
Przemiła pani (same panie) - Matylda Mika opowiedziała nam o tajnikach wypalania kubków ( dla niej to łatwizna a dla nas wiedza nova). Pasującego mi kubeczka nie znalazłam, natomiast uczucie de ja vous pojawiło się po raz kolejny - asortyment podobny co w dwóch poprzednich miejscach. Znaczy "producenci" wymieniają się swoimi wyrobami! Hmmm - czyli w efekcie końcowym w każdej galerii będzie prawie to samo???? To po co mam tłuc te kilometry!!!!

Przemieściliśmy się do, patrząc na mapkę, do galerii o wdzięcznej nazwie "W tonacji serca" - A TAM ZNOWU KOBIETY - zarówno pani prezes stowarzyszenia jak i młodziutka malarka Grażyna Małkiewicz - autorka Portretów radykalnych.
![]() |
Grażyna Małkiewicz |


nie drukarka ;-) - drobniutka dama prowadząca Pracownię Grafiki Warsztatowej i Książki Unikatowej OPT. Ponieważ Z. w zamierzchłych czasach pracował w drukarni - dogadali się w 5 minut. Z jaką miłością pani Drukarz opowiadała o maszynach i pokazywała precyzyjnie działające, ze 2x starsze od niej szwajcarskie maszyny do wklęsłodruku czy muzealny okaz "dostany" od jednego z ostatnich, emerytowanych fachowców. Na pytanie "czy z tego da się wyżyć" tylko się uśmiechnęła. To jej pasja i tyle.. zarabia na grafice komputerowej a to po prostu kocha. To były bardzo cenne chwile :-).
O wystawie ze zbiorów IPN nawet mi się pisać nie chce. Dorabianie idei i ideologii tam gdzie jej nie ma jest już nudne.
Choć było ciemno i mokro - żarzące się punkty różnorodnych działań, bez względu na to czy są w moim guście czy nie, pokazują nowe możliwości i wlewają życie w zapyziałe "arterie" Nadodrza. Oby tak dalej :-)
Margita
źródełka:
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/56,35751,12700047,Pracownia_Cztery_Sztuki_i_Piecownia,,4.html
domhobby.pl
http://wtonacjiserca.pl/?lang=2
polskaanimacja.wordpress.com
http://grafikawarsztatowa.opt-art.net/?page_id=62
piątek, 12 grudnia 2014
Pret a porter 50+.... Co z koroną zrobić w zimie...
No i przywlokło się zimno! Narzekać nie narzekam - może komary i inne robactwo wytłucze.. No i katar... No tak! W końcu zarazki od zimna umierają... Czyż nie???
Ale, ale - zimno ciągnie za sobą konieczność nakrycia głowy. Przynajmniej dla mnie tak bo marznę. W czapce wyglądam jak.... wyglądam ech... no niespecjalnie. Prowadziłam różne poszukiwania aby wynaleźć dla siebie jakiś, w miarę twarzowy, kapelutek. No i żeby ciepły był. Znaleźć znalazłam ale przy okazji wpadło mi w ręce kilka ciekawych, nagłownych pomysłów :-)
Zacznijmy od moich ulubionych, koronowanych głów. Jak wsadzić koronę pod czapkę? Nie mam pojęcia.. ale królowa musi sobie jakoś z tym radzić. Na pierwszy rzut oka nie wygląda na zachwyconą z tego powodu... Mało tego wygląda jak zza krzaka. No i te brylanty przy budrysówce... miodzio. No ale jak się je ma to trza pokazywać i przypinać gdzie popadnie. Niech se ludziska nie myślą, że królowej nie stać...
Tu już zdecydowanie lepiej, jak na nią ;-). też miałam kiedyś taki kapelutek. No i brylantowa rozetka. Przynajmniej wtapia się w tło. Hmmm - może walnę sonie do mojego "bardzo drogiego płaszcza" broszunię z Jablonexu (jaki dochód taka broszunia...). Wyglądało by chyba głupio ale za to po królewsku.

No tu już Kłini wygląda naprawdę elegancko, tak jak się oczekuje od ludków na eksponowanych stanowiskach. I nawet "brelanty" są na miejscu. Kolorek, jak na nasze zimowe warunki, niepraktyczny ale jak się jest Kłini to nie wycierasz się po komunikacji miejskiej ani zabłoconych trotuarach a tu taki "alte rose pudrowe" się nie nada. Jednakowoż lisa posiadam i nawet czasami noszę (sorki obrońcy zwierząt ale lis po Babci, i tak nie żyje od ponad 70 lat - znaczy lis... chociaż Babcia też...). Może założę go do budrysówki i przypnę Jablonexem... Już mi się gęba śmieje :-).
Ale nadal nie mam dobrego wzorca na zimowe nakrycie głowy.
Kobitka w popielatym szalu z limonkowymi frędzlami nadziała na głowę futerkową (mam nadzieję, ze sztuczną) czapę nawiązującą do tradycji rosyjskiej. cały strój naprawdę stylowy i twarzowy. Podobną czapunię ma Audrey Hepburn ale jej jest ładnie we wszystkim - dosłownie. Zazdraszczam z całych sił ale i tak ogromnie ją lubię :-)

Taaak - tego typu "copka" nawet mi się widzi ale płaszczydło do tego odpowiednie musi być... budrysówka i ortalion nijak nie pasi.

A w takiej, futrzanej niestety czapce z daszkiem chodziły kobitki w latach, bodajże, 70'. Mogła by ewentualnie być? Ale trochę traci myszką.... a może to już vintage???
Opcje daszkowe dziane też nie są złe ale musi być to dzianie szlachetne. Widzę nieraz takie mohero-cieniowane paskudztwa i aż mnie otrząsa...
Ta pańcia w ciepłej bejsbolówce i ogrooomnym kominie tez niczego sobie :-). Wolałabym jednak kolorowsze kolorki!!!
Ten (znowu futerkowy) model z pomponem jest śliczniusi i cieplusi.... hmmm... skusić się??? I pasuje do różnych, jak widać, okryć.
Oooooooooooooooch - chyba jednak nie! Chociaż płaszcz jest świetny i cała stylizacja zrobiła, ponoć, furorę na jakichś targach mody. Ale różowa mohairowa czapunia??????? Sama siebie zabiłabym śmiechem :-)

Podobają mi się wersje kapeluszowe. Nigdy w życiu kapelusza w zimie nie nosiłam i nie wiem czy grzeje czy nie. znowu wypływa problem pasującego okrycia... Co prawda Indiana Jones nosił fedorę do wszystkiego ale chyba średnio będzie wyglądać do kurtki. Bo ja wiem???
Ta czapucha tez wygląda nieźle - taki rozbudowany beret chyba. I świetnie zestawiony z kurtaweczką - taką gwiazdkową :-))))
A ten model Chanel ?!?!? Kojarzy mi się z pikowaną kołdrą na Syberii!!!!!!!!!!!!!!!!! I ta matrioszkowa chusta!
Modelka cudna a takim to we wszystkim dobrze jak Audrey.
Mam mocno mieszane uczucia...
I co wybrać??? Może aniołkową perukę???
Chociaż chyba "lata nie po temu" jak mawiał Mały Rycerz ale czas jak najbardziej :-)
Czy w peruce jest ciepło????
źródełka:
www.dreamstime.com
www.londonfashion.org.uk
www.aliexpress.com
fangrrrl.blogspot.com
womenpla.net
www.gq.com
names.ru
www.buyincoins.com
www.popsugar.com
guestofaguest.com
www.shelovesglam.com
fashion.telegraph.co.uk
forums.thefashionspot.com
www.sunrainey.com
mfriesna.blogspot.com
www.dailymail.co.uk
www.gobankingrates.com
www.dailymail.co.uk
uk.glam.com
royalgossip.forumprofi.de
www.ebay.com
blogsigan.wordpress.com
thefashionwatch.com
www.aliexpress.com
www.cndirect.com
www.i-tao.net
www.aliexpress.com
www.thunderandthreads.com
www.pinterest.com
Ale, ale - zimno ciągnie za sobą konieczność nakrycia głowy. Przynajmniej dla mnie tak bo marznę. W czapce wyglądam jak.... wyglądam ech... no niespecjalnie. Prowadziłam różne poszukiwania aby wynaleźć dla siebie jakiś, w miarę twarzowy, kapelutek. No i żeby ciepły był. Znaleźć znalazłam ale przy okazji wpadło mi w ręce kilka ciekawych, nagłownych pomysłów :-)
Zacznijmy od moich ulubionych, koronowanych głów. Jak wsadzić koronę pod czapkę? Nie mam pojęcia.. ale królowa musi sobie jakoś z tym radzić. Na pierwszy rzut oka nie wygląda na zachwyconą z tego powodu... Mało tego wygląda jak zza krzaka. No i te brylanty przy budrysówce... miodzio. No ale jak się je ma to trza pokazywać i przypinać gdzie popadnie. Niech se ludziska nie myślą, że królowej nie stać...
Tu już zdecydowanie lepiej, jak na nią ;-). też miałam kiedyś taki kapelutek. No i brylantowa rozetka. Przynajmniej wtapia się w tło. Hmmm - może walnę sonie do mojego "bardzo drogiego płaszcza" broszunię z Jablonexu (jaki dochód taka broszunia...). Wyglądało by chyba głupio ale za to po królewsku.

No tu już Kłini wygląda naprawdę elegancko, tak jak się oczekuje od ludków na eksponowanych stanowiskach. I nawet "brelanty" są na miejscu. Kolorek, jak na nasze zimowe warunki, niepraktyczny ale jak się jest Kłini to nie wycierasz się po komunikacji miejskiej ani zabłoconych trotuarach a tu taki "alte rose pudrowe" się nie nada. Jednakowoż lisa posiadam i nawet czasami noszę (sorki obrońcy zwierząt ale lis po Babci, i tak nie żyje od ponad 70 lat - znaczy lis... chociaż Babcia też...). Może założę go do budrysówki i przypnę Jablonexem... Już mi się gęba śmieje :-).
Ale nadal nie mam dobrego wzorca na zimowe nakrycie głowy.
Kobitka w popielatym szalu z limonkowymi frędzlami nadziała na głowę futerkową (mam nadzieję, ze sztuczną) czapę nawiązującą do tradycji rosyjskiej. cały strój naprawdę stylowy i twarzowy. Podobną czapunię ma Audrey Hepburn ale jej jest ładnie we wszystkim - dosłownie. Zazdraszczam z całych sił ale i tak ogromnie ją lubię :-)

Taaak - tego typu "copka" nawet mi się widzi ale płaszczydło do tego odpowiednie musi być... budrysówka i ortalion nijak nie pasi.

A w takiej, futrzanej niestety czapce z daszkiem chodziły kobitki w latach, bodajże, 70'. Mogła by ewentualnie być? Ale trochę traci myszką.... a może to już vintage???
Opcje daszkowe dziane też nie są złe ale musi być to dzianie szlachetne. Widzę nieraz takie mohero-cieniowane paskudztwa i aż mnie otrząsa...
Ta pańcia w ciepłej bejsbolówce i ogrooomnym kominie tez niczego sobie :-). Wolałabym jednak kolorowsze kolorki!!!
Ten (znowu futerkowy) model z pomponem jest śliczniusi i cieplusi.... hmmm... skusić się??? I pasuje do różnych, jak widać, okryć.
Oooooooooooooooch - chyba jednak nie! Chociaż płaszcz jest świetny i cała stylizacja zrobiła, ponoć, furorę na jakichś targach mody. Ale różowa mohairowa czapunia??????? Sama siebie zabiłabym śmiechem :-)

Podobają mi się wersje kapeluszowe. Nigdy w życiu kapelusza w zimie nie nosiłam i nie wiem czy grzeje czy nie. znowu wypływa problem pasującego okrycia... Co prawda Indiana Jones nosił fedorę do wszystkiego ale chyba średnio będzie wyglądać do kurtki. Bo ja wiem???
Ta czapucha tez wygląda nieźle - taki rozbudowany beret chyba. I świetnie zestawiony z kurtaweczką - taką gwiazdkową :-))))
A ten model Chanel ?!?!? Kojarzy mi się z pikowaną kołdrą na Syberii!!!!!!!!!!!!!!!!! I ta matrioszkowa chusta!
Modelka cudna a takim to we wszystkim dobrze jak Audrey.
Mam mocno mieszane uczucia...
I co wybrać??? Może aniołkową perukę???
Chociaż chyba "lata nie po temu" jak mawiał Mały Rycerz ale czas jak najbardziej :-)
Czy w peruce jest ciepło????
Margita
źródełka:
www.dreamstime.com
www.londonfashion.org.uk
www.aliexpress.com
fangrrrl.blogspot.com
womenpla.net
www.gq.com
names.ru
www.buyincoins.com
www.popsugar.com
guestofaguest.com
www.shelovesglam.com
fashion.telegraph.co.uk
forums.thefashionspot.com
www.sunrainey.com
mfriesna.blogspot.com
www.dailymail.co.uk
www.gobankingrates.com
www.dailymail.co.uk
uk.glam.com
royalgossip.forumprofi.de
www.ebay.com
blogsigan.wordpress.com
thefashionwatch.com
www.aliexpress.com
www.cndirect.com
www.i-tao.net
www.aliexpress.com
www.thunderandthreads.com
www.pinterest.com
Etykiety:
50+,
beret,
blog 50+,
blog osobisty,
Chanel,
czapka,
fashion over fifty,
kapelusz,
kobieta,
kobieta 50+,
kobiety 50+,
lifestyle,
Margita Wiercipięta,
moda,
pret a porter,
street style,
wyjące 50,
zima
Subskrybuj:
Posty (Atom)