poniedziałek, 31 marca 2014

Uroda życia... Miłosny amok... (2 kółka)

Jazda na rowerze uwrażliwia człowieka (przynajmniej mnie) na okoliczności przyrody. Można spokojnie obserwować (moje tempo jazdy temu sprzyja) co dzieje się w najbliższej okolicy. 
Stoję sobie dzisiaj na światłach na skrzyżowaniu Popowickiej i Wejherowskiej i cóż widzę: Para rudych ogonów wypada ze skweru prosto na ulicę pod koła samochodów. Całe szczęście, że i one (samochody znaczy) miały czerwone światło. Rozigrane wiewiórki z zapamiętaniem zaczęły wykonywać godowe tańce między kołami aut. Myślę sobie - zaraz będzie masakra... rozplaskana miazga... Bidoki nawet się nie zorientują, że nie żyją (swoją drogą - piękna śmierć). Ratować nie ma jak - rzecz dzieje się po drugiej stronie krzyżówki, w tym spalinowym hałasie, żaden dodatkowy bodziec dźwiękowy nie wybije wiewiórek z miłosnego amoku. Dosłownie w ostatniej chwili smyrgnęły na trawę i myk, myk w górę na drzewo. Ufff, odetchnęłam! Spokojnie przeprawiłam się na drugą stronę a te, zaamorowane na amen, stworzonka wpadają mi prosto pod rower! Ciśnienie mi skoczyło - mało opon nie rozerwało! Znowu się smykom udało! Taka ich karma :-). Jest szansa na nowe pokolenie rudzielców.

I jak tu jazdę na rowerze traktować wyłącznie jako sposób przemieszczania się w punktu A do punktu B. Toż to prawdziwa powieść w odcinkach :-)

Margita 

źródełka:

Z mojej półki z książkami... Biografia głodu...

"(...) Wychowawcy nazwali nas trójką Bułgarów, bo tyle zrozumieli, kiedy ujawniliśmy nasze belgijskie obywatelstwo. Byli zresztą niezwykle mili i utrzymywali, że ogromnie ich cieszy obecność na obozie dzieci z krajów bloku wschodniego:
- Cudowne musi być dla was odkrywanie, czym jest wolny kraj!(...).
Wdawałam się w wyjaśnienia na temat moich prawdziwych korzeni; pochodzę z Belgii, kraju, który ma najlepszą na świecie czekoladę.
- Stolicą Bułgarii jest chyba Sofia, prawda?
Dawałam sobie spokój (...)".

Zgadnijcie w jakim kraju znalazła się Amelie?

"Biografia głodu" to kontynuacja "Metafizyki rur". Mała belgijka Amelie, córka dyplomaty i najpiękniejszej kobiety świata, opuszcza ojczystą Japonię i....
znowu można się zanurzyć w jej niesamowity świat widziany oczami tego dziwnego dziecka...
Zapraszam w tą zwariowaną, autobiograficzną podróż :-) z Amelie Nothomb.
Margita

czwartek, 27 marca 2014

Kochajcie ludzi... Nie zgłaszac interwencji!

  Kochajcie ludzi takich jakimi są... innych nie ma...

TREŚĆ PRZEKOPIOWANA ZE STRONY STRAŻY MIEJSKIEJ
WE WROCŁAWIU

http://bip.strazmiejska.wroclaw.pl/dokumenty/12

Zgłoszenia pisemne można kierować na adres:

Straż Miejska Wrocławia
ul. Gwarna 5/7
50-001 Wrocław
tel. 71 347 16 35
fax. 71 347 16 34
Kontakt drogą elektroniczną:  straz@strazmiejska.wroclaw.pl
godziny pracy: pn-pt: 7:00 - 15:00

Przyjmowanie interwencji tel. 986

Kontakt drogą elektroniczną: interwencje@strazmiejska.wroclaw.pl.
Prosimy nie zgłaszać interwencji bieżących za pomocą poczty elektronicznej.


TO DLACZEGO E-MAIL NAZYWA SIĘ "INTERWENCJE"
I GDZIE JE, DO CHOLERY, ZGŁASZAĆ
JEŻELI NIKT NIE ODBIERA TELEFONU 986 ????

Poczytaj również:
http://wyjace50.blogspot.com/2014/02/kochajcie-ludzi-na-cholere-mnie-taka.html

źródełka:
www.gazetawroclawska.pl 
http://bip.strazmiejska.wroclaw.pl/dokumenty/12

środa, 26 marca 2014

Pret a porter 50+... Luzik czy ...

Przejrzałam moją garderobę... Jak to zwykle u kobiet bywa - nie mam co na siebie włożyć - co oczywistą jest nieprawdą :-). Postanowiłam jednak zaprowadzić do mojej stajni (czytaj szafy) kilka pomysłów z sieci (niekoniecznie handlowej).

Niewymuszony luz z gładką białą bluzeczką, luźnymi spodniami sweterkiem - wprost idealny na popołudnie bez zobowiązań ....

Podobnie ten lejący się sweterek z rurkami...





zawadiacki kapelusz, koraliki i różowa smycz...

czy świetne zestawienie odważnego topu ze stonowanym alte rose i popielem...


Luz z klasą...








Na bardziej zobowiązujące okazje wybrałam to ciekawe zestawienie, dość dużej, ciekawej kolorystycznie góry z małą niebanalną spódniczką - jednak do tego trzeba mieć świetne nogi - inaczej.. porażka...

Za to ten zestaw z oliwkowymi spodniami zastosuję natychmiast po powrocie do domu - luz i elegancja... a te kolory - bajka... aż mi się gęba śmieje...














Ten płaszczyk zostawiłam sobie na deser - naprawdę świetny, stylowy pomysł na grochy - na fetę i na kawę - każdy się obejrzy :-)




A tu coś dla panów... 50+,
troszkę fantazji np pod szyją...  nie boli,
Z. już dawno przekonał się do kolorów i teraz poluje na rude dżinsy... 


Margita

źródełka:
www.thefashionspot.com
niewidzialnakobieta.blogspot.com 
www.purseblog.com 
www.pinterest.com 
fashionbombdaily.com 
sew-sew-live.blogspot.com 
swagginseniors.tumblr.com  
www.pinterest.com 
40plusstyle.com
sociologyofstyle.com

blogs.denverpost.com
fashionideasx.info
blogs.denverpost.com 


poniedziałek, 24 marca 2014

Podróże z ogrodem w tle.... Trup na stole....

W bajkowym zamku w Gołuchowie, w sali pełnej antycznych waz starszych 500 lat od Chrystusa, znajduje się drewniany, wymyślnie rzeźbiony stół, na którym przez 7 miesięcy spoczywał trup Czarnej Damy...
Brzmi to trochę jak horror ale historia jest w 100% prawdziwa. Izabella z Czartoryskich Działyńska, fachowo zabalsamowana i odziana w czarną suknię, czekała cierpliwie, na pochówek w budującym się, właśnie dla niej, Mauzoleum. Legenda mówi, że tak ukochała swój Gołuchów, że co noc wstaje z grobu i spaceruje po parku i zamku a czasem, razem z mężem Janem, przyjmują gości i wtedy zamek nocą ożywa, widać światła i słychać gwar i muzykę. Jednak imprezy nie odbywają się zbyt często gdyż Jan Działyński nie leży u boku swej małżonki, tylko w rodowej krypcie kórnickiego kościoła a to, było nie było, ponad 80 km. Dla ducha niby nic ale zawsze (dla ciała, piechotą z 16 godzin by się szło).

Duchowi goście chyba nie biesiadują przy, opisywanym wyżej, stole gdyż nie do jadalni zamówiła go Izabella a do rozwoju nauki raczej. Na nim to bowiem stawiano cenne greckie naczynia aby poddawać je badaniom.
Chociaż... kto wie? Naczynia na stole to droga prosta do... uczty...

Nie postponujmy jednak izabelinej pamięci i zachwyćmy się tym co po obojgu pozostało: zamkiem Izabelli i parkiem Jana.
Obdarzona doskonałą pamięcią, żywym dowcipem i zmysłem artystycznym, wszechstronnie, jak na tamte czasy, wykształcona Izabella, wychowując się w słynnym Hotelu Lambert, spotykała artystyczne i intelektualne sławy swojej epoki. Znała 6 języków (w tym arabski). Jej ciotka Maria Wirtemberska, zaszczepiła, w młodziutkiej (zaledwie 15letniej) księżniczce Izyjce, fascynację gromadzeniem i ratowaniem pamiątek narodowych oraz dzieł sztuki, na wzór rodzonej babki Izabelli z Flemingów Czartoryskiej - pani na Puławach.

W wieku 21 lat zaczęła zbierać dzieła sztuki, spisując je we własnoręcznie pisanym dzienniku. Dużo podróżowała po Europie, zwiedzała zabytki, poznawała kulturę. 
Podporządkowując się woli rodziców poślubiła po burzliwym, trwającym dwa lata narzeczeństwie, hrabiego Jana Działyńskiego, syna właścicieli Kórnika.
Ślub odbył się 21 lutego 1857 r. w Paryżu.  Wczesną jesienią młodzi przyjechali do Gołuchowa (prezentu ślubnego od ojca Jana) i choć zamek z początku nie zachwycił Izabeli, właśnie to miejsce miało stać się w przyszłości jej „ziemskim rajem”.
 Choć małżeństwo zdawało się być zupełnie niedobrane, łączyło ich zainteresowanie historią i sztuką, a przede wszystkim wspólna pasja – kolekcjonerstwo. Niewątpliwie zbliżyła ku sobie małżonków chęć odbudowy zamku gołuchowskiego – dawnej siedziby królewskiego rodu Leszczyńskich (choć sam król nigdy nie przestąpił progów zamku) oraz stworzenie dla niego godnej oprawy krajobrazowej. Jan, zaangażowany politycznie(ale my nie o tym) zadłużył się na ogromne sumy u żony i w efekcie,  w ramach spłaty, przekazał jej na własność Gołuchów i kolekcję waz (które towarzyszyły jej podczas 7 miesięcznego oczekiwania na pochówek). Jan do końca swego życia wspierał Izabelę przy tworzeniu parku sprowadzając unikalną kolekcję drzew i krzewów. Jednak nie należy zapominać o osobie, która tak naprawdę była architektem parku i miała ogromny wpływ na pomysł i jego końcowy wygląd - o Adamie Kubaszewskim - gołuchowskim ogrodniku, który przepracował na tej posadzie całe życie.
W wieku 17 lat (1864 r.) Kubaszewski rozpoczął praktyczną naukę ogrodnictwa w Turwi, w majątku Dezyderego Chłapowskiego (i ja tam byłam na praktyce). Przebywając tam 2 lata poznał metody gospodarowania oparte na najnowszych osiągnięciach rolnictwa europejskiego, uczestnicząc zaś w pracach gospodarskich zaznajomił się z metodami zakładania zieleni oraz doglądania upraw.
Po zakończeniu praktyki w Turwi Adam Kubaszewski odbył podróże do Wrocławia, Berlina, Hamburga. Wybór tych miejsc nie był przypadkowy – we Wrocławiu (tak, tak we Wrocku!) urządzano wówczas park miejski i promenadę, miasto to szczyciło się ponadto pięknym ogrodem botanicznym, założonym w 1811 r. – a podróże do Berlina i Hamburga umożliwiły przyszłemu ogrodnikowi zwiedzenie miast wyróżniających się parkami i promenadami miejskimi. W Hamburgu pracował on także przy zakładaniu ogrodu zoologicznego.

Zadaniem przyszłego ogrodnika miało być nie tylko założenie parku przy zamkowego, ale także kreowanie się na ogrodnika architekta – zbierającego noty, piszącego dziennik, tłumaczącego literaturę obcą, przygotowującego publikacje o szkółkach drzew itp.
Założenie parku krajobrazowego wymagało najpierw opracowania jego planu. Wiosną 1878 r. Kubaszewski przystąpił do pomiaru terenu. Później w celu poznania najwspanialszych parków Europy wyjeżdżał jeszcze w tym samym roku oraz w latach następnych kilkakrotnie do Francji, Anglii a w roku 1903 do Włoch. W 1880 r. sporządził plan sytuacyjny parku gołuchowskiego. Okazał się on jednym z najlepiej, jak na ówczesne czasy sporządzonym projektem.

lepiężnik - kwitnie
 W swej pracy architekta łączył reguły tworzenia parków krajobrazowych oparte na wykorzystaniu naturalnych walorów przyrodniczych z zamiłowaniem do rodzimej przyrody. Bardzo pomocne były mu w tym podróże zagraniczne m.in. do: Muskau (Mużaków – miasto w Niemczech w okręgu drezdeńskim);  wyjeżdżał ponadto do Francji, Anglii, Austrii, gdzie oglądał Schönbrum w Wiedniu.
W latach 1876-1899 stopniowo urządzał park w stylu naturalistycznym i zgromadził w nim przeszło 800 gatunków i odmian drzew i krzewów, głównie iglastych, sprowadzonych z Ameryki, Japonii i Kaukazu. Nad utrzymaniem i rozbudową parku pracował do końca życia, zarządzał ponadto całą gospodarką leśną Jana Działyńskiego. Pomimo, że Kubaszewski był tylko praktykiem-samoukiem, prowadził szeroko zakrojone prace naukowe z dziedziny parko znawstwa i sadownictwa, czego wyrazem było około 50 publikacji.


barwinek - kwitnie
Dzięki pasji kobiety i 2 mężczyzn, mam miejsce gdzie szukanie wiosny zahacza o horror,  magię i historię, przeplata się z moimi ścieżkami z przeszłości i cieszy wszystkich z którymi tam jadę.

Margita

źródełka:
http://www.e-ogrody.pl/Ogrody/56,113379,10640998,Zamek_w_Goluchowie_i_Czarna_dama__Zamki_i_parki__w_ktorych,,8.html
http://zspgoluchow.pl/?page_id=127
http://muzeum.czartoryskich.pl/pl/node/16168
http://adventure65.bloog.pl
http://zspgoluchow.pl/?page_id=127
http://miasteria.pl/miejsce/park-dendrologiczny-w-goluchowie.html
vespa-design.iq.pl
http://vespa-design.iq.pl/niezapominajka/slawni-goluchowianie-adam-kubaszewski/

piątek, 21 marca 2014

Kochajcie ludzi... Trza tę żabę zjeść...


Kochajcie ludzi takich jakimi są. Innych nie ma.

Wiosna.. więc może znowu coś o żabach???
Zupełnie niechcący zorientowałam się, że żaba nie jest obojętnym ideowo, dość sympatycznym płazem, który kumka wieczorami w stawie i czasami przemknie gdzieś w trawie. nic z tych rzeczy - żaba 9chyba wbrew własnej woli) została wywleczona na arenę walki ideowej i to w jej najbardziej ekstremalnym wydaniu - walki religijnej. 


Ukrzyżowana żaba z wytkniętym językiem, trzymająca kufel piwa i jajko - to drewniana, ponad metrowa rzeźba Martina Kippenbergera zatytułowana "Zuerst die Fusse" (Nogami do przodu). Powstała w 1990 roku i była wystawiana m.in. w Tate Modern w Londynie. jednak dopiero gdy trafiła na wystawę do Włoch - czyli niebezpiecznie blisko "nieruchomego centrum wszechświata" zaczęły się problemy. Benedykt XVI osobiście wystosował list do szefa miejscowego samorządu, że
rzeźba "obraża uczucia religijne wielu ludzi, dla których krzyż jest symbolem miłości bożej i naszego odkupienia". Był już jeden papież (w dzisiejszym pojęciu był zwykłym wandalem) , który poobtłukiwał fiuty wszystkim gołym rzeźbom w Watykanie (pojęcia nie ma co było nie tak z jego fiutem?) bo obrażały jego uczucia religijne. Stąd też listki figowe, które przysłaniają jedynie rany po papieskiej akcji a nie "wstydliwe przyrodzenie". Znalazł się nawet jeden nawiedzony (
berretto mohairo), który chciał przy pomocy głodówki wywalczyć usunięcie rzeźby. Skończyło się jedynie na bezsensownym zaangażowaniu w problem i tak zajętej służby zdrowia (podejrzewam, że służba zdrowia w każdym kraju ma ważniejsze sprawy na głowie ;-)
Całe szczęście, że zarówno rada muzeum w Bolzano jak i dyrektor Muzeum Narodowego w Rzymie byli przeciwni cenzurowaniu wystawy i stwierdzili, że "Sztuka musi być wolna, nie można ograniczać wolności ekspresji artysty"

Moje uczucia estetyczne obrażają, na ten przykład, kiczowate pseudo rzeźby w Licheniu i nie robię z tego dramatu (choć głodówka by się przydała) - po prostu staram się nie podtykać ich sobie pod oczy - ergo - do Lichenia nie jeżdżę.
Rzeźba może się podobać lub nie, skoro wywołuje skrajne emocje - znaczy coś w sobie ma a o to przecież w sztuce chodzi. A w wolnych krajach nie ma powodu aby jakieś uczucia (np.religijne) były ważniejsze od innych uczuć (np. estetycznych).
Niestety - trza tę żabę zjeść ;-)

Włochy coś mają pecha do żab... 
 W Wenecji u styku Grand Canal I Giudecca Canal od 2009 stoi rzeźba amerykańskiego artysty Charlesa Raya "Ragazzo con la rana" (chłopiec z żabą). Rzeźba nawiązująca do najlepszych antycznych wzorów musi opuścić miasto bo władze nie odnowiły "pozwolenia na osiedlenie się" (permesso di soggiorno). Na czele antyżabiej krucjaty stoi Franco Miracco, który wierzy, że
dzieło amerykańskiego artysty jest symbolem imperializmu i, że wzbogacanie miasta nowoczesną kulturą jest równoznaczne z jego grabieżą. Wenecja jest Wenecją dzięki swoim mieszkańcom, którzy wieki temu zlecili prace wielkim artystom, by przyszłe pokolenia mogły się nimi cieszyć
 Decyzja ta wywołała wiele kontrowersji (jednak nikt nie głoduje):
"Gdyby ktoś powiedział, że posąg został znaleziony nad Morzem Jońskim we wraku statku z IV wieku p.n.e., z pewnością rzeźbę witano by z otwartymi ramionami", "Nie powinniśmy musieć wybierać między znaczeniem przeszłości i teraźniejszości, lecz między zawsze nowoczesnymi wartościami cywilizacyjnymi i zawsze staromodnym barbarzyństwem".


 Decyzja należy do demokratycznie wybranych władz w wolnym kraju...
 Tak czy inaczej - trza tę żabę zjeść ;-)

 Na odmianę w niezbyt dużym i niezbyt ciepłym Olsztynie, w parku stoi sobie pomnik żaby... nieznanego bliżej artysty. Żaba jak to polska żaba niczym specjalnym się nie wyróżniała, no może poza tym, że na czerwonym szlaku stała...

Pewnego pięknego dnia ktoś, całkowicie nielegalnie (zapewne znudzony nijakością żaby) wziun i pomalował żabę... na zielono (co odkrywcze specjalnie nie było ale wprowadziło jakąś odmianę i nawiązanie do natury...). Wesoła, zielona żabka, do białego, rozwścieczyła urzędników. Ci postanowili na początek (ze wszech miar słusznie) zawiadomić straż miejską i policję a następnie odrzeć żabę z farby kosztem, bagatela, 15.000zł (strasznie drogo biorą na północnym wschodzie za mycie). Pomimo protestów mieszkańców, którym przypadła do serca wersja żaba-light, demokratycznie wybrane władze ogołociły żabę ze skóry.
Aby sława żaby niewyblakła, ktoś znowu postarał się o jej zaistnienie w mediach dając żabie tytuł "żaby pruskiej". "Na pewno pieniądze mieszkańców znowu wydamy na usunięcie napisu" - autorytatywnie stwierdził urząd. 


 No cóż - trza tę żabę zjeść ;-)

A jeśli chodzi o przesympatyczne żaby z Bielska - Białej, to tam władze postanowiły entuzjastycznie, że ku ich czci - żaba - wzorem krasnoludka z Wrocka, stanie się symbolem miasta i podobnie jak we Wrocławiu, w różnych miejscach, pozach i strojach będzie sławić imię BB na morzach i oceanach świata (chyba się zagalopowałam?). Wszystko szło ku dobremu, figurki żab zaprojektowano i kilka nawet odlano i... okazało się, że żaba niedobra jest bo to symbol nietolerancji religijnej!!!! Że ten knajpiarz katolik posadził je na złość luterańskiemu pastorowi z kościoła vis a vis. 
http://wyjace50.blogspot.com/2014/03/podroze-z-ogrodem-w-tle-gdy-rzuca-zabami.html
Sprawa stała się śliska, radni miejscy pochowali się jak żaby w błocie, inicjatywa upadła... Protestantom żaby nic a nic nie przeszkadzają a nawet je lubią, cała historyjka być może wyssana z palca - bo brak  wiarygodnych źródeł ale... Może lepiej Bolek i Lolek???
Nie ma rady - trza tę żabę zjeść ;-)

Margita







źródełka:
spinnerdev.blogsmith.com




Art.blox
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,5639120,Wlochy__ukrzyzowana_zaba_z_piwem_nie_zniknie_z_muzeum.html
http://www.mmszczecin.pl/photo/165887/Ukrzy%C5%BCowana+%C5%BCaba+-+za+Reuters
www.wlochy.edu.pl
 http://wyborcza.pl/miedzynarodowy/1,132297,13867804,Wenecja_kontra_zaba__Czyli_w_poszukiwaniu_prawdziwej.html
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pomnik_flisaka_w_Toruniu
Koszty nieistotne - najważniejsze, by żaba nie była zielona. Władze Olsztyna upierają się przy przywróceniu dawnych barw dwóm pomnikom, pomalowanym przez nieznanych sprawców. Koszt tej operacji wstępnie oszacowano na 20 tys. złotych, a opinie mieszkańców nie mają żadnego znaczenia.

Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/foto/tylko-w-rmf24/zdjecie,iId,352532,iAId,20137#ad-image-0?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-zaba-pruska-czyli-zlosliwy-komentarz-do-dzialan-olsztynskich,nId,421196
http://www.rmf24.pl/foto/tylko-w-rmf24/zdjecie,iId,352532,iAId,20137#ad-image-0?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox

Koszty nieistotne - najważniejsze, by żaba nie była zielona. Władze Olsztyna upierają się przy przywróceniu dawnych barw dwóm pomnikom, pomalowanym przez nieznanych sprawców. Koszt tej operacji wstępnie oszacowano na 20 tys. złotych, a opinie mieszkańców nie mają żadnego znaczenia.

Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/foto/tylko-w-rmf24/zdjecie,iId,352532,iAId,20137#ad-image-0?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Koszty nieistotne - najważniejsze, by żaba nie była zielona. Władze Olsztyna upierają się przy przywróceniu dawnych barw dwóm pomnikom, pomalowanym przez nieznanych sprawców. Koszt tej operacji wstępnie oszacowano na 20 tys. złotych, a opinie mieszkańców nie mają żadnego znaczenia.

Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/foto/tylko-w-rmf24/zdjecie,iId,352532,iAId,20137#ad-image-0?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox

poniedziałek, 17 marca 2014

Podróże z ogrodem w tle... Gdy rzuca żabami....

Po długim okresie leniwego zimowo - wiosennego  słońca zaczęło wiać i rzucać żabami (dla niewtajemniczonych - zaczęło padać :-).
Pomimo dość ciepłej aury podejrzewam,że te prawdziwe jeszcze nie otwarły oczek i nie wygrzebały się z, jakże przyjemnego, cieplutkiego, mięciutkiego błotka i, w związku z tym, nie załapały się na rzucanie. 




Z nudów i braku chęci wyjścia na niesprzyjające warunki naturalne znalazłam
 ersatz - godny nad podziw:

Dwie cudownie wyluzowane Żaby - a może dwóch cudownie wyluzowanych panów Żabów, którzy siedzą sobie beztrosko na daszku zdobiącym secesyjną Kamienicę pod Żabami w Bielsku-Białej. Jedna gra na mandolinie i chyba coś nuci (sądząc po wyrazie "twarzy" i rozchylonych "ustach"), druga, wsparta o beczułkę, niespiesznie sączy winko pykając z fajeczki (kto pije i pali ten nie ma robali). 















Tu i ówdzie ściany zdobią powoje, kwiaty, liście oraz owady - jak to w ogrodzie... 



Kamienicę zaprojektował bielski architekt Emanuel Rost junior (ze znanego bielskiego rodu architektów)  dla Rudolfa Nahowskiego, który umieścił tu w 1903 roku, znaną i odwiedzaną przez miejscowe elity winiarnię. 
Przy tym samym placu znajduje się Ewangelicki Kościół Marcina Lutra w Białej (bielsko-Biała powstała z połączenia Bielska i Białej...). Był to pierwszy kościół protestancki w Galicji. Jest to o tyle ważne, że podobno właściciel winiarni - katolik,  chciał zrobić na złość pastorowi ewangelickiemu i umieścił wyfraczonych panów Żabów, ostentacyjnie oddających się mało moralnym rozrywkom, na elewacji właśnie  vis a vis świątyni.

Okazuje się, że żaby - zwłaszcza utalentowane muzycznie mają wzięcie u architektów.

W miejscu gdzie na początku XIX odnoga rzeki Rudawy wpadała do Wisły było pewnie sporo "muzykujących" żab i stąd też na powstałej tam, w latach1889 - 90, kamienicy siedzi sobie zabawna (ale tym razem goła) żaba grająca na mandolinie (dlaczego akurat ten instrument był taki popularny wśród płazów nie mam pojęcia). Budynek zaprojektowany dla krakowskiej szkoły muzycznej przez galicyjskiego Gaudiego z poczuciem humoru - Teodora Talowskiego, wzorem ogrodu miał zmieniać się z każdą porą roku i nigdy nie wyglądać tak samo.  Aby to osiągnąć architekt przygotował specjalne wgłębienia i wypukłości w elewacji,po któryvch piąć się miało dzikie wino pięknie kontrastujące wiosną i latem a zlewające się jesienią z ciemno czerwoną cegłą.

 Niestety, Kamienica pod śpiewającą żabą, w swojej pierwotnej formie przetrwała tylko 10 lat. Później dobudowano jeszcze jedno piętro, co kompletnie zaburzyło pomysł architekta. Pierwotne wykończenie kamienicy  - nagle stało się jej fragmentem, a żaba przestała wystawać ponad budynek. Wylądowała pod dachem, na wysokości trzeciego piętra. 



 Pod muzykującym płazem ciągle wyraźnie widać pięciolinię i nuty. Podobno to pierwsze takty polskiej pieśni „Dziewczę z buzią jak malina”.

Patrzę z rozrzewnieniem na pomysły dwóch utalentowanych, kreatywnych i naprawdę dobrych architektów i zastanawiam się, dlaczego dziś projekty są martwe, pozbawione  poczucia humoru, lekkości, przewodniej myśli,która je uskrzydla i nie pozostawia obojętnymi dla użytkownika i odbiorcy. Dlaczego dzisiejsi, polscy adepci studiów architektonicznych, odwracają się, pełni pychy i zupełnie nieuzasadnionej wiary w swoje pseudo talenty, od śpiewających żab, które ironicznie patrzą z góry na ich bezowocne i mierne wysiłki zabagniające przestrzeń naszych miast "bezżabim błotem".

Takie mnie naszły myśli gdy za oknem rzuca żabami (sorki - Panami Żabami ;-)
Margita
 
źródełka:
zabytkiartnouveau.blogspot.com 
www.werttrew.fora.pl
www.skyscrapercity.com 
www.system7.pl
fotoforum.gazeta.pl
www.infoserwis-etnokultura.pl 
http://www.polskaniezwykla.pl 
http://pl.wikipedia.org
spakm.w.interii.pl
www.skyscrapercity.com 
olsztyn.wm.pl
olsztyn.wm.pl
olsztyn.wm.pl
mike-recz.salon24.pl