czwartek, 28 listopada 2013

Kochajcie ludzi... Ujeb.se

Kochajcie ludzi takich jakimi są... innych nie ma...

Czasem się zdarza, że internetowy link do czegoś jest straaaaaaaaaaaaaaaaaaa
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaasznie długi.
Polak jednak potrafi (sądzę, że nie tylko Polak) i wymyślił stronkę pod wdzięcznym tytułem http://ujeb.se/. Polecenie na niej brzmi :"proszę mi to ujebać".

Właściwie nie mam już nic do dodania...
Margita

wtorek, 26 listopada 2013

Uroda życia... A może by tak...

A może by tak??? Zamiast  nowego ciucha albo innej głupotki,
odłożyć na COŚ?!?


Odkryłam niedawno Carolinę Rodriquez Baptistę, wenezuelską rzeźbiarkę młodego (1971) pokolenia. Pięknie, kobieco ekspresyjnie zaklęte w materii myśli, chwile, zapomniane życzenia, aluzje... Choćby takie "pret a porter tree - modowe drzewa".
Tak miło obcować z pięknem :-)

Margita





sobota, 23 listopada 2013

Z mojej muzycznej półki... Życie rodzinne...


To ukochana piosenka zespołu BABA, którą po raz pierwszy usłyszałam na koncercie w Teatrze Polskim. Niestety nie mogę znaleźć nagrania.
To był raczej rodzaj melorecytacji niż śpiewanie ale uśmiałam się do łez.


ŻYCIE RODZINNE 
 
Z lektury niektórych gazet i czasopism 
można by wnosić, 
że wieś żyje bez frasunku.
Jest jednak inaczej 
kiedy czyta się "Gromadę" 
zapełnioną troskami rolników.

Gospodarz z Podkowic powiat kraśnicki żali się:
Ożeniłem się z trzydziestoczteroletnią ładną 
i młodą wdówką,
która miała równie ładną szesnastoletnia córkę.
Mój ojciec ożenił się z moją pasierbicą.

Od tej pory wszyscy potraciliśmy orientację w rodzinnych stosunkach.
Moja żona, 
czyli synowa mojego ojca 
jest również jego teściową.

Moja pasierbica została moją macochą, 
a mój ojciec moim zięciem.

Nie koniec na tym...

Niedawno urodził mi się syn, 
a pół roku później jego stryj, 
czyli syn mojego ojca.

Moja macocha 
czyli córka mojej żony 
została w ten sposób siostrą swojego wnuka,
będąc równocześnie babką swojego brata.

Jej syn jest moim bratem, 
a ja jego dziadkiem.
Mój ojciec jest szwagrem swojego wnuka, 
który jest bratankiem jego syna.

Moja żona, 
teściowa i synowa mojego ojca 
jest babką mojego brata.

W ten sposób zostałem swoim własnym dziadkiem...

środa, 20 listopada 2013

Pret a porter... Kaloszy nie znoszę...

Dziś rano znowu wybiegłam do pracy nie sprawdzając wcześniej pogody, a co więcej nie wyjrzawszy nawet przez okno. No i mam za swoje. Na dworze już czekał na mnie deszcz. Zbyt późno by wrócić po parasol a  dotychczasowa pogoda wyleczyła mnie skutecznie z angielskiego zwyczaju noszenia parasola... przy pogodzie :-).
Nic to. Wykonałam szybki telefon do Z. że pada (psychoterapia natychmiastowa) i stwierdziwszy, że wszak z cukru nie jestem a nie pada znowu tak bardzo, kicałam raźno między kałużami do autobusu.Dookoła było niewiele parasoli, więc widocznie ludzie popełnili dziś tą samą niestaranność przygotowawczą jak ja. Deszczowa pogoda poza, przejmująca wilgocią i mokrością w okolicach szyi, powoduje wyleganie na ulice burych płaszczy i gumiaków.
 Te ostatnie bardzo mnie cieszą feerią barw, świetnym wzornictwem, praktycznością ale... ich nie znoszę! Próbowałam, daję słowo honoru! Ale nie! 
Okropnie ściągają skarpetki (u celu mam je zwinięte w okolicach palców), stopa nie oddycha (czyli jest mokra - to po co mi te kalosze), po wejściu do ciepłych i suchych budynków, tworzy się gumiaczkach prawdziwa sauna. Stanowczo nie!
Temat deszczu i mokrych butów męczył mnie jednak i postanowiłam sprawdzić jaką radę na to mają "wielcy". 
Hmmm... pustka i nuda...


 

 Jedynym zabawnym i, być może, dla mnie do zaakceptowania są te oto sztybleto-kaloszki.
 Przemyślę :-)
 A co Wy o tym myślicie?




 Margita 
(zauroczona deszczowym patentem dla psa)











źródełka:
www.cogdziezaile.pl
www.milionkobiet.pl
www.tao-bao.pl
polki.pl
www.aliexpress.com
fashionavenuefashion.blogspot.com 
www.refinery29.com 
www.fashionmagazine.com 

wtorek, 19 listopada 2013

Uroda życia... REVELATIONS


"Tak naprawdę nie wiemy, co ciągnie człowieka w świat. Ciekawość? Głód przeżyć? Potrzeba nieustannego dziwienia się? Człowiek, który przestaje się dziwić jest wydrążony, ma wypalone serce. W człowieku, który uważa, że wszystko już było i nic nie może go zdziwić, umarło to, co najpiękniejsze - uroda życia."
Ryszard Kapuściński - Podróże z Herodotem

Podróżowanie i dziwienie się... Podróżowanie - choćby do... Łodzi i... dziwienie się :-)...Łódź miastem marzeń nie jest. Kontrasty zakrawają na absurd. Z jednej strony picowane bruki Piotrkowskiej, z drugiej strony mroczne, śmierdzące, pełne meneli bramy wjazdowe (na tejże Piotrkowskiej) mogąc przyprawić o każdej porze dnia o palpitacje serca. Wymarłe liszajowate kamienice jak z horroru z ogromnymi napisami - "mieszkania do wynajęcia" - E.H. ze śmiechem stwierdziła, że jej marzeniem jest tam wynająć "apartament". Zabytkowy, żydowski cmentarz z pięknymi, wycyzelowanymi macewami i monumentalnymi mauzoleami wielkich fabrykantów, jak choćby Poznańskiego, w większości zarośnięty kolczastym grochodrzewem rozrywającym najtwardsze kamienie, częściowo zdemolowany, do którego prawie nie sposób trafić bo brak jakiejkolwiek tablicy informacyjnej, kierunkowskazu... nic. Z drugiej strony Manufaktura, tegoż Poznańskiego, do której prowadzą wszystkie drogi, nie sposób zabłądzić. A w środku tego wszystkiego wyremontowany gmach Teatru Wielkiego (jak w Moskwie) z nowoczesną fontanną w kształcie załamującej się fali. Jak się nie dziwić???

Głód przeżyć... Zobaczyć, choć już się widziało, przeżyć na nowo, poznać, zauroczyć się. 
Don Kichot - balet komiczny - we Wrocku wystawiony na... smutno. Pamiętam biednego Błędnego Rycerza snującego się po scenie w towarzystwie (wcale nie wesołego) Sancho Panchy. Spektakl bez pomysłu i słaby technicznie. Zwłaszcza, ukochana przeze mnie, partia Kitri zatańczona  nie dość, że wersji łatwiejszej to jeszcze poniżej oczekiwań. Biedna Maximova w grobie się przewracała. Na łódzką premierę pojechałyśmy (a przynajmniej ja) bez specjalnych oczekiwań.
I... jak się nie dziwić - dostałyśmy pięknie opakowany, radosny, dobry technicznie obraz Goi z jego "pozytywnego" okresu. Korekta libretta okazała się zbawienna (smętny Don Kichot został, słusznie, sprowadzony do roli epizodu), filigranowi Azjaci w głównych rolach tańczyli dobrze, pięknie i z wdziękiem. A Dominik Muśko jako torreador w obcisłych białych rajtuzach robił furorę i łamał niewieście serca ;-). Nawet E.H. zwolenniczka baletu raczej współczesnego, dała się porwać... I jak się nie dziwić?

15 listopada znowu jesteśmy w Łodzi na Spotkaniach Baletowych. Tym razem mamy dwa "mitingi" z legendarnym, nowojorskim zespołem baletowym "Ailey II", w skład którego wchodzą tylko czarnoskórzy tancerze (choć na scenie była trójka niepasująca do schematu?).

5 suit baletowych STREAMS, VIRTUES, REVELATIONS, DOSCONGIO, RUSTY zatańczonych przez wyjątkowych, afro-amerykańskich artystów było kapitalnym przykładem wybornego rzemiosła i fantastycznej rozrywki.  Tylko czarnoskórzy mają taki rytm w każdej komórce. Niezależnie od tego czy była to muzyka perkusyjna Miloslava Kabelaca będąca świetnym tłem do czystej formy ruchu, czy religijny gospel ilustrowany pulsującym, "niewolniczym" tańcem, w młodych tancerzach widać było żywiołową  radość połączoną z niewymuszoną elegancją. 
E.H. miała prawdziwą ucztę i tak dała się wciągnąć, że była bliska wskoczenia na scenę i zatańczenia wraz z zespołem  a ja bawiłam się świetnie, zachwycając się niesamowitą techniką, sprawnością i gracją tancerzy.
W ten weekend "Ailey II" zdobył dwie wierne fanki.

Margita



źródełka :
http://polskalokalna.pl/galerie/galeria/fontanna-w-ksztalcie-fali/zdjecie/duze,1096248 
http://opendoor.pl/opendoor-rozmawia/ratujmy-zabytkowe-kamienice-co-z-realizacja-100-kamienic-dla-lodzi/
www.nooga.com
www.nooga.com
www.youtube.com

poniedziałek, 11 listopada 2013

Z mojej muzycznej półki... Milicja Wrocław i ja

Jacek Zwoźniak, nieżyjący już, kolega, bard, członek fantastycznej grupy BABA (o której już dziś chyba nikt nie pamięta) i grupy B-COMPLEX (o której mało kto pamięta) napisał taką oto, prześmiewczą, ale w sumie życzliwą piosenkę o Milicji Obywatelskiej. Klimat iście nohavicowy. A może to o Nohavicy trzeba pisać - klimat iście zwoźniakowy????

Tak mi się ta piosenka przypomniała, w kontekście "obchodów" wczorajszego "święta"...

Margita

 MILICJA, WROCŁAW I JA
 
Kiedy rano jadę zerówką
Wiszę na stopniach tak dla kondycji
Czasem bierze mnie ktoś na słówko
Ach, któż to taki - to pan z milicji
Bo przecież mi nogę mógł obciąć zły tramwaj
Albo coś wyżej - więc płacę ja mandat

Ach, któż to, ach któż to tak o mnie dba?
Milicja, milicja!
Któż pożyteczną wskazówkę mi da?
Milicja, milicja!
Gdy pijak nabrudzi, któż za złe mu ma?
Milicja, Wrocław i ja!

Kiedyś siostra wracała nocą
Bo siostra robi na drugą zmianę
Chciał chuligan wziąć ją przemocą
By dać swym chuciom pofolgowanie
Milicja czuwała, do dziś tym się szczycę
Że mimo trzydziestki mam siostrę dziewicę

Ach któż to, ach któż to o siostrę dba?
Milicja, milicja!
Któż cześć mej siostry na sercu swym ma?
Milicja, milicja!
Gdy zgwałci ktoś kogoś, któż szkołę mu da?
Milicja, Wrocław i ja!

Tato wódki wcale nie pija
Ponieważ głowy nie ma on mocnej
Kiedyś wypił trochę u stryja
Któż wtedy tacie załatwił nocleg?
Rachunek był duży, lecz tacie na rękę
Tak mógł się przeziębić lub rozbić Syrenkę

Niebieskie tramwaje po szynach mkną
Wrocławskie tramwaje
Niebieskie mundury - któż nosi to?
Poznajesz? - poznaję!
Są w całej Polsce od gór aż do morza
Jako te chabry pośród łanów zboża
Czterdzieści lat z hakiem, a jeszcze lat sto
Niech żyje, niech żyje MO

niedziela, 10 listopada 2013

pret a porter... Jesień idzie przez park...bis

Musiałam coś nacisnąć i mój pościk: Jesień idzie przez park... zaginął bezpowrotnie w pomroce wirtualnych czaso-przestrzeni. Kij  mu w ucho -nie poddam się tak łatwo! Zaczynam jeszcze raz:

Na Modzie się nie znam...no może nie do końca. Jednak cierpię bardzo, chodząc po sklepach i usiłując nabyć drogą kupna coś mniej lub bardziej szykownego. I tu zaczyna się problem - nie mam figury chudego chłopaka, tylko normalnej kobiety: biodra, wcięcie w talii (a jakże) i kawałek biustu. Od lat nie kupiłam sobie spódnicy bo, te szyte dzisiaj, nie mają talii, zaczynają się poniżej pępka a kończą grubo powyżej kolan! A ja MAM lustro!!! Gdy nawet trafię rozmiar dobry w biodrach to i tak mogę się 3x owinąć w talii. I tak ze wszystkim. Dobrze, że mam na podorędziu dobrą stara Burdę. 

W niemieckich sklepach , o dziwo 38 to 38 a 40 to 40??? Spodnie mogę kupować bez mierzenia i wiem, że będą dobre. Jednak shoping za granicą mnie nie rajcuje, więc rzeczone spodnie nabywam w wysyłkowym bonprixie i to w rozmiarze 38, co bardzo podnosi na duchu. Z resztą też jakoś sobie radzę ;-) Chanelka ze mnie żadna ale jej styl i charakterek bardzo mi pasuje. A na dodatek uwielbiam patrzeć na dobrze ubrane kobitki biegnące ulicami naszego miasta. Jakaż to rozkosz dla oczu :-). 

Zgrozą mnie napawają ochronne, niebrudzące kolory, pozaciągane szaliki, okropne, wsiowe torebki i (jakże wygodne) rozczłapane "botki". O odrostach już nie wspomnę.  Sama się na tym nieraz łapię, że najchętniej ochroniłabym przed zagładą ta ukochaną bluzkę (która ma już 100 lat) albo te 40 torebek od 3 lat leżących w zapomnieniu w kartonie na najwyższej półce. Wytężam więc całą silną wolę i , co najmniej, 2 x do roku przewietrzam szafy. Dzwonię do koleżanki/ koleżanek i zapraszam na "kawiarkę" - połączenie kawy z wymianą ciuchów. Ja zostaję z miejscem w szafie kobitki z "nowymi" kreacjami. Wymyślamy też masę nowych zestawień - jednym słowem szalejemy.

Drogie 50+, nie dajcie sobie wmówić, że nie wypada, że szkoda kasy, że po co, że wnuki :-O. Odrzućcie ciotowate zestawienia i tureckie wzorki, bure spódnice do pół łydki i workowate opończe. Spójrzcie w lustro (granica między oryginalnością a śmiesznością jest jednak bardzo cienka) i do boju:-). Dziś widziałam fantastyczną kobitkę 50++ w miodowym żakiecie i kapeluszu, spodnie rurki - no bajka. Jesień jest tak inspirująca kolorystycznie. A jeszcze taka cieplutka jak w tym roku. 
 
Że się będą oglądać? A czyż nie o to nam chodzi??? Że będą obgadywać? Że, co córka powie? Będzie zachwycona, a jeżeli nie to jej problem.
 Życzę odwagi i wyobraźni
Margita


źródełka:
http://www.pinterest.com
http://advancedstyle.blogspot.com










czwartek, 7 listopada 2013

Uroda życia... Jestem Hipsterką!!!

Spadło na mnie niedawno, jak grom z jasnego nieba, słowo HIPSTER. Zaciekawiona spytałam wujka Google i czytam : 
Hipster – współczesna subkultura, funkcjonująca zarówno wśród nastolatków, jak i ludzi po 20. i 30. roku życia i starszych. Wyznacznikiem stylu hipsterów jest deklarowana niezależność wobec głównego nurtu kultury masowej (tzw. "mainstreamu") i ironiczny stosunek (to ja) do niego oraz akcentowanie swojej oryginalności i indywidualności. Hipsterzy podkreślają silnie swój wizerunek, rozumiany zarówno poprzez wyrazisty i "artystyczny" strój (m.in. w stylu vintage)(to ja), jak i poprzez wyjątkowe, nieszablonowe zainteresowania. Pośród hipsterów ceniona jest deklarowana niezależność myślenia (to ja?), zajmowanie się twórczością artystyczną, zainteresowanie niszowymi formami kultury, w tym muzyką , filmem niezależnym itd.(to znowu ja) ... itd. itp...

Prawie wszystko pasuje! Nawet ten zabawny obrazek. Wychodzi na to, że zupełnie nieświadomie wpadłam w szpony subkultury. 
Niech żyją hipsterzy 50+!!!


Margita






poniedziałek, 4 listopada 2013

Uroda życia... Coś do kąta...


Za moich czasów ;-) do kąta stawiało się za karę... Z jednej strony odosobnienie a z drugiej publiczne napiętnowanie. Kara kąta nie była niczym przyjemnym.. Dziś się już do kąta nie stawia... 








no chyba, że... jakiś mebelek czy inny detalik. Kąt dość trudny do zagospodarowania jest ale, jeżeli sprosta się wyzwaniu, efekt końcowy bywa znakomity:

Ot choćby takie niespotykane rozwiązanie kuchenne, zamiast tradycyjnej (teraz już tak) karuzeli.






                                    Albo przyssane do kąta półki na książki i różne różności. Wpasowane wprost idealnie...





Czy może jeszcze bardziej wyrafinowane wklęsłe lub wypukłe ramko-półki. Jak to dopasować do, nieznanej wartości, kątów w wielkiej płycie????



A tu kąt jako zabawa sama dla siebie... myślę jednak, że na dość duże powierzchnie mieszkaniowe lub biurowe...













Tymi rameczkami jestem urzeczona - tylko znowu ten kąt prosty... skąd go wziąć???

















A to mój faworyt na deserek:

 Fajnie, że ktoś wpada na takie pomysły :-)

Margita


Źródełka:
http://www.akademiasztuki.org/Lozko-czyli-urzadzenie-do
http://cncideas.tistory.com/587
http://www.kreocen.pl/produkt/Kare-Design-Fotel-narozny-Corner-77952-18_586_776552.html
http://www.mebleretro.pl/gallery/ciekawy-narozny-fotel-z-poczatku-xxw-oryginal/
http://furniturenew.blogspot.com/2009/08/furniture-design-lorna-corner-shelf.html
http://www.freshpilot.com/the-corner-tree-bookshelf/
http://www.furnitureclue.com/blog/rubbed-black-or-mahogany-finish-modern-corner-shelves.html