Jednym z nich jest wiejska "posiadłość" miejscowego artysty, który bytuje tu w okresie letnim wraz
z aktualną żoną i kręgiem przyjaciół.
Artysta człowiekiem przemiłym jest, serdecznym i otwartym a dama jego serca (skądinąd była żona Żakowskiego czy Najsztuba ;-) to kobieta urody wielkiej i ogromnego, wewnętrznego ciepła.Lekko waląca się chałupa
z "przydatkami" wypełniona jest przydasiami wszelkiego autoramentu:
książki, krawaty, stare meble, mundury milicyjne, zegarki, aparaty fotograficzne, garnki, elementy scenografii teatralnych, abażury, motki kolorowych nici i wełen... Fortepian zepsuty i dachówki...
No i oczywiście manekiny. Normalne, sklepowe zdjęte z geesowskich wystaw i wywleczone z magazynów.
Z włosami, bez włosów, damskie, męskie i dziecięce.
Uszkodzone w sposób mniej lub bardziej widoczny i... zaaranżowane
w rupieciarniowych przestrzeniach w sposób... artystyczny oczywiście ;-)
A to jako Zeus z wyskakującą z głowy Ateną, a to jako instruktorka PO (przysposobienia obronnego - informacja dla młodych ;-), a to jako ofiara cyklopa co to ludzi pożerał w kęsach...
A tych pomysłów jest ze 40...
Zastanawiam się co wolałabym mieć w swoim ogródku... betonowego aniołka z parasolką czy manekina-zombie...
Odpowiedź nie jest oczywista...
Margita


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czy Twój komentarz przejdzie przez filtry:
1. Prawdy (czy to co chcesz napisać jest zgodne z prawdą?)
2. Dobra (czy to co chcesz napisać jest dla mnie dobre?)
3. Pożyteczności (czy to co chcesz napisać jest dla mnie pożyteczne?)
Jeżeli tak - pisz :-)