środa, 15 grudnia 2021

Z mojej muzycznej półki... Niepokorny Pokáč

Niepokorny Pokáč czyli Jan Pokorný sarkastycznie komentuje swoimi piosenkami rzeczywistość.

Nie żaden bohemista czy slavista ale absolwent politechnicznego kierunku  Otevřená informatika na Wydziale Elektrotechniki w Pradze. 


Nie znacie 
Pokáča? 

No to poznajcie:

Margita



środa, 24 listopada 2021

Jak nie zaszczepić się trzecią dawką we Wrocku

Kochajcie ludzi takich jakimi są. Innych nie ma.


Przyszedł esemes od Min. Zdrowia (ministra czy ministerstwa????), że od poniedziałku mogę się zaszczepić 3-dawką.
Naiwnie wierząc w pogłoski i powszechną opinię, że teraz to proszą się żeby się zaszczepić i gdziekolwiek to bez problemu...
Łapię za telefon i dzwonię na Koszarową do epicentrum wrocławskiego covida. Punkt dopiero do 8.00 - oki - pani odbiera i ... może mnie zarejestrować najwcześniej za tydzień na jakąś przedpołudniową godzinę.  A na covid i grypę to między 9.00 a 11.00. 

Ale ja pracuję?!? To mam wziąć urlop (własny swój prywatny) żeby wypełnić obywatelski obowiązek (o czym codziennie Krzysztof Simon klepie w środkach masowego rażenia?!?!)

No dobra - poniedziałek mam wolny - może być w poniedziałek. W poniedziałki i piątki nie szczepimy.

No cudownie - to dla kogo u was te szczepienia? Dla bezrobotnych???

KURTYNA

Dzwonię na Gąsiorowskiego - Ojej - może być za 3 dni ale też w godzinach dopołudniowych bo później lekarza nie ma. A w piątek może? (mogę mieć wolne). No nie - w piątki nie szczepimy a na przyszły tydzień jeszcze nie ma grafiku.

KURTYNA

Syrokomli - nikt nie odbiera.

KURTYNA

Potockiego - może być tylko w środę bo do szczepienia na grypę jest potrzebny lekarz a on tylko w środę jest a i to do 14.00. No ale ja pracuję!  No my też pracujemy w tych godzinach.

KURTYNA

Apteka przy Koronie - nikt nie odbiera.

KURTYNA

Stadion - tam się szczepiłam 2 x i była ekstra organizacja - nikt nie odbiera.

KURTYNA

989 - Miła pani zmartwionym głosem: nie widzę, żadnego punktu, który szczepi po 17.00 - wszystkie pracują  max do 14.00. 

To może coś w poniedziałek (poniedziałek wszak mam wolny) - Kamieńskiego! 11.30 - Cóż - może być. Pani z infolinii  bardzo uprzejma, niestety nie wie (co rozumiem) czy tam szczepią też na grypę. Ale podaje mi numer telefonu.

UFF

Kamieńskiego - dzwonię: "mam termin 3 dawki na poniedziałek na 11.30 czy mogę się zaszczepić równocześnie na grypę?"

Oczywiście - przyjdzie pani o 9.00.... Ale ja mam termin na 11.30. OK - ale szczepimy od 9.00 więc przyjdzie pani o 9.00 to zaszczepimy 3 dawką wcześniej. Ale czy ja będę jedyna na 9.00??? No nie - zaczynamy szczepić o 9.00 - zależy ile osób przyjdzie. 

Zapisałam się ale już się boję tego burdelu organizacyjnego, masy ludków z maseczkami na brodzie dyszących w kolejce przy twoich plecach w odległości "na grubość lakieru", bezsensownego czekania... 

Niestety nasza państwowa służba zdrowia nie jest w stanie przeskoczyć tematu logistyki- jestem zarejestrowana na... godzinę.  Nie...Pani przyjdzie...

Przyjdę Ale z Simonem na temat obowiązku obywatelskiego chętnie bym porozmawiała...

C.D.N.

Margita



środa, 10 listopada 2021

Wrocław, Wrocek, Wroclove... odkrycie...Bułkę przez bibułkę...


Dawno, dawno temu, w minionym wieku i ustroju był sobie akademik "Szklany dom" popularnie zwany Szklanką. Pomieszkiwali w nim panowie studenci Wydziału Nauk Przyrodniczych wrocławskiego Uniwersytetu im. Bolesława Bieruta czyli UBB. 
W akademiku funkcjonował kultowy, na owe czasy, klub "Piryt" (nauki przyrodnicze to biologia, geografia i geologia - stąd nazwa).

W klubie, w każdy czwartek spotykała się SETA - czyli Studencka Elipsa (lub wg. niektórych Elita) Turystyczno Artystyczna. Ilości imprez, wyśpiewanych piosenek, wychodzonych kilometrów na rajdach, obozach studenckich i wyprawach z SETĄ nie zliczę. 
Wstępu do akademika strzegła groźna portierka pilnująca aby żadna osobniczka płci żeńskiej nie przemknęła do trzewi "Szklanki", zanim nie opowiedziała się do kogo idzie i nie zostawiła swojej legitymacji studenckiej/dowodu osobistego w odpowiedniej przegródce. 
Na najniższej kondygnacji budynku był sklep ciuchami "Dom pani" a obok sklep z bielizną :-). Cudowne połączenie - męski akademik + damskie ciuchy i desusy :-).

Jeszcze dawniej, tak dawno, że nawet ja nie pamiętam :-), w roku 1410 (dla niewtajemniczonych - roku Bitwy pod Grunwaldem), w tym miejscu powstał szpital Św. Hieronima, ufundowany przez Nicolausa Scheytelera. Pierwotnie leczono w im uczniów szkół kościelnych w parafiach Bożego Ciała, św. Marii Magdaleny i św. Elżbiety. W 1525 przekształcono go w przytułek dla ludzi starych
i chorych. W 1821 przestał w tym miejscu funkcjonować.



Na początku XX w. Julius Schöttlander niemiecki kupiec i filantrop pochodzenia żydowskiego, wystawił tu piękną kamienicę z fasadą wykładaną czerwonym piaskowcem.
Jej patronem został nie kto inny tylko Św. Hieronim. W 1911 otwarto w niej Dom Handlowy. 
Fasadę ozdobiono płaskorzeźbami patrona i alegoriami przemysłu i handlu.

Fundator nie dożył tego - zmarł 1.01.1911. Jego grobowiec nadal stoi na Żydowskim Cmentarzu we Wrocławiu.










W XXI wieku budynek przechodził różne koleje aż w końcu dostał się w ręce klanu Grycanów. Został pięknie odrestaurowany a na dole powstała knajpa Dinette - bistro, bar. 
Osobiście knajpy tej nie lubię, bo nie trawię tego specyficznego rodzaju zadęcia. Skoro to bistro-bar to bistro-bar i nie ma potrzeby traktowania samej siebie nabożnie i snobowania na elegancką restaurację.
W końcu ani obrusów ani fachowej obsługi. Może źle trafiłam (3x) ale:
Przyszliśmy w czwórkę, wieczorem po koncercie. Knajpa pustawa. Kelner nie chciał nas posadzić przy większym stoliku tylko leciał zestawiać dwa malutkie twierdząc, że przy większym to preferują grupy od 5 osób. Byliśmy jednak stanowczy i, bardzo niechętnie, się zgodził. Po złożeniu zamówienia kelnerka przyniosła nam - z nabożną czcią - "poczęstunek od szefa kuchni" w postaci 1 kopytka zawiniętego w tasiemkę z marynowanej łodygi brokuła? kalafiora? Z tym, że tylko dla 3 osób bo o 4 zapomniała.
Innym razem, gdy złożyliśmy nieskomplikowane zamówienie 3 sałatki i jedną sałatę z dressingiem - kelner przyniósł 3 porcje i finito. Czekamy na czwartą - podskubując to co przynieśli (swoją drogą bez szału). W końcu pytamy o co chodzi? Kelner zapomniał. W ramach przeprosin przyniósł "czekoladową Pavlovą"!?!. W wykonaniu Dinette to kawałek suchej bezy wymazanej kremem o smaku kakao. Pavlova się w grobie przewróciła o mieszkańcach Antypodów nie wspomnę. Lepiej już było nie przepraszać.
Trzeci raz (desperacki bo w Internetach piszą, że knajpa świetna) umówiłam się tam z koleżanką, która do Wro zajechała pociągiem. Znaczy z walizką. 
W knajpie szatni nie ma więc walizka powędrowała wraz z nią do stolika. Obsługa stwierdziła, że "z walizką to można tylko wejść a później zostawić ją z boku przy drzwiach". Na pytanie czy ktoś będzie jej pilnował panienka tylko prychnęła mówiąc pod nosem, że to jest RESTAURACJA a nie bar dworcowy. 
Tak więc żegnaj Dinette bistro barze zasadzający się na restaurację. 
Zaprawdę w męskim akademiku były lepsze maniery i większa dbałość o gości a portierka, spokojnie, mogłaby nauczyć obsługę kindersztuby.
Nigdy więcej i wszystkim odradzam.
Margita


źródełka:
http://wroclawskiejedzenie.pl
http://wroclawzwyboru.blox.pl
http://wroclaw.fotopolska.eu/1036450,foto.html

środa, 8 września 2021

Wrocław, Wrocek, Wroclove... odkrycie... Szukaj kobiety... c.d.

Myślę sobie, że gdyby mapę zrobić  ze statujami wrocławskich kobitek to za bogato tam by nie było.
Ale brnijmy w temat i szukajmy 

WROCŁAWIANKA PRACUJĄCA


"Jestem kobieta pracująca - żadnej pracy się nie boję"
mogłaby powiedzieć wrocławska przekupka 
z Targowej hali













WROCŁAWIANKA WKURZONA




"O żesz ty pijoku, jak Ci w łeb walnę..." 
to nad Piwnica Świdnicką (ten pijok po drugiej stronie okna i jako facet tu się nie kwalifikuje :-)

Tak sobie myślę, że dzisiaj to ONA przyłożyła by z buta (chodaka) każdemu oczadziałemu - który wkurza wrocławskie kobiety.







WROCŁAWIANKA EWA
kusi nie jednym ale całą misą jabłek


szukajcie jej na Ofiar Oświęcimskich








WROCŁAWSKA DIONIZOSKA

też w garści trzyma owoce a wśród nich winogrona i tak kusi:

"Usiądź razem ze mną, spróbuj mego wina
Z czereśni, wiśni,
resztek lata

Choć jesień się zaczyna
Tyle tej jesieni jeszcze jest przed nami.
Zdążysz wrócić do domu
Nim noc zawita
nad drogami, hej"




Znajdziecie ją na terenie dawnej wytwórni wódek Carla Schirdewana na Traugutta



WROCŁAWIANKA AKROBATKA

Cudownie lekka i silna "napinająca linę"
rzeźba autorstwa Jerzego Kędziory

lewituje na osiedlu Alej Dębowa





PRZYPADKOWE WROCŁAWIANKI
Nigdy nie liczyłam parytetu w tym pomniku - sama jestem ciekawa...
No i policzyłam - facetów, nawet przypadkowych przechodniów na ulicy, jest więcej... Jak się tak rozejrzeć w realu to nijak się to ma do rzeczywistości...
Ale oczywiście jak zwykle się czepiam
więc wyruszam na dalsze poszukiwania :-)
Margita




źródełka:




czwartek, 13 maja 2021

Myślownia na dziś....


„Chciałbym żyć w społeczeństwie,
w którym tak jak dziś idziemy na ciastko,
które przecież też jest szkodliwe,
będziemy mogli pójść do kawiarni
i zapalić marihuanę.”


Jerzy Adam Gracjan Vetulani

wtorek, 20 kwietnia 2021

Myślownia na dziś...

 "Tandetna nauka wspiera totalitarne reżimy,
a totalitarne reżimy produkują tandetną naukę"

Siddharth Mukherjee
Gen - ukryta historia



wtorek, 30 marca 2021

Z mojej półki z książkami...Miasto białych kart...

Saramago jest geniuszem i wizjonerem.
Nie mam pojęcia czy był kiedyś w Polsce, czy wie co się teraz dzieje ale... "Miasto białych kart" opisuje Polskę tu i teraz wraz z... przepowiednią przyszłości.

Dawno żadna książka tak mnie nie wciągnęła 
a jednocześnie tak nie zabolała odniesieniami 
do rzeczywistości, pokazując jak cieniutka granica oddziela demokrację od terroru... Wszędzie.
I tam na półwyspie Iberyjskim i tu - w środku Europy. 


Mam nieodparte wrażenie, że wszyscy dyktatorzy
ulepieni z tej samej gliny. Taśma produkcyjna przechodzi tylko czasem przez 
zróżnicowane sztance do odlewu zewnętrznej formy. Jeden gruby, drugi kurdupel, trzeci z wąsem...



Przecież Saramago nie znał naszego obecnego "naczelnika" ani Antoniego a jednak w książce padają takie słowa:
"Panie ministrze spraw wewnętrznych, proszę natychmiast powołać komisję do zbadania tej sprawy! Do jakich ma dojść wniosków, panie premierze? Proszę powołać komisję, resztę później się zobaczy"


A sprawa jest jaka? Obywatelom coś się nie podoba i podejmują takie a nie inne decyzje. Rząd więc postanawia
"przywrócić obywateli demokratycznej normalności, nakłonić ich do wyważonego, roztropnego korzystania z prawa wyborczego”.

Demokracja przestaje być gwarantem obywatelskiej wolności, kontroli nad rządem czy nawet prawem do podejmowania faktycznie wolnych wyborów. Zostaje sprowadzona do kilku zewnętrznych i niewiele znaczących czynności.


Gdy, na skutek głosowania białymi kartami, władza zaczęła wyłapywać przedstawicieli drugiego sortu zaczęła też ich przesłuchiwać:

"O czym naprawdę pan myślał, kiedy powiedział pan do przyjaciela te słowa, Już powiedziałem, Proszę dać nam inną odpowiedź ta się nie nadaje, Mogę udzielić tylko tej odpowiedzi, bo ta jest prawdziwa, Tak się panu wydaje, Chyba, żebym zaczął wymyślać. Proszę tak zrobić, nam nie przeszkadza wymyślanie odpowiedzi, jakich pan chce, przy odrobinie czasu i cierpliwości w dodatku stosując odpowiednie techniki, w końcu dojdzie pan do tego co chcemy usłyszeć, No to powiedzcie mi, co chcecie usłyszeć i skończmy z tym, Och, nie tak nie można, co pan o nas sobie myśli..." 

Choć styl narracji nie wszystkim może odpowiadać to na "Miasto białych kart"
czas powinien się znaleźć...
"(...) oby bóg miał nas w swojej opiece, Nie warto, ten jest głuchy od urodzenia(...)"

Margita


czwartek, 25 marca 2021

Z mojej muzycznej półki... Praska Carmen

„Artyści zwykle przybierają sobie ciekawy pseudonim. U mnie było odwrotnie.
Nie chciałam zwracać na siebie uwagi nietypowym imieniem, więc zmieniłam je na Hana.
Poza tym bałam się, że ludzie pomyślą, że sama nadałam sobie imię Carmen, żeby wyglądać ciekawie ”- wyjaśnia Hana Hegerová (1931-2021), której  prawdziwym imieniem było właśnie
Carmen.

To babcia z Piešťan wymysliła jej to imię. Bardzo lubiła operę. Podobało jej się też, że imienia Carmen nie można się zdrobnić.

Piosenka "Kdo by se díval nazpátek" poza dobrym tekstem ma, na dodatek, piękną warstwę wizualną... Ech ta Praga...

Kdo by se díval nazpátek 
 

Zas jede jaro v plné slávě,
náš zelený a zlatý král.
I svaté panny z katedrál
už nepláčou tak usedavě
a zhlížejí se ve Vltavě
jak v střepech levných zrcátek.
Snad byla zima. Ale není.
Kdo by se díval nazpátek?

A k nohám sochy Otce vlasti
si přisedají holubi.
A blázen v plášti naruby.
Snad pod tím pláštěm kosti chrastí,
snad ten chlap spadl do propasti
jakou je láska nebo vztek.
Teď však má v očích příliš slunce,
než by se díval nazpátek.

Plášť naruby a všude peří.
Vím, kdo se takhle převléká.
To ty se vracíš zdaleka
a zdráháš se jít k vlastním dveřím.
A ptáš se: Co když neuvěřím,
žes hledal na svou úzkost lék?
No dobře, čekej. Třeba řeknu:
Kdo by se díval nazpátek?
 
Kto by patrzył wstecz? 

Wiosna znów nadchodzi w pełnej chwale,
nasz zielony i złoty król.
Nawet święte dziewice z katedr
nie płaczą już tak siedząc
i przeglądając się w Wełtawie 
jak w odłamkach tanich luster. 
Może było zimno. Ale nie jest. 
Kto by patrzył wstecz? 

A u stóp pomnika Ojca Ojczyzny 
gołębie siadają. 
I głupiec w płaszczu na lewą stronę. 
Może pod płaszczem grzechoczą kości, 
może facet wpadł w otchłań 
jaką jest miłość czy złość. 
Ale teraz ma w oczach więcej słońca 
niż gdyby spojrzałby wstecz. 

Płaszcz na lewą stronę i wszędzie pióra. 
Wiem, kto się tak zmienia. 
To ty wracasz z daleka 
i nie masz ochoty iść do własnych drzwi. 
I pytasz: a jeśli nie wierzę 
że szukałeś lekarstwa na swój niepokój? 
W porządku, czekaj. Mógłbym powiedzieć: 
„Kto by patrzył wstecz?”  
 
źródełka
https://www.csfd.cz/tvurce/1181-hana-hegerova/zajimavosti/ 
/www.denik.cz 

wtorek, 9 marca 2021

Kochajcie ludzi... Wszechobecne dziadostwo...

Kochajcie ludzi takich jakimi są. Innych nie ma.

Dziadostwu w życiu należy się przeciwstawiać "siłom i godnościom osobistom" (za klasykiem).


Nawet jeżeli chodzi o rzeczy tak prozaiczne jak pamiątki z wycieczki.
Gdziekolwiek jadę szukam z zainteresowaniem i dużym samozaparciem ciekawych regionalnych przedmiocików. Niekoniecznie w celu zakupu i zabrania do domu - raczej w celach poznawczych :-).

Taka więc onegdaj naszła mię refleksja:

Zobacz obraz źródłowySzklarska Poręba - jako miejscowość -jest zadeptana do imentu przez miłośników: 

1. ciupaski z napisem "Pamiątka ze Szklarskiej". Mam nieodparte wrażenie, że górale ze Szklarskiej ciupasem ciupaski nie nosili - może laskę z głową Liczyrzepy, która była tradycyjną, przedwojenną pamiątką z Karkonoszy (nie znalazłam fotki) albo głową jakiegoś orła?




Pohulanka | Sery Łomnickie
pohulanka
2. oscypków - znów mam wrażenie, że oscypek zupełnie nie z tych gór.
Tu są, na ten przykład,  serki łomnickie (Łomnica koło Jeleniej Góry się znajduje) - ot choćby taka pohulanka. Inne też by się znalazły. Ale po co? Stonka kupi cokolwiek bądź - byle z grilla?




W ojczystym domu, Szklarska Poręba, 1936 
3. laleczek w ludowym stroju góralskim - prosto 
z Podhala a nie z Karkonoszy. 
Serio? Nie ma już miejscowych tradycyjnych strojów? Ależ są! Problem z tym, że "poniemieckie" więc niech je szlag trafi. Teraz mieszają tu potomkowie zabużan 
i wszelki mix kulturowy, który "poniemieckość" odrzucił a nic swojego nie wytworzył. 
I tak mamy żałosną "zakopiańskość karkonoską" - taka wszak lepsiejsza, swojska i też z gór.




kobieta w czepcu z brodą


Zobacz obraz źródłowyTakich dziwacznych i badziewnych przykładów można by namnożyć - wystarczy stanąć na miejscowym deptaku.  
Żadnych własnych pomysłów????

Najbardziej doskwiera jednak brak pamiątkarskiej szklarskości... czyli, po prostu, szkła. Dobrego. 
"Leśna huta" i "Julia" (czyli dawna Józefina) - podtrzymują lokalną tradycję, produkują, robią pokazy, mają przyzakładowe sklepy i... jakby otaczała je niewidzialna siatka. 

Jak nie trafisz do nich, to dobrej i ładnej szklanej pamiątki na straganie nie uświadczysz. A po drugiej stronie granicy Harrachov szkłem stoi! Od szklanych bomb do maluśkich jeżyków. 
Co się komu podoba - kwestia gustu i zasobności portfela. Więc w czym problem?





Lokalny Fundusz Stypendialny w Krainie Ducha Gór usiłuje coś promować.
Interesujący jest haft z Zachełmia, którym można by ozdabiać np. ubranka laleczek karkonoskich, bluzki itd... Ale - haft jest - lokalnego, komercyjnego zastosowania brak...











Woreczki zapachowe z karkonoskich łąk - nazwa niezła ale lawenda???
Na karkonoskich łąkach? Tomka wonna - no czasem w Karkonosze trafi, macierzanka halna - no niech będzie nawet tymianek - OK ale lawenda? 




Pozostaje ciupaska?

Margita



wtorek, 16 lutego 2021

Kochajcie ludzi... Leniwe galerie...

 Kochajcie ludzi takich jakimi są. Innych nie ma.


Od 1 lutego będą mogły być otwarte dla publiczności muzea i galerie sztuki przy zachowaniu reżimu sanitarnego - wynika z rozporządzenia rządu opublikowanego 29 stycznia w Dzienniku Ustaw. Dyrektorzy muzeów i galerii zapowiadają otwarcie swoich instytucji dla zwiedzających.

Niech się ogarną, pomyślałam. Pójdę w przyszłym tygodniu. Na pierwszy ogień poszła BWA Wrocław Główny. Przenieśli ją tam ze starej lokalizacji przy Vita Stwosza jakiś czas temu a ja jeszcze nie zdążyłam jej odwiedzić.

Klikam w Internety:


No i super - środa od 12.00 i za frajer. Jadę!

Wparowuję na dworzec wejściem najgłówniejszym i żeby długo się nie zastanawiać podchodzę do dworcowych ochroniarzy:

- Przepraszam tu gdzieś na dworcu jest galeria...

- Galeria to jest za dworcem!

- Ale chodzi mi o galerię sztuki...

Ochroniarz nie dał się zbić z pantałyku:

- Aaaa, sztuki to jest na drugim piętrze.

- A którędy tam się dostać?

- Wejdzie pani tamtą klatką schodową

Punkt dla ochroniarza :-) Idę..

Klatka schodowa pomalowana na szaro czarno. Biała strzałka z napisem galeria jest. Idę. 

Piętro wyżej strzałka z napisem biblioteka. Biblioteka nie jest moim celem więc ją mijam
i dalej się wspinam. No i koniec wspinania - ściana!

Znaczy coś przeoczyłam. Wracam. 






Przyglądam się dokładnie wszystkim mijanym drzwiom: toaleta, parking, szklane drzwi ......

STOP! Szklane drzwi z prawie niewidocznym, malutkim, matowym napisem BWA. 

Niestety zamknięte?!?





Kolejne szklane drzwi z większym, też matowym napisem BIBLIOTEKA. 

Nie wybieram się do biblioteki ale niech tam. Otwarte!




Za drzwiami antresola dworca. Pytam przechodzącego pana:

- Gdzie tu jest galeria?

- Galeria? Galeria jest za dworcem!

- Chodzi mi o galerię sztuki :-)

- To nie wiem. Tu jest biblioteka ale dziś zamknięta!

Nic to - jak mawiał Mały Rycerz - przynajmniej pooglądam sobie antresolę.
Idę. Po krótkim spacerze.. Ooooo! Na ścianie napis galeria. 

Idę dalej. Mijam boczny korytarz. Przypomniało mi się, ze widziałam coś podobnego na stronie BWA. Cofam się, skręcam. 

Dużo szklanych drzwi. Z różną treścią...

Na kolejnych napis wejście. Ufff! 

Za drzwiami przy biurku siedzi pani. Szarpię za uchwyt. Zamknięte.

Pani wstała, podchodzi do drzwi, otwiera i pyta:

- W czym mogę pomóc?

- ?!?!? Czy galeria jest otwarta?

- Nie - zamknięta. Planujemy otwarcie w przyszłym tygodniu - proszę sprawdzić w Internecie. 

- ?!?!? Ale na waszej stronie stoi jak byk, że otwarte.

- Ojej, my mamy 4 galerie to pewnie o inne chodziło. Trzeba wcześniej sprawdzać. 

- Ale ja sprawdziłam. Chodziło o BWA Dworzec Główny!

Tu pokazuję ichnią stronę z godzinami

- Ojej - no widocznie tego nie zmienili. Zapraszam w przyszłym tygodniu bo teraz mamy dużo technicznych spraw. I proszę sprawdzić wcześniej w Internecie.

- Dziękuję ale ciekawi mnie co, w takim razie, robiliście przez ostatnie 2 miesiące?

- ?!?!? 

- No kiedy było zamknięte ....

- Zapraszam w przyszłym tygodniu tylko...

- Wiem - mam sprawdzić w Internecie!

- No tak.

I teraz nie wiem czy tak to jest na budżetowych posadkach? 
Kasa leci czy otwarte czy zamknięte? 
A jak zamknięte to co się w tym czasie robi? Może nic?  Bo po co skoro zamknięte?

Można było przynajmniej ogarnąć oznakowanie? Albo wystawę jakąś? Albo stronkę zaktualizować? Bo ja wiem? I czemu nieczynne aż 2 dni w tygodniu (poniedziałek i wtorek)? Robota za ciężka? Tchu nie styka?

Nie wiem czy będzie mi się chciało 'w przyszłym tygodniu"

                                                                                                   Margita


czwartek, 7 stycznia 2021

Kochajcie ludzi.... Zakładnikiem być...

Kochajcie ludzi takich jakimi są. Innych nie ma. 

Onegdaj odkryłam na przystanku autobusowym takie oto nalepeczki ufundowane przez Centrum Zarządzania Kryzysowego Wrocka.
Zadumałam się... Serio?
Spodziewałabym się raczej, bardzo przydatnej, instrukcji jak sztuczne oddychanie zrobić albo masaż serca.

Ale nie...zakładnik? 
Kiedy ostatnio na przystanku we Wro wzięli zakładników?

Hmmm...
Przed tymi, którzy mi zagrażają nasza policja raczej mnie nie uchroni...
Nawet nie będzie próbowała. Mam wrażenie graniczące z pewnością, że to ona właśnie wystąpi w roli "biorącego zakładników".

 
Gdzie mam wtedy zadzwonić i czyje polecenia wykonywać???


Margita

wtorek, 5 stycznia 2021

Z mojej półki z wierszami... Nareszcie!

Tak zwany "niebezpieczny wiek" ma same zalety:

  • do pracy chodzić mogę ale nie muszę - mój wybór
  • tylko dla mnie są godziny w sklepie - co prawda, za każdym razem, cieć pyta czy mam skończone 60 lat. Ja, za każdym razem, odpowiadam klasykiem -  skoro wchodzę to widocznie "mi się należy"
  • mogę się bezkarnie wkurzać - w końcu mam klimaks
  • nie muszę nosić butów na wysokim obcasie bo dobry wygląd nogi mi wisi
  • itd. itp. itd...
Pani Jenny Joseph - brytyjska poetka napisała wiersz, który stał się hymnem niebezpiecznego wieku. Co zabawne pisząc go miała zaledwie 29 lat :-) a już miała wizje.

Wiersz nosi tytuł "Ostrzeżenie"

Kiedy będę starą kobietą ubiorę się na fioletowo
Założę czerwony kapelusz, który do niczego nie pasuje.
Wydam emeryturę na brandy i letnie rękawiczki
I satynowe sandałki - choćby miało mi zabraknąć na masło.
Usiądę na chodniku gdy będę zmęczona,
Będę podjadać próbki w sklepach i naciskać alarmowe dzwonki,
Przeciągnę moją laską po miejskich ogrodzeniach
I powetuję sobie trzeźwość mojej młodości.
Wyjdę w kapciach na deszcz,
Nazrywam kwiatów w cudzych ogrodach
I nauczę się pluć na odległość.

Będę nosić okropne bluzki i utyję
I zjem 3 funty kiełbasek za jednym zamachem
Albo tylko marynaty i chleb przez tydzień
I będę chomikować ołówki i długopisy w pudełkach.

Ale teraz muszę nosić ciepłe ubrania
Płacić czynsz, nie przeklinać na ulicy
i dawać dobry przykład dzieciom
Muszę zapraszać przyjaciół na obiad i czytać gazety.

Ale może powinnam już teraz poćwiczyć
Żeby ludzie, którzy mnie znają nie doznali szoku
Kiedy na starość zacznę się nosić na fioletowo.

 

A gdy dorosła już do "starej kobiety" sama ten wiersz przeczytała:


Jenny Joseph „Warning”

When I am an old woman I shall wear purple
With a red hat which doesn’t go, and doesn’t suit me.
And I shall spend my pension on brandy and summer gloves
And satin sandals, and say we’ve no money for butter.
I shall sit down on the pavement when I’m tired
And gobble up samples in shops and press alarm bells
And run my stick along the public railings
And make up for the sobriety of my youth.
I shall go out in my slippers in the rain
And pick flowers in other people’s gardens
And learn to spit.

You can wear terrible shirts and grow more fat
And eat three pounds of sausages at a go
Or only bread and pickle for a week
And hoard pens and pencils and beermats and things in boxes.

But now we must have clothes that keep us dry
And pay our rent and not swear in the street
And set a good example for the children.
We must have friends to dinner and read the papers.

But maybe I ought to practice a little now?
So people who know me are not too shocked and surprised
When suddenly I am old, and start to wear purple.

Idę rozejrzeć się za czerwonym kapeluszem. Fioletowy żakiet już mam :-) 

Margita