wtorek, 11 lutego 2014

Z mojej półki z książkami... Dzień tryfidów...

Dzień tryfidów Johna  Wyndhama ujrzał światło (nomen omen) dzienne w 1951. Prawie ćwierć wieku później, bo w 1975 został wydany w Polsce.Okres zimnej wojny spowodował, ze tak dobra książka utknęła na tak długo między kurtynami.

Apokaliptyczna wizja końca cywilizowanego świata, końca spowodowanego utratą wzroku przez większość ludzi. Kalectwo to skutkuje całkowitą zmianą hierarchii obowiązującej do tej pory w przyrodzie. Człowiek przestaje być panem stworzenia a staje się zaszczutym zwierzątkiem na które polują uwolnione z pęt rośliny -  tytułowe tryfidy.

Jak w tej sytuacji znajdą się nieliczni (w tym główny bohater), którzy przypadkowo zachowali zdolność widzenia? Jakie upiory obudzą się w niewidomych - pozornie słabszych i skazanych na zagładę? Jakie  przydatne umiejętności mają ludzie 50+ i jakich brakuje młodym? Gdzie dojdą trzynożne tryfidy? Czy przez 60 lat coś się zmieniło w ludzkich zachowaniach w sytuacji ekstremalnej?  Pytania się mnożą.... A książka czeka :-)
Przyjemnej lektury.
Margita





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czy Twój komentarz przejdzie przez filtry:
1. Prawdy (czy to co chcesz napisać jest zgodne z prawdą?)
2. Dobra (czy to co chcesz napisać jest dla mnie dobre?)
3. Pożyteczności (czy to co chcesz napisać jest dla mnie pożyteczne?)
Jeżeli tak - pisz :-)