Niektórzy czczą BOGA KSIĄŻEK i każdą nową książkę odbieraną z rąk kapłanów - księgarzy (którzy otrzymali ją z rąk bóstw - pisarzy) traktują z odpowiednią czcią.
Do głowy im jednak nie przyjdzie agresja - gdy ktoś powie, że taka a taka książka mu się nie podoba, że taki pisarz pisze niezrozumiałym językiem, że czytanie jest passe... Nie nawołują również do eliminacji autorów i czytelników książek innych od wyznawanych przez siebie.

Inni wybrali BOGA MODY i w kościołach galerii handlowych, butików czy second handów czczą stroje, buty torebki stworzone przez takie bóstwa jak Armagni, Coco Chanel czy Dior, które kapłani-subiekci, zgodnie z rytuałem rozpoczynającym się od słów "w czym mogę pomóc" przekazują do ich rąk.
Czciciele MODY mogą po kątach podśmiechiwać się, że ktoś założył spodnie de mode ale nie ruszą w związku z tym na wojnę!
Są tacy, którzy od świtu zaczynają wielbić swojego BOGA - INTERNET, uważając dzień bez Internetu za dzień stracony. Ołtarzyk przez który kontaktują się ze swoim BOGIEM ma zwykle zakurzony ekran i zatłuszczoną klawiaturę - wyznawca wszak wyznaje i nie ma czasu na inne czynności. Apostołowie portali otwierają przed adoratorem coraz to nowe wizje wirtualnego raju... Fanatycy Internetu mogą z pewnym pobłażaniem a nawet pogardą spoglądać na niepodzielających ich wiary ale raczej nie wyruszą na zbrojną krucjatę aby zdobywać nowych entuzjastów.
A zwolennicy BOGA ZDROWIA, którzy nabożnie uprawiają biegi, stosują diety, regularnie chadzają do swych pasterzy - lekarzy, dietetyków, trenerów osobistych, którzy przekazują im słowo najwyższego autorytetu informując o sankcjach (tycie, cellulit, zadyszka) w przypadku nieprzestrzegania przykazań.
Nie sądzę jednak żeby napadli zbrojnie kijkami do Nordic walking czy hantlami lub chociaż obrzucili klątwą leniwych grubasów.
Akolici BOGA SMAKU oddają się religijny rytuałom już od śniadania, celebrując
każdy kęs. Z uwagą słuchają nauk swych kapłanów - mistrzów patelni i z nabożeństwem czytają coraz to nowe przepisy w swoich kucharskich bibliach. Chętnie i regularnie odwiedzają swoje świątynie smaku - restauracje i bary izonomicznie serwujące kuchnie całego świata. Czy jednak z warząchwią w ręku zerwą się do boju o taki czy inny smak, siłą przeciągając na swoja stronę już to obrządek wegetariański już to wiernych pomidorowej? Nie przypuszczam!

Mogłabym tak wymieniać praktycznie bez końca..
Bogów jest tak wielu... Tak wielu, ilu ich stworzyliśmy... Każdy niech wyznaje swojego najlepiej jak umie... Jednego, dwóch, pięciu... Ilu każdemu pasuje...
Gdy robi to pokojowo we własnej przestrzeni nie naruszając przestrzeni niezainteresowanych - życie jest piękne, różnorodne, bogate...
Gdy bierze do ręki atrybut i miecz staje się fanatycznym, niebezpiecznym i nieakceptowalnym agresorem...
Stanowczo wolę pierwszą opcję!
Margita
źródełka:
learnenglishteens.britishcouncil.org
blog.modastic.com
carouselequineclinic.com
ona.24polska.pliamfit.blog.pl
www.jovelynrivera.com
commons.wikimedia.org
Mądry tekst, przypomniał mi, że chcę ograniczać Internet....
OdpowiedzUsuńDzięki :-)
OdpowiedzUsuńA z Internetem jak ze wszystkimi religiami... Bez przesady :-)
Pozdrawiam serdecznie