piątek, 24 października 2014

Uroda zycia... Niech żyją endorfiny!

Siłą różnych zbiegów okoliczności znalazłam się w galerii handlowej. Zjawisko to nie występuje u mnie zbyt często, gdyż ciuchy wolę wyszukiwać sobie w miejscach niekonwencjonalnych. Ale... traf chciał - po drodze do banku zahaczyłam o "królestwo konsumpcji". Endorfiny wydzielają się do mózgu a ja "pacze". 

 Popaczyłam sobie w Empiku na książki - wystarczył rzut oka. W domu mam jeszcze tyle do przeczytania a i Doktor Kindel pęka w szwach, że tu kasy nie wydam :-). 
Weszłam do paru ciuchlandów (jak zwał, tak zwał - dla mnie każdy sklep z ciuchami to ciuchland). Ponieważ, że nie poszukuję niczego konkretnego wzrok mi się ześlizgiwał ciut obojętnie po wieszakach. Zmierzyłam bezefektywnie ze 3 rzeczy i przemieściłam się do kolejnego boksu ciuchowego. 

Zoczyłam tam parę przyjemnych, jesiennych kozaczków ( w korzystnej cenie - endorfinki kapią). Niestety panie z obsługi nie dysponowały łyżką do butów, co powinno być natychmiastowym przyczynkiem do opuszczenia progów sklepu ale nie! Pokusa silna, choć niewygoda mierzenia duża. Cierp powykręcane ciało (stołeczka do mierzenia też brak bo to sklep z ciuchami a butów stoi tylko kilka par). 

Prawie udało mi się (trzymając pod pachą płaszczyk i torebkę na ramieniu) nasadzić na stopy oba mierzone buty gdy... zadzwonił telefon. Wydobyłam go z czeluści torebki (nie upuszczając niczego i stojąc na jednej nodze). Dzwoniła B. z potwierdzeniem terminu spotkania i kilkoma ploteczkami. Chwilę rozmawiam, balansując gdy widzę jakieś machnie przed oczami. Nie może być! To moja, niewidziana od... lat koleżanka Martusia, z którą usiłowałyśmy się (dość niemrawo) umówić za pomocą FB.

Wyściskawszy się namiętnie porzuciłyśmy szoping i zapadłyśmy w głębokie i miękkie (choć mało zaciszne) kanapy najbliższego galeriowego przybytku rozkoszy kawowych. Endorfiny znów zaczęły się sączyć, bo cóż przyjemniejszego niż plotki z dawno niewidzianą i lubianą osobą na temat dawno nie widzianych i lubianych, bardziej lub mniej, osób:-). 

Przywlokłyśmy przed nasze wspomnieniowe oczy: Joleczkę, Beatkę, Tadzia, Karolinę... i parę innych osób...

Bank się poszedł bujać (no on endorfin nie dostarczy z pewnością), a my syte przyjemności spotkania, wymiany ;-) informacji i kawy powróciłyśmy w domowe pielesze. 

Do zobaczenia wkrótce :-)
Margita
źródełka:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czy Twój komentarz przejdzie przez filtry:
1. Prawdy (czy to co chcesz napisać jest zgodne z prawdą?)
2. Dobra (czy to co chcesz napisać jest dla mnie dobre?)
3. Pożyteczności (czy to co chcesz napisać jest dla mnie pożyteczne?)
Jeżeli tak - pisz :-)