poniedziałek, 13 stycznia 2014

Podróże z ogrodem w tle... U Krkovičky (Szwajcaria Czeska 3)

hospoda001_0
U Krkovičky
Brtniky - maleńką wioskę na granicy Szwajcarii Czeskiej wybraliśmy sobie jako miejsce postarzenia się o kolejny rok (2013/2014). Wbrew temu co podawały przewodniki fungowała tam tylko jedna restauracja - U Krkovičky. Chciał nie chciał poszliśmy sprawdzić czy pracują w Sylwestra (bo u Czechów nigdy nic nie wiadomo). Ogródek co prawda był zamknięty pomimo temperatury dochodzącej do 10OC ale fungowali :-). Typowo po swojemu - czyli "otevreno od 19.00" kropka. Znaczy imprezy nie będzie, natomiast prawdziwego, czeskiego Sylwestra na pewno przeżyjemy. Pan Krkovička - właściciel i kucharz w jednej osobie okazał się być postacią niezwykle malowniczą. Wąsy jak u Franca Jozefa, godny brzuch i jowialny uśmiech od ucha do ucha.
Pan Krkovička


Kontrolnie wypiliśmy tmave piwo, przeglądnęliśmy menu, pogadaliśmy o konkurencji (najbliższa knajpa w sąsiedniej wiosce - jakieś 6 kilosów. Na piechotę, nocą w Sylwestra????) i podjęliśmy wstępną, pozytywną decyzję.


Wybór okazał się niezwykle interesujący socjologicznie. Przytuptaliśmy do Krkovičky koło 20.00, w strojach więcej niż odpowiednich (Z. w fioletowych jeansach i takiejż flanelowej koszuli w kratę, ja w bordowych sztruksach + takaż koszulka i polarek). Usiedliśmy na naszym stałym miejscu w kąciku pijąc piwo, jedząc szyszki z makiem itp oraz obserwując gości. Przy stole obok naszego rozsiadło się miejscowe mieszane towarzystwo w wieku dojrzałym z psami. Wraz z nimi biesiadował (choć to może za dużo powiedziane - bo żarcia tam nie było tylko alkohole) pan Krkovičk, który od czasu do czasu wstawał aby coś upichcić głównie dla nas następnie wracał do rozbawionych, opowiadających różne dowcipy braci Czechów. Najbardziej niebywałe (jak na polskie warunki)  było towarzystwo przy następnym stole - 9 młodych facetów w wieku poborowym (tak między 25 a 35 lat), bez towarzystwa płci przeciwnej, siedzi sobie w Sylwestra, pijąc piwo i mocniejsze trunki, zakąszając chipsami i kanapkami. Wyglądało to jak spotkanie informatyków, naszej klasy albo gejów. Ale ponieważ wszyscy znali gospodarza i pozostałych gości, a ci byli miejscowi, wersję z gejami odrzuciliśmy (być może niesłusznie)bo skąd w takiej małej wiosce tylu gejów??? Idąc tym tropem - skąd w takiej małej wiosce tylu informatyków??? Został zjazd klasowy. ale w Sylwestra??? Tajemnica nie została przez nas rozgryziona i dobrze. Nie wszystko musi być do końca powiedziane. Ludzie przychodzili, posiedzieli, pogadali, popili i wychodzili o dowolnej porze, nie mającej nic wspólnego z 24.00. My - na odchodnym, poza życzeniami "Hesky novy rok" dostaliśmy od córki pana Krkovičky, która kelnerowała, dwa malutkie bałwanki na pamiątkę. I jak tu nie wrócić na noworoczny obiad. Tym razem potraktowano nas jak stałych bywalców stawiając od razu przed nami dwa ciemne piwa (bo takie zwykle zamawialiśmy).  Panna (?) Krkovička pogadała z nami chwilę o życiu a na pytanie, co może nam dziś polecić z menu odpowiedziała z uśmiechem "wszystko gotuje mój tato - pan Krkovička, więc wszystko jest pyszne"...

Czego i Wam życzę
Margita
źródełka
http://rn.rumburk.cz/2009/05/07/kampak-mame-namireno-9/
http://www.privativet.cz/fotografie.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czy Twój komentarz przejdzie przez filtry:
1. Prawdy (czy to co chcesz napisać jest zgodne z prawdą?)
2. Dobra (czy to co chcesz napisać jest dla mnie dobre?)
3. Pożyteczności (czy to co chcesz napisać jest dla mnie pożyteczne?)
Jeżeli tak - pisz :-)