poniedziałek, 20 października 2014

Kochajcie ludzi... Byki bez jaj...

Kochajcie ludzi takich jakimi są... innych nie ma...  

Jak umartwić wystawę wiedzą doskonale muzealnicy z Wrocka. Nie pierwsza to i nie ostatnia próba. Pełni samozadowolenia, pychy i pseudo mądrości przedstawili kilka grafik (+ przydatki) Goji, Picassa i Dalego pod dumnym tytułem Tauromachia. Cena biletu zbija z nóg - 40 zeta czyli 10 eurasów. Dopłacam 1 (słownie jedno) euro - berliński Pergamon dla mnie, dopłacam niecałe 4 i.... Luwr do mojej dyspozycji, dopłacam niecałe 5 i zwiedzam Sagradę Familię  w Barcelonie. Wypadało by pamiętać o tym, że jeżeli u nas zarabia się 1500 złotych a tam 1500 euro to bilet powinien kosztować proporcjonalnie... zarówno do kieszeni jak i do zawartości wystawy.... a ta, jak w prowincjonalnym mieście...

Za 40 zeta dostajemy - niezbyt dobrze oświetlone grafiki (i to w większości nie sygnowane tylko... no właśnie - równie dobrze mogę sobie zrobić ksero), brak przewodnika (ni ludzkiego, ni automatycznego), niekonsekwentnie prowadzone opisy pod eksponatami (raz jest informacja jaką techniką było to robione raz nie, nigdy nie ma informacji która to odbitka itd.). Na opisach wprowadzających kolejne grupy znać rękę "fachowca"... Ja mogę wiedzieć (ale sądzę, że bardzo duża grupa oglądaczy nie) cóż to takiego akwaforta, akwatinta cukrowa, sucha igła... Muzealnicy zaś z pewnością nie wiedzą co to holajza która ryksztosuje, storno, czy Veronica chamaedrys, że o Viperze berus nie wspomnę. Należy zachować, drodzy muzealnicy choć odrobinę pokory i szacunku dla płatnika i wykonać tę odrobinę pracy, która pozwoli czegoś się klientowi dowiedzieć. Należy podnieść dupę i oprowadzać, dzieląc się swoją "niezwykle cenną" wiedzą z maluczkimi (bo za takich nas uważacie).  

Ale nic z tego! Martwe, ciche sale - ciecie (przepraszam osoby pilnujące) czytają gazety albo zwracające uwagę wizytującym, że nie można używać na sali telefonów komórkowych... Mój boże - naruszyło by to muzealną, martwą nabożność i być może ktoś walnął by fotkę sto pięćdziesiątej odbitce zamiast wydrukować sobie ją, w o wiele lepszej jakości, z internetu. 

Nie martwcie się drodzy urzędnicy muzeum - te byki poprzez wasz sposób ich wystawiania i swoją słabą autentyczność nie mają jaj, nie skuszą więc nikogo do żadnych nieprawomyślnych ruchów. 
A te które potrafią obronią się same... no ale to wy bierzecie kasę za to żeby im pomagać. 

Acha - podobno cena, którą Wrocek zapłacił za wypożyczenie tej marniutkiej kolekcji jest wyższa niż gdyby kupić te stoktóreś, niesygnowane odbitki. 

Tym bardziej martwi mnie pomysł wydania 80 melonów na remont Pawilonu Czterech Kopuł na potrzeby ekspozycji "najcenniejszych" w Polsce kolekcji sztuki współczesnej aby przybliżyć je mieszkańcom (cytuję z pamięci z ulotki reklamowej). Jak za to tworzenie wystawy wezmą się ci sami "fachowcy" to klękajcie narody! Na ponad 6 tys. mkw. powierzchni wystawienniczej będzie można arogancko promować martwotę do entej potęgi!

Jednak wolę Luwr, Prado, Pergamon, d'Orsay,  niż oglądać wciskane nam za europejskie ceny jak prowincjonalnym głupkom kolekcje Santandera, Tauromachie czy Breugle. 

A tak na marginesie - w małym (45.000 mieszkańców) , niemieckim miasteczku  Albstadt, leżącym w połowie drogi pomiędzy Stuttgartem a Jeziorem Bodeńskim byłam parę lat temu na wystawie Marca Chagalla - o wiele, wiele bogatszej niż krakowska (do której modliło się pół Polski).
Czy wyobrażacie sobie zorganizowanie takiej wystawy w.... np. Bolesławcu?

Chyba muzealnicy padli by trupem...
Margita


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czy Twój komentarz przejdzie przez filtry:
1. Prawdy (czy to co chcesz napisać jest zgodne z prawdą?)
2. Dobra (czy to co chcesz napisać jest dla mnie dobre?)
3. Pożyteczności (czy to co chcesz napisać jest dla mnie pożyteczne?)
Jeżeli tak - pisz :-)