środa, 11 grudnia 2013

Uroda życia... Jingle bells

Nic tak nie kojarzy mi się z okresem przedświątecznym  jak piosenka "Jingle bells". Pierwszy raz usłyszałam ją ponad 30 lat temu gdy pojechałam na Boże Narodzenie i Sylwestra do RFN, na zaproszenie Przyjaciół moich Rodziców. 

Żelazna kurtyna trzymała się mocno i załatwianie zaproszeń, paszportu,  zgody dyrektora mojego liceum na wyjazd, wiz, biletów itd. itp. trwało ponad 3 miesiące. Kiedy w końcu rannym świtem, z dwiema walizkami (jedną pełną cepeliowskich prezentów a drugą wypełnioną butami narciarskimi i ocieplaczem - mieliśmy potem jechać na narty), paszportem, biletami i 10 dolarami kieszonkowego, wsiadłam sama, w ciemnym, burym Poznaniu do pociągu, byłam trochę ciekawa ZACHODU. 
Wysiadając wieczorem w roziskrzonym przedświątecznymi dekoracjami zgniłozachodnim Essen zastanawiałam się jak możliwe że miasto może wyglądać tak pięknie. Jadąc BIAŁYM MERCEDESEM do domu Przyjaciół chłonęłam, przez okno,  sklepowe wystawy, z których przelewało się wszelkie dobro znane i nieznane.
Niebawem Przyjaciele zabrali mnie na bożonarodzeniowy jarmark. To było niezwykłe, prawie filmowe przeżycie, z pierwszy raz usłyszanymi "Jingle bells" - cudownym tłem dla Bożego Narodzenia. Zafascynowana pytałam Przyjaciół, co to za piękna niemiecka kolęda? Byli zdziwieni - oni w ogóle tego nie słyszeli.. ot evergreen w tle. Przez całe święta byłam pod urokiem dzwoneczków i wróciwszy do Polski długo szukałam (nie było wtedy Internetu!) co to za piosenka mnie zauroczyła.  Nasze radio takich rzeczy nie puszczało a w radiu Luksemburg słuchało się zupełnie czegoś innego.Dopiero po długim, długim czasie "Jingle bells" wróciło. Najpierw nieśmiało a później jako leitmotiv przedświątecznych zakupów w każdym supermarkecie, galerii, sklepie, nadawany we wszystkich programach radia najpóźniej od 1 grudnia a bywało że i od połowy listopada. 

Dziś już wszystko już jest u nas i zupełnie spowszedniało. Jak sądzę niektórzy mają powyżej uszu tego świątecznego kawałka już na długo przed Bożym Narodzeniem. Jednak dla mnie ma on nieodparty urok tamtego, pierwszego razu. Tamtych niezwykłości, blasku miejsca i czasu. Tamtego bogactwa świątecznych stoisk, zapachu grzanego wina i pierniczków...
Niech więc grają dzwoneczki...
Margita
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czy Twój komentarz przejdzie przez filtry:
1. Prawdy (czy to co chcesz napisać jest zgodne z prawdą?)
2. Dobra (czy to co chcesz napisać jest dla mnie dobre?)
3. Pożyteczności (czy to co chcesz napisać jest dla mnie pożyteczne?)
Jeżeli tak - pisz :-)