czwartek, 30 lipca 2015

Z mojej filmowej półki... Nowe Horyzonty 2015 - Afryka...

My tu gadu gadu a Nowe Horyzonty już na półmetku. Na razie bez szału... ale po kolei:

"35 krów i kałasznikow" - film kojarzący mi się sposobem narracji i tematyką z bardzo ciekawym spektaklem "Afryka" (Teatru Polskiego w Bydgoszczy).
"Nie ma jednej Afryki, nigdy nie można mówić o całej Afryce i naraz o Afryce".
Ten tekst, otwierający spektakl, doskonale oddaje ducha
"35 krów..." 3 kraje, 3 zupełnie różne tematy, 3 sposoby widzenia świata - a wszystko w "jednej"Afryce

Kongo - Brazzaville i Ruch SAPE - Societe des Ambianceurs et des Personnes Elegantes, co można z grubsza przetłumaczyć jako Towarzystwo Dobrego Gustu lub Dobrego Nastroju i Eleganckich Ludzi - który narodził się w latach 60. XX w.
 Bo tylko dandysi z Kongo wiedzą jak dobrać zupełnie odlotowe kolory i wzory... i uczynili z tego sposób na życie... na godne, kolorowe...

...choć wokół bieda, syf i "burza huczy"...









 
 Etiopia i plemię Surma - niby odcięte od "cywilizacji", która drobnymi kroczkami wkrada się do ich wiosek (tu gacie, tam kałasz...) i nieuchronnie sprowadzi zniszczenie efemerycznych dzieł "nacielnej" sztuki, zasad, wspólnoty - bo taka ona jest ta "cywilizacja"...
Na razie jeszcze Surmijczycy mogą się cieszyć tradycyjnym błotnymi malunkami na ciele, walką na kije, wspólnymi pieśniami tańcami..
 
 Na razie....






 Kinszasa - afrykańskie zapasy... gdzie sojusznikami w walce są węże, magia
ogromne samozaparcie i determinacja. Brutalność walki miesza się z ekscentrycznością strojów i kolorytem skóry (dość sędziwy jak na taką "zabawę" Murzyn - albinos o imieniu Muimba a ksywie Texas jest aktualnym mistrzem).Kobiety są tu równorzędnymi przeciwniczkami. A wszystko po to żeby choć przez chwilę być kimś, wyrwać się z dna denn...
A wszystko to oczami, nieżyjącego już, niemieckiego reżysera Oswalda von Richthofen...
 "Nie ma jednej Afryki, nigdy nie można mówić o całej Afryce i naraz o Afryce".

 Margita




źródełka:
www.nowehoryzonty.pl
http://podroze.onet.pl/ciekawe/sape-ekscentryczni-eleganci-z-demokratycznej-republiki-konga/cfdts

środa, 22 lipca 2015

From Margita with love... Nalewka ciut goździkowa...



Co robicie z ingrediencjami po zlaniu nalewki??? Ja najczęściej pożeram (wiśnie, porzeczka itd) albo... dodaję do kolejnych nalewek :-).

Tak właśnie powstała DUSZA CHO-CHO-SAN
1. Zostały mi figi i rodzynki z innej nalewki, zalałam je ponownie wódką, 
2. Dodałam kilka goździków (nie mam tu na myśli kwiatów), 
3. Trochę soku z pigwy, 
4. Plasterek świeżego imbiru,
5. Sok z pomarańczy (oczywiście chwilę wcześniej wyciśnięty), 

6. Skrawek skórki pomarańczowej (z nią trzeba bardzo ostrożnie, ma baaaaaardzo intensywny smak i zapach, acha i trzeba ją porządnie wyszorować - chociaż to tylko częściowo usunie chemię :-(... ale rzadko mamy dostęp do pomarańczy prosto z ekologicznego drzewa - hmmm - nie poradzisz :-), 
7. Trochę miodu i... 
8. Chochosan... tak, tak - wermucik, który z wielkim sentymentem wspominam z czasów licealnych,  gdy jedną butelką zlała się w trupa cała nasza klasa na wycieczce w Krakowie...słowo daję - wszyscy byli pod wpływem... cud czy co?
Teraz Chochosan nie ma takiej wydajności energetycznej ale jest doskonałym dodatkiem łamiącym smak.

Odstawić na trochę dłużej... Hmmm... DOBRE :-)
Margita

wtorek, 14 lipca 2015

Nieuporządkowany ranking kibli... W starej gorzelni...


Niestety... w temacie kibli, w końcu,  coraz lepiej się dzieje w naszej (już nie ludowej) ojczyźnie.
Wynajdywać kurioza coraz trudniej
i poszydzić coraz rzadziej można... 


Nie... no w sumie to super jest. W końcu można się oddać czynnościom fizjologicznym w przyzwoitych warunkach. Trzeba się tylko bardziej przyłożyć w eksploracyjnej działalności ;-)


Pod Wro, w miejscowości mającej wilka w rdzeniu nazwy, pewien gość odziedziczył po ojcu gorzelnię.
Gorzelnia, jak się okazuje, może w tym kraju nie przynosić zysków.
Za litra spirtu w skupie płacą 3 złote - rzecze spadkobierca. No nijak się z tego nie da wyżyć (Jak żyć panie premierze?)


Zamknął człek gorzelnię otworzył knajpę. A w knajpie, jak to w knajpie i kibel jest...
Jak na gorzelnię, królewski,rzekła bym :-).
Wrzucam go tu gwoli kronikarskiej rzetelności.
Margita

poniedziałek, 13 lipca 2015

Z mojej półki z książkami... Jak zostać Antychrystem...

Czas kanikuły w pełni więc i lektura raczej lekka i niewymagająca ale świetnie nadająca się na czytadło pod słonecznym parasolem, gdy uwaga nieco rozleniwiona a chciałoby się jakiejś
sensacji. 
"Spisek Franciszkanów" - nieźle osadzony w średniowiecznych chrześcijańskich zabobonach, relikwiach, "urokach" klasztornego i pustelniczego życia oraz kościelnych intrygach i polityce spełnia z naddatkiem te wymagania. 

 A na dodatek te prawdziwie boskie perełki:
"Przez lata uważałem, że tym Antychrystem jest cesarz Fryderyk. Jego zwyczaj codziennych kąpieli, nawet w niedzielę, dowodził,że nie przestrzega ani przykazań Boga, ani świąt i sakramentów kościoła".

 I oto wszystko jasne!Latem, zwłaszcza w środkach komunikacji miejskiej bez trudu rozpoznamy kto Antychrystem nie jest.
Margita