poniedziałek, 31 marca 2014

Uroda życia... Miłosny amok... (2 kółka)

Jazda na rowerze uwrażliwia człowieka (przynajmniej mnie) na okoliczności przyrody. Można spokojnie obserwować (moje tempo jazdy temu sprzyja) co dzieje się w najbliższej okolicy. 
Stoję sobie dzisiaj na światłach na skrzyżowaniu Popowickiej i Wejherowskiej i cóż widzę: Para rudych ogonów wypada ze skweru prosto na ulicę pod koła samochodów. Całe szczęście, że i one (samochody znaczy) miały czerwone światło. Rozigrane wiewiórki z zapamiętaniem zaczęły wykonywać godowe tańce między kołami aut. Myślę sobie - zaraz będzie masakra... rozplaskana miazga... Bidoki nawet się nie zorientują, że nie żyją (swoją drogą - piękna śmierć). Ratować nie ma jak - rzecz dzieje się po drugiej stronie krzyżówki, w tym spalinowym hałasie, żaden dodatkowy bodziec dźwiękowy nie wybije wiewiórek z miłosnego amoku. Dosłownie w ostatniej chwili smyrgnęły na trawę i myk, myk w górę na drzewo. Ufff, odetchnęłam! Spokojnie przeprawiłam się na drugą stronę a te, zaamorowane na amen, stworzonka wpadają mi prosto pod rower! Ciśnienie mi skoczyło - mało opon nie rozerwało! Znowu się smykom udało! Taka ich karma :-). Jest szansa na nowe pokolenie rudzielców.

I jak tu jazdę na rowerze traktować wyłącznie jako sposób przemieszczania się w punktu A do punktu B. Toż to prawdziwa powieść w odcinkach :-)

Margita 

źródełka:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czy Twój komentarz przejdzie przez filtry:
1. Prawdy (czy to co chcesz napisać jest zgodne z prawdą?)
2. Dobra (czy to co chcesz napisać jest dla mnie dobre?)
3. Pożyteczności (czy to co chcesz napisać jest dla mnie pożyteczne?)
Jeżeli tak - pisz :-)