Miedzianka 2019 - dzień 1
Zaczęło się tak miło...
Zaczęło się tak miło...
W pociągu luz i spóźnia się tylko 15 minut. Janowicka miejscówka w porządku-
z widokiem na morze... Przesadzam-na oczko wodne-ale też OK. Po drodze do, bardzo niedalekiej, Miedzianki lokalny second hand ukryty u fryzjera :-) oraz straganik z chińskim obuwiem rozłożony malowniczo przy ulicy.
W okołodworcowej knajpce z wystrojem godnym najlepszych lat PRL (w zeszłym roku było tu wesele) czeskie ciemne piwo w zabójczej cenie 6 zł za dwa pokale?!? Chyba dlatego, że właściciel - gawędziarz nalewa gadatliwej Bożence osobiście i nie ma sumienia skasować jej 100-procentowo.
A i gołąbki pyszne i podane szybciutko i z uśmiechem. Sielanka :-).
z widokiem na morze... Przesadzam-na oczko wodne-ale też OK. Po drodze do, bardzo niedalekiej, Miedzianki lokalny second hand ukryty u fryzjera :-) oraz straganik z chińskim obuwiem rozłożony malowniczo przy ulicy.
W okołodworcowej knajpce z wystrojem godnym najlepszych lat PRL (w zeszłym roku było tu wesele) czeskie ciemne piwo w zabójczej cenie 6 zł za dwa pokale?!? Chyba dlatego, że właściciel - gawędziarz nalewa gadatliwej Bożence osobiście i nie ma sumienia skasować jej 100-procentowo.
A i gołąbki pyszne i podane szybciutko i z uśmiechem. Sielanka :-).
Trwamy tak, w pełnym odstresowaniu, do czasu przyjazdu miedziankowego pociągu z Wro. Chcemy się w końcu załapać na początek spaceru ze Springerem. Słoneczko przyjemnie grzeje a my podążamy śladem wieszcza in spe, słuchając fragmentów epopei (in spe). Droga wiedzie pod górkę, pot występuje na czółka, wąż zmniejsza objętość, dotlenione zwoje pochłaniają springerową literaturę. Bosko.
Czoło grupy dociera do browaru (koniec oscyluje w okolicach przepompowni) więc odrywamy się od grupy (pozostałą część trasy już mamy zaliczoną na Miedziance2)
i przemieszcamy się piwopoju. Jestem jedyna
w kolejce - czyli kolejki brak. 3 czy 4 panie snują się za barem krokiem łyżwiarza w miodzie.
i przemieszcamy się piwopoju. Jestem jedyna
w kolejce - czyli kolejki brak. 3 czy 4 panie snują się za barem krokiem łyżwiarza w miodzie.
Wykonują skomplikowane ruchy przeszukując szafki, przestawiając coś z punktu a do punktu b, rozmawiając przez telefon - takie tam niezbędne, z pewnoscią, działania. Udaje mi się ściągnąć wzrok pani z końskim ogonem i zmawiam dwa "górniki".
- Dwa?
- Dwa
- Kartą czy gotówką?
- Gotówką
Pani wykonuje szereg magicznych ruchów nad ekranem kasy stukając co pewien czas palcem w ekran. W końcu odrywa się od maszyny i rozpoczyna proces tropienia pokali. Otwiera po kolei wszystkie szuflady. Te są puste. Zagląda do zmywarki - pusta takoż.
W końcu decyduje się wspiąć na palce i zdjąć szklankę z wysokiej półki przed jej nosem. Bingo! Rozpoczyna się powolny proces nalewania. Full! Druga porcja i procedura rozpoczyna się od początku - chwila wahania...Uff - nie zaczyna od szuflad. Jednak barmanka decyduje się na pointy i półkę. Pokal, nalewak, wolna ciemna struga napełnia szkło.
- Kartą czy gotówką?
- Gotówką
Pani wykonuje szereg magicznych ruchów nad ekranem kasy stukając co pewien czas palcem w ekran. W końcu odrywa się od maszyny i rozpoczyna proces tropienia pokali. Otwiera po kolei wszystkie szuflady. Te są puste. Zagląda do zmywarki - pusta takoż.
W końcu decyduje się wspiąć na palce i zdjąć szklankę z wysokiej półki przed jej nosem. Bingo! Rozpoczyna się powolny proces nalewania. Full! Druga porcja i procedura rozpoczyna się od początku - chwila wahania...Uff - nie zaczyna od szuflad. Jednak barmanka decyduje się na pointy i półkę. Pokal, nalewak, wolna ciemna struga napełnia szkło.
Gnam ze swoją zdobyczą na leżaki znosząc dzielnie pełen wyrzutu wzrok Bożenki.
- Słód warzyłaś?
- Tak jakby - już trzeci rok a nic się nie zmieniło.
Sączymy leniwie "górnika" już to zatapiając oczka w zachodzącym słońcu już to przeglądając Przekrój. Przed nami koncert i/lub Quiz Bałuka.
Bożena wstaje leniwie z leżaka z zamiarem nabycia kolejnego "górnika".
Wraca po dłuższej chwili z hiobową wieścią - "GÓRNIK" SIĘ SKOŃCZYŁ!
Taaa... od roku wiadomo, że w ten właśnie weekend na Miedziankę ruszy zmasowany atak inteligencji, która poza strawą duchową będzie pożądać również strawy, w tym piwa, z którego żyje tutejszy browar. A może nie? Bo gdyby z tego żył to na te 3 dni zmobilizowały siły i zapasy, żeby dać radę i zadowolić klientów zgodnie z ofertą i na poziomie proponowanego cennika.
Wniosek - ten browar żyje z czego innego.
Bożena wstaje leniwie z leżaka z zamiarem nabycia kolejnego "górnika".
Wraca po dłuższej chwili z hiobową wieścią - "GÓRNIK" SIĘ SKOŃCZYŁ!
Taaa... od roku wiadomo, że w ten właśnie weekend na Miedziankę ruszy zmasowany atak inteligencji, która poza strawą duchową będzie pożądać również strawy, w tym piwa, z którego żyje tutejszy browar. A może nie? Bo gdyby z tego żył to na te 3 dni zmobilizowały siły i zapasy, żeby dać radę i zadowolić klientów zgodnie z ofertą i na poziomie proponowanego cennika.
Wniosek - ten browar żyje z czego innego.
Nic to - nie samym "górnikiem"... Zachód słońca w całej swojej upajającej kiczowatości wpływa na nas błogostaniąc i upajając ( w charakterze substytutu) nasze duszyczki. Nic nie jest w stanie wytrącić nas z absolutnej, rozkosznej, miedziankowej równowagi.
Idziemy kibicować quizowym drużynom. Kamil Bałuk zadbał, nie tylko o zabójcze pytania ale również o karty odpowiedzi dla kibiców. Czyli można!
Quiz rozbawia i rozgrzewa zawodników i kibiców. Mariusz Szczygieł usiłuje podpowiadać więc zostaje relegowany z sali. Po drodze podrzuca nam odpowiedź na jedno z pytań - dobrą :-).
Panie z browaru lawirują pomiędzy zawodnikami, kibicami i jury z napojami oraz żarciem różnym. Bożenka zastawia pułapkę, w którą wpada pani bez końskiego ogona. Zamawiamy frytki (podobno najszybciej) i , na wszelki wypadek, żeby uniknąć kolejnego zawodu, nie zamawiamy piwa. Innych napojów też nie - możemy nie dotrwać. Po dwudziestym pytaniu pojawiają się frytki. Najwyższa pora bo naszym szarym komórkom brakuje już energii.
Bawimy się setnie przy trafnych i całkiem chybionych odpowiedziach.
Jednakowoż czas już udać się do naszej miejscówki. Latarki w dłoń i w drogę!
- Łauuuuuu - to ja za późno włączam latarkę i chwilę przed, mój wielki palec spotyka się z, jedynym na drodze, kamieniem. Krew się leje, moc truchleje...
Tak, tak - mam na nogach sandałki bo upał i szkoda stópek kisić.
Nic to - plasterek i dalej w dół, genialnie oznaczoną błędnymi, fioletowymi światełkami, kamienistą drogą. Latarka wyłapuje wszystkie przeszkody. Ktoś przyłącza się do nas. Całą drogę gadamy i szykujemy się wewnętrznie na dobre jutro.
Może nawet wstaniemy na jogę?
Margita
Byłam 2 lata temu w Miedziance, były tłumy (wycieczka) i też piwo dość drogie ale dobre :D
OdpowiedzUsuńTo prawda - zwłaszcza Górnikowi nie można się oprzeć :-)
OdpowiedzUsuń