piątek, 31 maja 2013

Uroda życia... Frida w Berlinie




           Trochę poniewczasie (czy tak się pisze poniewczas???) przypomniałam sobie o Fridzie Khalo. 3 lata temu pojechaliśmy do Berlina na Jej retrospektywę. 

Frida Khalo (Magdalena Carmen Frieda Kahlo
y Calderón) - kobieta niezwykła, Meksykanka niosąca swoją narodowość na czole (w realu
i przenośni). Dotknięta przez los tak boleśnie fizycznie - w czasie wypadku autobusowego metalowy pręt przebił i pogruchotał nie tylko jej ciało (w sposób straszny dla kobiety
i nieodwracalny) ale i duszę.




W Berlinie można było obejrzeć i przeżyć 120 prac Artystki (ze znanych 143), więc prawie wszystkie. Dodatkowo archiwalne zdjęcia pokazujące Jej życie, Jej bliskich, Jej świat.

Z przyjemnością powieszę kopię jej obrazów
u siebie w domu - są tak sugestywne
i fantastyczne a jednocześnie uzmysławiają jak dobre jest nasze życie bez cierpienia będącego udziałem Fridy Khalo.


Była ekscentryczna, kolorowa, niepojęta, daleka i bliska zarazem.

Pod koniec życia mówiła: "Mam nadzieję, że śmierć jest radosna. Mam nadzieję, że nigdy nie wrócę"

Nie dociągnęła do 50 - gdy zmarła miała 47 lat.
Jestem jednak wewnętrznie przekonana, że znalazłaby z wieloma z nas wspólny język. Uwielbiam jej poczucie humoru : "Piłam, bo chciałam utopić swoje smutki, ale teraz te cholerstwa nauczyły się pływać".

 TO PRAWDA!

Margita 

środa, 29 maja 2013

Z mojej muzycznej półki... Bułat i pestka

Chodzi za mną ta piosenka już któryś dzień i zmusza do refleksji czy inny sposób życia jest sensowny...

Wersja śpiewana przez Dominikę Żukowską i Andrzeja Koryckiego.

Bułat Okudżawa
Piosenka gruzińska

Spulchnię ziemię na zboczu i pestkę winogron w niej złożę,
A gdy winnym owocem gronowa obrodzi mi wić,
Zwołam wiernych przyjaciół i serce przed nimi otworzę…
Bo doprawdy — czyż warto inaczej na ziemi tej żyć?

Cóż, czym chata bogata! Darujcie, że progi za niskie,
Mówcie wprost, czy się godzi siąść przy mnie, ucztować i pić.
Pan Bóg grzechy wybaczy i winy odpuści mi wszystkie…
Bo doprawdy — czyż warto inaczej na ziemi tej żyć?

W czerni swej i czerwieni zaśpiewa mi znów moja Dali,
Runę w czerni i bieli do stóp jej, niech przędzie swą nić!
I o wszystkim zapomnę i umrę z miłości i żalu...
Bo doprawdy — czyż warto inaczej na ziemi tej żyć?

Więc nim mrok się zakłębi i cienie po kątach się splotą,
Niech się cisną do oczu, niech wiecznie pozwolą mi śnić
Płowy bawół i orzeł srebrzysty i pstrąg szczerozłoty…
Bo doprawdy — czyż warto inaczej na ziemi tej żyć?



Виноградная косточка 

Виноградную косточку в теплую землю зарою,
И лозу поцелую, и спелые гроздья сорву,
И друзей созову, на любовь свое сердце настрою...
А иначе зачем на земле этой вечной живу?

Собирайтесь-ка, гости мои, на мое угощенье,
Говорите мне прямо в лицо, кем пред вами слыву,
Царь небесный пошлет мне прощение за прегрешенья...
А иначе зачем на земле этой вечной живу?

В темно-красном своем будет петь для меня моя дали,
В черно-белом своем преклоню перед нею главу,
И заслушаюсь я, и умру от любви и печали...
А иначе зачем на земле этой вечной живу?

И когда заклубится закат, по углам залетая,
Пусть опять и опять предо мной проплывут наяву
Белый буйвол, и синий орел, и форель золотая...
А иначе зачем на земле этой вечной живу?



poniedziałek, 27 maja 2013

Wrocław, Wrocek, Wroclove... odkrycie

Jestem rodowitą wrocławianką.

Wrocław jest dla mnie miastem naturalnym
i oczywistym a przez to, przez lata, niezauważalnym.

Jedynie przyjazd gości i konieczność pokazania im "czegoś ciekawego", odsłaniała przede mną uroki miasta.

Podczas jednej z takich wizyt (lata temu) skonstatowałam, że założono iluminację Ostrowa Tumskiego i Katedry. Moje zdziwienie i zachwyt udzieliły się słowackim przyjaciołom. Takie wydarzenia gromadziły się przez lata - jednak, tak jak mieszkaniec Paryża nie zauważa na co dzień wieży Eiffla, ja nie zauważałam Wrocka.

I nagle...bach!  Coś, gdzieś, jakiś detal, wygięcie bramnego łuku, blask latarni i... zaczęliśmy odkrywać Wrocław jak słynne, zagraniczne, mniej lub bardziej egzotyczne miasta.

Margita

P.S.
Ta fotka nie jest z Wrocka tylko z czeskiego zamku Krivoklat, ale podobno Wrocław został założony przez czeskiego księcia Wratislava więc wszystko gra :-)

sobota, 25 maja 2013

Z mojej muzycznej półki... Na Żannę już nie idźcie...

Byłam ostatnio na koncercie Żanny Biczewskiej - po prawie 30 latach od jej koncertu w Teatrze Polskim.
Dramat :-(.
Świadomość właściwego momentu zejścia z estrady jest błogosławieństwem, brak tej świadomości to przekleństwo. Połóżmy więc zasłonę łaskawego milczenia na utracony głos i rozpaczliwe usiłowanie wyciągania wysokich jak
i niskich tonów. 

Zadziwiła mnie też entuzjastyczna reakcja publiczności i owacje na stojąco?????? Czy aż tak pragnęli powrotu własnej młodości czy chcieli sobie udowodnić, że nie popełnili błędu wydając stówkę na bilet?

Kiedyś Żanna śpiewała cudnie, a że w moim wieku skleroza jest na porządku dziennym, więc mam nadzieję zapomnieć niedawny koncert i pamiętać ten z czasów jej i mojej młodości) 

Margita

piątek, 24 maja 2013

Podróze z ogrodem w tle... - Liściasta kamienica w Katowicach


Katowice nie kojarzą się z ogrodami, chyba że z ogródkami, w których znajdują wytchnienie po pracy górnicy.  Ale miasto Katowice raczej oazą zieleni nie jest. Tym bardziej cieszy i zaskakuje widok dębowych liści oplatających czerwone cegły ... widok bajkowy pomimo trwającego poniżej,  gigantycznego remontu powierzchni płaskich (ulic, trotuarów, torowisk itd).


 Ten unikalny obiekt to Kamienica "Pod butem". Strasznie mnie ten but,
w nazwie, zdziwił, bo raczej pomyślałabym
o niej jak o kamienicy "Pod dębem" - te piękne, błyszczące ceramiczne liście i żołędzie, rosochate gałęzie i wijące się korzenie... Dąb ja się patrzy!
I to nie jeden - prawdziwa dąbrowa
!
Dopiero po dłuższym przyglądaniu się elewacji, widać na szczycie tarczę herbową z butem. No
i masz - jest uzasadnienie :-(.

Jakby kto mój ogród z buta..

Jak zwał, tak zwał, najważniejsza uroda. Kamienica "wyrosła" w latach 1903-1907 a "zasadził"w stylu neogotycko-secesyjnym Hugo Grünfeld i do dziś dom ma oryginalną stolarkę okienna i drzwiową, posadzkę z płytek ceramicznych w sieni i dwubiegowe schody z tralkową balustradą. 

To "roślinne" cacko rośnie sobie w centrum Katowic, niedaleko dworca, tuż przy linii tramwajowej na ul. 3-go Maja 6. 
Całe szczęście, że ktoś mądry wpisał dębową kamienicę do rejestru zabytków. Jednak nie powstrzymało to telefonii komórkowej przed zawieszeniem tandetnego szyldu. O tempora o mores jak mawiali mędrcy.

Ciekawi mnie dlaczego dzisiejsi architekci projektują brzydkie, bezduszne domy, biblioteki czy gmachy? Brzydkie to i tak dla nich komplement - są po prostu nijakie, beznadziejnie nijakie. Mam wrażenie, że pycha naszych architektów, ich wiara we własny "gieniusz" i absolutna niechęć do czerpania z wzorców  tych, którzy są o niebo lepsi, a na dodatek bark talentu i wyobraźni skazuje dzisiejsze miasta na taką samą nudę architektoniczną jak osiedla z wielkiej płyty za poprzedniego ustroju. Również inwestorzy gustem i polotem nie grzeszą no i... mamy co mamy.

Szukajmy więc perełek i omijajmy obojętnie straszydła mając nadzieję, ze zarosną prawdziwą dąbrową. 

Margita 


sobota, 18 maja 2013

Z mojej półki z książkami... "Spadkobiercy"

SPADKOBIERCY

Tak naprawdę to wciągający thiller wg Darwina...

Rzecz o przemijaniu, nieuchronnej wymianie na tronie natury, o uniwersalnej prawdzie, że jedyne co pewne we wszechświecie to zmiana. To że czasem jest dokonywana za pomocą siły a czasem nie, nie zmienia samego faktu i nie zmniejsza emocji, które towarzyszą przychodzeniu nowego. I tak od pokoleń, od milionów lat - fascynujące....

Margita 


  • Autor: William Golding
  • Tytuł oryginalny: The Inheritors
  • Język oryginalny: angielski
  • Tłumacz: Ryszarda Grzybowska
  • Rok pierwszego wydania: 1955
  • Rok pierwszego wydania polskiego: 1989




 
(nota wydawcy)
Golding skupia w swej twórczości szczególną uwagę na zagadnieniach moralno-filozoficznych, śledząc źródła i mechanizmy zła w naturze ludzkiej i nadając swoim utworom kształt przypowieści. Taką przypowieścią są „Spadkobiercy”,
w których autor cofa się do pradziejów ludzkości.

Grupa Neandertalczyków, powracająca wiosną na swoje tereny łowieckie, zastaje nowych przybyszy, zorganizowanych, posiadających czółna, uzbrojonych w łuki. Są to ich spadkobiercy — przedstawiciele gatunku Homo sapiens. Zetknięcie się tych dwóch pierwotnych społeczności, choć rzecz dotyczy czasów bardzo zamierzchłych, ma wiele odniesień do dnia dzisiejszego i do prawa siły wciąż rządzącego światem.

[Czytelnik, 1989]



środa, 15 maja 2013

Praga o szóstej sennie jeszcze ziewa....Keep smiling

Czesi ze swoim ciepłym podejściem do drugiego człowieka, tolerancją oraz specyficznym czeskim humorem powodują, że pewne zjawiska tylko tam są możliwe. 

Na cmentarzu na Wyszehradzie stoi sobie taki oto pomniczek funeralny. Żeby było jasne - to cmentarz jest!


Taaaak - to jest możliwe tylko w Czechach.
Nikt nie pikietuje, nie protestuje, niczyich uczuć (takich czy innych) to nie obraża. Ludzie zatrzymują się, patrzą, ciepło uśmiechają


Ja poświęciłam parę ciepłych myśli (naprawdę pełnych podziwu i chyba troszkę zazdrości) "leżakującej" tu parze. Czyjkolwiek to był wybór, został uszanowany i zrealizowany... z miłością.

Marzy mi się  nadejście takiej ery do Polski. Chyba nie doczekam, zważywszy na wiek ;-).

Keep smiling - to wszak część życia jest...

Margita



niedziela, 12 maja 2013

Podróże z ogrodem w tle... kwietny maj w Pradze

Właśnie wróciłam z Pragi...
Maj w Pradze jest zjawiskiem romantyczno-estetycznym - choć kwitnące lilaki prawie wszystko zasłaniają... ;-)
Gdzie się nie obejrzeć kwitną jak oszalałe. A pachną...hmm - raz fantastycznie - jak to bzy - a innym razem dość podejrzanie... 
Okazuje się, że to taka odmiana, która oko cieszy a nozdrza już niekoniecznie. Świetny pomysł do miast - podnosi estetykę, nikt nie zrywa (ten zapach), menelstwo pikników w krzakach nie urządza (przynajmniej w czasie kwitnienia). Czesi łeb mają...

Do feerii barw i zapachów (w sensie pozytywnym) dołączają w Pradze kasztanowce, które w Polsce nieco się zleniwiły i na matury nie zdążyły otworzyć kwiatów.



Trafiłam też na dwa stanowiska, egzotycznego w tej szerokości geograficznej, judaszowca - jeden rósł w małym hradczańskim ogrodzie a drugi na dziedzińcu kościoła maltańczyków na Kampie. Kwiaty na tym dziwnym drzewku wyrastają wprost
z gałęzi.






Poza tym -magnolie, tulipany, grochodrzewy, laurowiśnie itd. itp

A praskie ogrody... marzenie każdego ojca miasta... (no może z paroma wyjątkami).
Przeglądnę tylko fotki i zaproszę Was do kilku.

Do zo 
Margita



środa, 1 maja 2013