Trafiłam na nią całkiem przypadkiem 1976 roku. Zaprzyjaźniony druh Paweł Z. zaproponował mi wyjazd tamże w charakterze druhny K.O. i poszłooo...
Cokolwiek by się dzisiaj o tym nie mówiło, ci co byli wiedzą swoje. Ci co nie byli - kłamią - bo skąd mają wiedzieć? Z relacji świadków? To druga ręka wszak i niewiarygodna z zasady:-).
NS |
kanadyjka |
Że takie dziwne miejsce na zawieranie znajomości? Bzdura - nic tak nie łączy
i nie pozwala poznać ludzi jak wspólna, choćby krótka, praca. Zaśmiewaliśmy się do łez pakując na rozklekotany, magazynowy wózek mniejsze i większe toboły. Opowieściom i flircikom nie było końca, zwłaszcza, że przed nami był cały miesiąc w Bieszczadach. Niektórzy, w tym Z. już wtedy wiedzieli, że dziewczyny rwie się na przejażdżkę furą i woził mnie zawzięcie na rzeczonym wózku.
Kwaterka pojechała a my - pozostała kadra - zabraliśmy się po paru dniach
z uczestnikami "autokarem" niezniszczalnej marki Jelcz w daleką podróż do Czarnej.
http://blogowsky.blogspot.com/2012/09/manipulacja.html |
Pomimo permanentnych opadów, gdy podgniło wszystko łącznie z kaloszami, współuczestniczyliśmy wytrwale w:
- budowaniu pawilonu handlowego w Czarnej,
- produkcji, butelkowaniu oraz etykietowaniu kwasu chlebowego,
- żniwach,
- festiwalu kulturalnym w Bukowcu,
- zdobywaniu połonin (Caryńskiej i Wetlińskiej),szczytów (Tarnica, Krzemień itd),
- myciu menażek piaskiem w strumyku,
- rozpalaniu ogniska jedną zapałką,
- i innych czynnościach (mam prawo już ich nie pamiętać)
A ponieważ zawsze, gdy za oknami leje, wspominam sobie ten mokrusieńki namiot, błoto, indoktrynację, storczyki i ciepłe koleżeństwo trwające do dziś, robię to i dzisiaj ku pamięci.
Lato odeszło z ptakami - czas na bieszczadzkie deszcze.
Margita
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czy Twój komentarz przejdzie przez filtry:
1. Prawdy (czy to co chcesz napisać jest zgodne z prawdą?)
2. Dobra (czy to co chcesz napisać jest dla mnie dobre?)
3. Pożyteczności (czy to co chcesz napisać jest dla mnie pożyteczne?)
Jeżeli tak - pisz :-)