Mam chwilę więc nadrabiam zaległości w pisaniu ;-)
Żaby nie kumkają ale słoneczko zagląda w okna i stanowczo wzywa nas do powrotu w szeregi żywych.
Śniadanko z kawą i cudnym widokiem na stawek. Krótkie pakowanko i w drogę :-). Po kulturę!
Ale po drodze czekają pokusy:
1. Sekendhendzik - no jak nie wejść? Wchodzimy i... lądujemy u fryzjerki. Lustra, fotele, pani z farbą na włosach... Pomyłka? Ale z skąd! Na zapleczu wieszaki i kosze pełne ciuchowych skarbów. Nie obyło się bez mierzenia z oczami wbitymi w wielkie tremo*, zakupów i pogawędek z lokalsami na temat festiwalu. A festiwal jakoś nie wywoływał u nich specjalnego entuzjazmu. Jest - ludzie łażą ale nie kupują ani się nie czeszą, ekstra miejsc noclegowych nikt nie szykuje bo czy to warto na raz do roku?
2. Obwoźne stoisko z ciuchem wszelkim (wczoraj było z butem wszelkim).
Gadamy o festiwalu. Coś słyszeli ale na ich obroty wpływu nie ma. Chcemy zrobić jakiś obrót ale Halina nie decyduje się w końcu na, zupełnie niezłą, popielatą tunikę.
Wracamy na nasz tor i dziarskim krokiem zmierzamy ku Miedziance.
Mamy tam na przyrody łonie pozować młodej zerołejsterce ;-) do fotek w naszych, własnych, zdrugiejręki ciuchowych stylizacjach. Zabawa jest przednia :-). Trzy podwiędłe Gracje na łące prezentują się pierwszoklaśnie. Młoda fotografka z zapałem zdejmuje nas na tle ruin i innych adekwatnych plenerów :-). Jak pzryśle nam fotki to coś zamieszczę ;-).
Ale kultura wzywa - dziś w programie Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara, który walczy w naszych sercach ze Szczygłem ale... ze Szczygłem spotkamy się jeszcze wiele razy a co do Bodnara to nie wiadomo.
Jesteśmy dość wcześnie więc i miejsca mamy w drugim rzędzie. Hala szybko się zapełnia. Jeszcze moment i przestają wpuszczać. Dobrze, że na zewnątrz stoi głośnik.
Temat ciekawy - w skrócie - prawa i wolności zapisane w konstytucji a ochrona środowiska.
Od razu przypomniała mi się sprawa Grażyny Wolszczak (zresztą wygrana).
Rzecznik opowiada o ograniczeniach wolności powodowanych przez np. zmiany klimatu, smog itd. I tu wymyka mu się zdanie "i z tego powodu matki nie mogą wychodzić na spacer z dziećmi". Mój feministyczny dzwoneczek, uruchomiony onegdaj przez panią profesor Środę, rozdzwania się w mojej głowie. Poczekam na okazję. Spotkanie ciekawe, wartkie, otwarte. To przyjemność obcować z ludźmi, którzy słuchają, zadają pytania na temat, odpowiadają wprost ładnym językiem. Gromkie brawa.
Dziś mamy zamiar jeszcze raz spotkać się z panem Bodnarem.
Teraz pora na łąkę gdzie czeka Maciej Wesołowski w magicznej krainie Marqueza. Słoneczko przygrzewa, drzewa rzucają magiczny cień ale nie jestem w stanie wykrzesać z siebie zainteresowania. Może sposób prowadzenia rozmowy mnie nie porwał? Albo zbyt mało wiem o Marquezie i nie chwytam niuansów? Bożenka też ziewa. Odchodzimy zrelaksować się przy kawie i pysznych ciastach pań kółka parafialnego, które zbierają na remont kościoła.
Leżaczek - czyli leżing i nicnierobing w pięknych okolicznościach przyrody. Springer (wieszcz in spe) podkreśla, że to niezwykle ważne.
Słuchamy Springera.
Poleżingowały a tu dzwony na "Wydobyte z niepamięci" biją. Świetna rozmowa Adama Bodnara i Olgi Wichnik o jej "Posełkach" - ośmiu kobietach – posłankach/posełkach, które zostały wybrane do sejmu w pierwszych wolnych wyborach do Sejmu Ustawodawczego w 1919 roku.
Biję się w pierś uwiędłą - nic nie wiem o tej his... sory herstorii!
I okazja się trafiła - pytam pana Bodnara dlaczego na poprzednim spotkaniu (tu kontekst uważnosci języka) - dlaczego na ten spacer nie mogą wychodzić matki a nie rodzice? Brawa z widowi - lekka konsternacja rzecznika?!? Trochę usiłuje wybrnąć, trochę uderza się w piersi. Język tworzy wiele pułapek...
Warto zmieniać stereotypy myślowe :-0
Jeszcze prześwietne spotkanie z Magdaleną Grzebałtowską :-).
Nie miałam pojęcia ( o ilu rzeczach człowiek nie ma pojęcia :-O),
że ma ona takie poczucie humoru. Jakże chętnie spotykała bym się z takimi umysłami częściej :-)
Przerwa na miskę - na pewno nie w browarze bo tam od lat nie umieją sobie poradzić z logistyką obsługi i wydawania żarcia. Trzeba zejść do Janowic. W Mammarosie ogarniają lepiej a i ceny bardziej przyziemne.
Ciekawe, że taki nalot ludzi a ani jednego food trucka???
Brzuszki pełne gołąbków pysznościowych. Błogo. Zimne piweńko...
Ech - intelektualne przygody mają swoje dobre strony ;-).
Odpoczynek, leniwe rozmowy, obserwowanie malowniczych współmiedziankowianeczek i wspómiedziankowców...
Słońce chyli się ku zachodowi a mu z kocykami i polarkami zajmujemy strategiczne pozycje na Nocnym czytaniu.
Jako pierwszy trafił nam się Jarosław Mikołajewski ze swoim ZOO -ooooooooo!!!!!
Znowu zaskoczka - znowu skrzący humor i intelekt najwyższej próby i to w zupełnie niespodziewanym kontekście...
Znowu nie wiedziałam!!!!
I to jest piękne - tylu NOWYCH rzeczy mogę się jeszcze dowiedzieć chociażem misską sekendhendu ;-)
Margita
źródełka;
http://wydawnictwoagora.pl/zoo-jaroslaw-mikolajewski/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czy Twój komentarz przejdzie przez filtry:
1. Prawdy (czy to co chcesz napisać jest zgodne z prawdą?)
2. Dobra (czy to co chcesz napisać jest dla mnie dobre?)
3. Pożyteczności (czy to co chcesz napisać jest dla mnie pożyteczne?)
Jeżeli tak - pisz :-)